Rosjanie w pułapce. Dramatyczne apele do dowództwa. "Uratujcie"
Na froncie w Donbasie siły ukraińskie kończą okrążanie rosyjskiego zgrupowania rozlokowanego w mieście Łyman i odcinanie lądowej linii komunikacyjnej rosyjskich wojsk na obszarze Drobyszewe-Łyman. Nawet rosyjscy blogerzy militarni zapowiadają tam sromotną klęskę. W ukraińskie ręce wpadnie zaopatrzenie i sprzęt dostarczany wcześniej do działań ofensywnych.
Władimir Putin chciał świętować ogłoszoną aneksję do Rosji okupowanych ukraińskich obwodów: donieckiego, ługańskiego, chersońskiego i zaporoskiego, ale fetę z pewnością zepsuje mu przegrana Rosjan w bitwie o miasto Łyman. Znajduje się ono w obwodzie donieckim, przed wojną zamieszkiwało tam 20 tys. osób, dla Rosjan stanowi ważny węzeł transportowy. Tu trafiało zaopatrzenie dla ofensywy w innych kierunkach frontu.
W wyniku kilkudniowej operacji Rosjanie zostali tam okrążeni. Gdy Putin szykował się do przemówienia z okazji aneksji okupowanych obwodów, rosyjscy blogerzy militarni pisali na Telegramie dramatyczne apele o "uratowanie obrońców Łymanu".
"Jeśli w najbliższym czasie nie zostaną podjęte środki nadzwyczajne w celu uwolnienia Łymanu i przeniesienia znacznej części rezerw, to miasto wraz z jego obrońcami upadnie i nic nie powstrzyma formacji ukraińskich przed rozwinięciem ofensywy w głąb terytoriów rosyjskich" - alarmował na Telegramie rosyjski bloger wojenny "Rybar".
"Jeśli obrońcy miasta (...) zostaną całkowicie odcięci od głównej grupy, to cały potencjał obronny Sił Zbrojnych FR w tym sektorze frontu zostanie zredukowany do zera" - relacjonował.
Putin świętuje aneksję, a na froncie pogrom
Według ukraińskich źródeł, w okrążeniu znajdują się trzy tys. rosyjskich żołnierzy. Oprócz regularnego wojska to także oddziały milicji samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej.
W piątek rano George Barros, analityk amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną (ISW), przyznał, że Łyman jest otaczany przez siły ukraińskie. Już kilka godzin później pojawiły się relacje w serwisie Telegram, świadczące, iż Rosjanie podejmują desperacką obronę w samych granicach miasta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Kto zniszczył gazociągi Nord Stream? "Wiele wskazuje na to, że zrobiła to Rosja"
- "Kocioł" wokół Limana jest właściwie zamknięty. Jedyna droga odwrotu z miasta jest pod nieustającym ostrzałem. Ten ukraiński sukces znikł z przestrzeni mediów, bo emocjonowano się mobilizacją w Rosji i referendami w okupowanych obwodach. Pochód wojsk ukraińskich był szybki, a rosyjskie wojska mogły jedynie podjąć dziania opóźniające. Jest mało prawdopodobne, aby Rosjanie zdołali zapobiec upadkowi miasta - mówi Wirtualnej Polsce Konrad Muzyka, analityk firmy Rochan Consulting, komentujący wydarzenia na wojnie w Ukrainie.
- Rosyjscy dowódcy chcieli zyskać czas na przygotowania linii obrony nieco głębiej w okupowanym terytorium, czyli w Siewierodoniecku. Możliwe, że to tam w tej chwili trafia część świeżo zmobilizowanych rosyjskich żołnierzy i tam zostanie utworzona nowa linia rosyjskiej obrony - dodał.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Rob Lee z amerykańskiego Instytutu Badania Polityki Zagranicznej ocenia, że rosyjska obrona w tym miejscu może załamać się w piątek wieczorem lub w sobotę.
Przypomnijmy, że Łyman został zdobyty przez Rosjan w trakcie ofensywy na przełomie maja i czerwca. Następnie walki na wschodzie Ukrainy przybrały charakter wojny pozycyjnej. Na początku września siły ukraińskie rozpoczęły ofensywę pod Charkowem, a jej sukces otworzył drogę do poszukiwania kolejnych słabych punktów rosyjskiej obrony na okupowanych terenach.
Obrona Łymanu odbywała się w wyjątkowym chaosie i zamieszaniu. Ukraiński Sztab Generalny poinformował 29 września, że siedem czołgów obsadzonych przez nowo zmobilizowany i nisko wykwalifikowany personel utknęło na drodze z powodu karambolu. Załogi te nie otworzyły ognia do Ukraińców, ponieważ nie miały odpowiedniego przeszkolenia ogniowego z broni czołgowej.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski