Miarka się przebrała? To może być zwrot w relacjach Orbana z UE
"Pokojowe tournee" Viktora Orbana wywołuje konsternację wśród przywódców UE. Co dalej? Jakiej reakcji można się spodziewać? - Unia będzie nękać Budapeszt - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską politolog prof. Bogdan Góralczyk. Z kolei zdaniem politologa dr Dominika Hejja, wszelkie próby kompromitacji i umniejszania rangi Węgier Orban i tak obróci w swój sukces.
11.07.2024 | aktual.: 14.11.2024 07:32
Minęło zaledwie 11 dni od objęcia przez Węgry prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, a jednym z głównych i medialnych tematów jest zachowanie Viktora Orbana. Czy może raczej rola, jaką odgrywa i plan, który najwyraźniej próbuje zrealizować.
Portal Politico ujawnił kilka dni temu, że w kontekście ostatnich aktywności Orbana kraje Unii Europejskiej mogą rozważyć bezprecedensowy krok, polegający na skróceniu węgierskiej prezydencji w Radzie UE. Przewodnictwo miałaby przejąć Polska już jesienią 2024 roku.
Jak pisze "Rzeczpospolita", powołując się na swoje źródła w Brukseli, wśród unijnych przywódców przeważają głosy, że Orbana należy po prostu politycznie izolować, np. poprzez wysyłanie na spotkania do Budapesztu niższych rangą urzędników państw UE.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prezydencja bez zmian?
W środę o sytuacji wokół ruchów Węgier dyskutowali ambasadorowie państw członkowskich. Wszyscy, poza Słowacją, krytykowali Orbana. Politolog prof. Bogdan Góralczyk podkreśla jednak, że nie ma prawnej możliwości skrócenia węgierskiej prezydencji. - Pod względem proceduralnym nie bierze się tego pod uwagę - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską.
Podobnie uważa kolejny politolog, dr Dominik Hejj. - Zakładam, że jeśli taka byłaby wola polityczna, to jakieś kwestie interpretacji podłożone przez prawników może by się pojawiły. Ale niespecjalnie chce mi się w to wierzyć - uważa.
Zobacz także
Co zrobi Unia?
Jakie więc wyjście ma Wspólnota? Część europejskich komentatorów mówi o skompromitowaniu Budapesztu, co miałoby pomóc Europie "zachować twarz" w kwestii wojny w Ukrainie (bez konsultacji i informowania kogokolwiek Orban był z tzw. misją pokojową w Moskwie i Pekinie). Sposobem miałoby być odwoływanie niektórych spotkań lub obniżanie ich rangi.
Takiego posunięcia jest pewny prof. Góralczyk. - Bezustanne nękanie władz w Budapeszcie - tego się spodziewam - mówi ekspert. Jego zdaniem Orban ściągnął na siebie gniew unijnych przywódców już pierwszego dnia, gdy zapowiedział, że zaprosi na ewentualny szczyt Donalda Trumpa.
- Zobaczymy oczywiście, jakie będą jego dalsze ruchy, ale na pewno sam wpłynął na stanowisko większości - dodaje prof. Góralczyk.
Dr Hejj ocenia jednak, że wszelkie próby skompromitowania Budapesztu są raczej z góry skazane na niepowodzenie, bo - jak podkreśla - Węgry każdą porażkę i tak obrócą w sukces. A siebie zaprezentują jako "strażników pokoju".
- Orban się tym raczej nie przejmie. Poza tym Węgry na pewno nie sprzedadzą tego, jako swojej porażki. Przygotują alternatywny scenariusz, który pokaże, że Unia Europejska, jako całość, torpeduje ich propokojowe działania - zauważa rozmówca WP.
Miarka się przebrała?
Obserwatorzy zauważają też, że wystarczyło kilkanaście dni, aby odnieść wrażenie, że węgierski premier staje na czele prawicowej krucjaty w UE.
- Faktycznie, chociaż trzy państwa formalnie tworzą frakcję Patrioci dla Europy, to jednak jest ona jednoznacznie kojarzona z węgierskim premierem. Do przewidzenia było, że będzie chciał wykorzystywać prezydencję Węgier do realizacji swojej własnej polityki - ocenia dr Hejj.
Zdaniem prof. Góralczyka być może właśnie teraz nastąpi zwrot w relacjach Unia -Budapeszt. - Do tej pory Unii nie udawało się wygrać z Orbanem, to raczej Orban wygrywał z Unią. Czas odwrócić ten trend. Czy to się uda? Czas pokaże - podsumowuje.
Katarzyna Staszko, dziennikarka Wirtualnej Polski
Czytaj również: Orban przekazał stanowisko Putina. Wyciekł tajny list
Zobacz także