PublicystykaByły szef MON znów atakuje otoczenie prezydenta

Były szef MON znów atakuje otoczenie prezydenta

Im głośniej Antoni Macierewicz krytykuje działania władz, tym mocniej widać, jak politycznie słabnie. Jego okopy to program w niszowej telewizji i cotygodniowy felieton w mediach ojca Rydzyka. To stamtąd potężny niegdyś minister obrony śle pociski wymierzone w prezydenta.

Były szef MON znów atakuje otoczenie prezydenta
Źródło zdjęć: © PAP
Michał Wróblewski

Początek lutego, gala "Gazety Polskiej" w Teatrze Wielkim w Warszawie. Nagrody odbierają prezes Jarosław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki. Organizatorzy mają rozmach: na miejscu jest prawie cały rząd, prezes Trybunału Konstytucyjnego, szefowie największych państwowych spółek. Wszyscy błyszczą w pierwszych rzędach, oprócz niego: idola Klubów "Gazety Polskiej" i najtwardszego prawicowego elektoratu. Antoni Macierewicz siedzi z tyłu, w cieniu reflektorów. Niemal niezauważony. Nie zostaje nawet wyczytany ze sceny przez redaktora naczelnego "GP", Tomasza Sakiewicza.

To było kilka tygodni po tym, jak nowy premier przy akceptacji Jarosława Kaczyńskiego zdymisjonował potężnego niegdyś ministra obrony. Obrazek zgali "GP" tylko pokazał, jak szybko Antoni Macierewicz w obozie władzy zaczął tracić na znaczeniu. Nawet w mediach niegdyś życzliwych Macierewiczowi zaczęło się jego "gumkowanie". Telewizja publiczna nie transmitowała nawet - w przeciwieństwie do innych stacji informacyjnych - posiedzenia podkomisji smoleńskiej, na której były szef MON prezentował tzw. raport techniczny ws. katastrofy smoleńskiej.

Człowiek Sikorskiego

Macierewiczowi zostały tak naprawdę dwa okopy: program w niszowej TV Republika oraz wideo-felieton "Głos Polski" w Telewizji Trwam. To stamtąd były szef MON strzela w prezydenta Dudę i wbija szpile w rząd. Im głośniej i częściej to robi, tym bardziej pokazuje, jak słaba jest dziś jego polityczna pozycja.

Tym razem Antoni Macierewicz zaatakował nowego doradcę prezydenta Dudy ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa. Były szef MON uważa, iż powołanie niezwykle doświadczonego-6130285597505153c) i sprawnego dyplomaty, byłego ambasadora przy ONZ i NATO Bogusława Winida na doradcę prezydenta ds. polityki zagranicznej i bezpieczeństwa "jest jakimś nieporozumieniem, albo znakiem więcej niż niepokojącym". Co ma na myśli Macierewicz? To, że prezydent decyzją tą "dał znak, że w sposób zasadniczy chciałby zmienić stosunek naszej polityki międzynarodowej wobec Stanów Zjednoczonych". W "sposób zasadniczy", czyli jaki? Ano w taki, że Winid "jednoznacznie był za konkretną wizją relacji Polski ze Stanami Zjednoczonymi, którą swego czasu tak brutalnie i wulgarnie zdefiniował pan minister Radosław Sikorski".

Dość powiedzieć, że Sikorski - były szef MON w rządzie PiS - to jeden z największych wrogów Antoniego Macierewicza.

"Pan Winid był zawsze prawą ręką pana ministra Sikorskiego. Nie tylko się z nim w pełni zgadzał, ale realizował jego koncepcję, jego punkt widzenia. Wykonywał to sprawnie, skutecznie i niestety na szkodę Polski wielokrotnie. Wzięcie go do Kancelarii Prezydenta jako reprezentanta w zakresie międzynarodowym przez prezydenta RP, jest jakimś nieporozumieniem, albo znakiem więcej niż niepokojącym" - mówi Macierewicz w najnowszym felietonie "Głos Polski".

Strzały z okopów

To nie pierwszy raz, gdy były szef MON atakuje prezydenta ze swoich medialnych okopów. Przykład sprzed kilku tygodni: "To cofnięcie przemian w Polsce do bardzo wczesnego etapu umów w Magdalence" - tak Macierewicz ocenił zawetowanie przez głowę państwa kontrowersyjnej ustawy degradacyjnej. "Bardzo żałuję, że prezydent Rzeczypospolitej wybrany w wolnych wyborach przez obóz patriotyczny formułuje takie stanowisko, które jest sprzeczne w sposób zasadniczy z podstawowymi wskazaniami ruchu niepodległościowego i bardzo negatywnie odciśnie się na morale armii, m.in. wzmacniając środowiska, które wywodzą się z układu stanu wojennego" - ciskał gromy Macierewicz. Na antenie TV Republika b. szef MON szedł jeszcze dalej: "Można się zastanowić, czy prezydent Andrzej Duda, wetując tzw. ustawę degradacyjną, nie powrócił do formuły „grubej kreski”, wynikającej z Okrągłego Stołu, że pewne osoby, pewna formacja polityczna, będzie do śmierci chroniona" - mówił. Według Macierewicza po decyzji prezydenta „znowu nie można powiedzieć, czy rację mieli ci, którzy walczyli o niepodległość, czy ci, którzy wraz z Sowietami niepodległość Polski niszczyli”.

Tyle że o ustawie degradacyjnej już dawno w PiS zapomniano. Politycy partii Kaczyńskiego - z samym prezesem na czele - machnęli na nią ręką, a niektórzy wręcz odetchnęli z ulgą, bo degradacyjne prawo mogłoby stać się - ze względu na swoje kontrowersyjne zapisy - kolejnym pretekstem dla Komisji Europejskiej, by uderzyć w polski rząd. A przecież PiS dziś z Komisją szuka zgody. Głos Macierewicza nie znaczy zatem nic. Może jedynie bardziej "nakręcać" w nienawiści do głowy państwa jego najtwardszych zwolenników, dla których prezydent Duda stał się "Dudaczewskim" (nawiązanie do nazwiska... byłego szefa WSI Marka Dukaczewskiego).

A jeszcze kilka miesięcy temu zapewne taka krytyka ze strony szefa MON wymierzona w głowę państwa byłaby eksoponowana na żółtych paskach wszystkich telewizji informacyjnych w Polsce.

Macierewicz chwyta się prób zdyskredytowania własnego obozu politycznego w iście rozpaczliwy sposób. I nie wymyślają sobie tego media "wrogie" (by użyć retoryki byłego szefa MON) dobrej zmianie, ale pisma raczej życzliwe Antoniemu Macierewiczowi. Wystarczy sięgnąć po ostatni numer tygodnika "Do Rzeczy": "Politycy PiS utrzymują, że centrala partii uznała, iż to właśnie Macierewicz i jego bliscy współpracownicy inspirowali w mediach społecznościowych, w 'Gazecie Polskiej' oraz Radiu Maryja, serię publikacji i komentarzy atakujących PiS za dymisję w MON” - czytamy w tekście Wojciecha Wybranowskiego.

W istocie potwierdza to to, co widać gołym okiem od dłuższego czasu. Macierewicz zabiega o uwagę, ale im ostentacyjniej stara się to robić, tym mocniej widać jego słabość. Pociski w prezydenta słane z medialnych okopów w odbudowie jego pozycji nie pomogą. Chyba że Macierewicz zamierza formalnie postawić się poza obozem politycznym, który wyniósł go do władzy, a następnie politycznie zdegradował.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)