Były szef BOR komentuje sytuację w SOP. "Widzę zgraję dzieciaków"
Gen. Marian Janicki nie jest zaskoczony rezygnacją komendanta Służby Ochrony Państwa. Jego zdaniem kulisy dymisji świadczą o tym, że to "zupełnie nieprzygotowana sytuacja". - Tam nie ma ludzi kompetentnych - tłumaczy.
Były szef Biura Ochrony Rządu skomentował kondycję w SOP po dymisji komendanta Tomasza Miłkowskiego. - Nie jestem zaskoczony. Normalnie robi się konferencję prasową i przedstawia następcę, o którym wszyscy mówią - powiedział gen. Marian Janicki na antenie TVN24. - Nie ma szefa formacji, nie wiadomo kto tam rządzi, nikt nic nie mówi - dodał. Szef BOR w latach 2007-2013 uważa, że to "zupełnie nieprzygotowana sytuacja".
Janicki odniósł się też do nieoficjalnych kulisów odwołania Miłkowskiego. Jeden z kierowców Służby Ochrony Państwa miał nie umieć wyłączyć sygnałów dźwiękowych, kiedy przyjechał po Mateusza Morawieckiego. - Tam w tej chwili nie ma ludzi kompetentnych. Jak można powierzyć samochód człowiekowi, który nie wie jak się nim jeździ - mówił.
Według byłego szefa BOR "kolejnym skandalem" jest ochranianie premiera przez osoby po 10-miesięcznym szkoleniu. - Widzę tam zgraję dzieciaków. Nie mają żadnej praktyki. Skoro do najważniejszych osób w państwie kieruje się ludzi bez doświadczenia, to znaczy, że tam nie już nikogo. Kiedyś Biuro Ochrony Rządu było formacją szanowaną na całym świecie - podsumował.
Zobacz także: Wiceszef MSW szczerze o przyczynach dymisji szefa SOP
Źródło: tvn24.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl