Kolejny wypadek na Śnieżce. Czeszka ześlizgnęła się "rynną śmierci"

"We wtorek doszło do kolejnego incydentu w rejonie Śnieżki. 'Rynną śmierci' ześlizgnęła się młoda Czeszka. W akcji ratunkowej brali udział polscy oraz czescy ratownicy" - przekazał TVN24 za czeskim portalem noviny.cz.

Czeszka ześlizgnęła się "rynną śmierci".
Czeszka ześlizgnęła się "rynną śmierci".
Źródło zdjęć: © East News, Facebook | Albin Marciniak, Horská služba ČR

We wtorek po południu czeski portal noviny.cz podał informacje o wypadku na Śnieżce. "Młoda kobieta, która przebywała w górach wraz z sześcioosobową grupą, miała ześlizgnąć się z Drogi Jubileuszowej. Na miejsce wysłano helikopter ratunkowy z lekarzem na pokładzie" - czytamy.

Na miejsce wysłano służby czeskie i polskie: ratowników górskich, załogi naziemne, czeski śmigłowiec ratunkowy oraz GOPR Karkonosze. Z powodu utrudnionych warunków, m.in silnego wiatru w górach, śmigłowiec musiał zawrócić. Jak podaje czeski portal 18-latka została odnaleziona w Karpaczu. Nie miała obrażeń.

Młoda kobieta była częścią kilkuosobowej grupy, która wyruszyła na zamknięty Szlak Jubileuszowy. "Pozostali nie byli w stanie zejść z Drogi Jubileuszowej z powodu oblodzonego terenu. Wezwali pomoc, a ich koledzy sprowadzili ich do Domu Śląskiego" - przekazała strona noviny.cz

To nie pierwszy taki wypadek

Kocioł Łomniczki to jeden z karkonoskich kotłów polodowcowych. Ze szczytu Śnieżki prowadzi do niego czerwony szlak, który zimą jest zamykany ze względu na oblodzenie i zagrożenie lawinowe. Miejsce owiane jest złą sławą, stąd potoczna nazwa "rynna śmierci".

Pod koniec stycznia w Karkonoszach zginęło dwóch mężczyzn - 23-letni mieszkaniec woj. lubuskiego i 47-letni mieszkaniec woj. dolnośląskiego. - Był to upadek ze szczytu Śnieżki aż do dna Kotła Łomniczki, to ok. 900 m - wyjaśnił Adam Tkocz, p.o. naczelnika Grupy Karkonoskiej GOPR.

"Jeśli turysta spadnie z zasypanej śniegiem i oblodzonej Drogi Jubileuszowej, ma zaledwie kilka sekund na zareagowanie. (...) Nie ma możliwości złapania się lub innego sposobu na zatrzymanie. Osoba może ześlizgnąć się po zboczu góry na odległość około 200-300 metrów, docierając do obszaru, gdzie zaczyna się kosodrzewina" - czytamy na portalu Dziennik.pl. Dodatkowo, gazeta podkreśla, że "znalezienie osoby, która wpadnie w śnieg pod lodem, jest bardzo trudne".

Źródła: TVN24, Noviny.pl, Dziennik.pl, WP, X

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (343)