Ukraińcom się udało. "Złapali Rosjan w pułapkę"
Tego się Rosjanie nie spodziewali. Ukraińskie wojska w rejonie Charkowa idą jak burza, wyzwalają kolejne miejscowości, wdarli się w niektórych miejscach w głąb linii przeciwnika do 50 kilometrów i próbują Rosjan zamknąć w kotle. - Od początku wojny nikt nie dokonywał takich ofensywnych rajdów jak obecnie Ukraińcy pod Charkowem. Zdobyli teren w kluczowym momencie. Połączyli dwie ofensywy, a Rosjanie mają problemy - mówi Wirtualnej Polsce prof. Piotr Grochmalski, dyrektor Instytutu Studiów Strategicznych Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie.
Jeszcze w piątek rano amerykański Instytut Studiów nad Wojną prognozował, że prawdopodobnie w ciągu trzech dni Kupiańsk w obwodzie charkowskim zostanie odbity przez siły ukraińskie, które przystąpiły do operacji ofensywnej na północnym wschodzie kraju.
W raporcie zaznaczono, że w trakcie trwającego ukraińskiego natarcia w obwodzie charkowskim wojska ukraińskie zdołały już podejść do tego kluczowego węzła logistycznego sił rosyjskich na odległość około 20 km.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tymczasem w piątkowe popołudnie ukraińska flaga pojawiła się od południowej strony na rogatkach Kupiańska. W sobotę rano potwierdzono natomiast wyzwolenie miasta - ukraińskie flagi zawisły na kolejnych budynkach administracji.
Kolejnym celem ukraińskich wojsk ma być okrążenie Rosjan w Oskilu i Iziumiu. Rosyjskie zgrupowanie, które tam stacjonowało, zostało praktycznie odcięte od własnych linii.
Według wojskowych analityków, wyzwolenie Kupiańska może "zamknąć wieko iziumskiego kotła", w którym może się znajdować się do 20 tys. rosyjskich wojskowych. Również w piątek do Iziumia skierowano dodatkowe rosyjskie jednostki z terenu Federacji Rosyjskiej, które mają za zadanie nie dopuścić do przejęcia miejscowości.
Potencjalny sukces Sił Zbrojnych Ukrainy w obwodzie charkowskim może mieć wpływ na przebieg działań wojennych na całym froncie wschodnim. Według Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy, wojska ukraińskie w ciągu trzech dni przesunęły się naprzód już o 50 km.
"Ukraińcy złapali Rosjan w pułapkę"
Zdaniem prof. Piotra Grochmalskiego z Akademii Sztuki Wojennej, od początku wojny nikt nie dokonywał takich ofensywnych rajdów jak obecnie Ukraińcy pod Charkowem.
- Wejście od 20 do 50 kilometrów w głąb rosyjskich pozycji to realny sukces. Zdobyli teren w kluczowym momencie, łącząc dwie ofensywy - na południu i na północnym wschodzie. I złapali Rosjan w pułapkę. Jak przerzucą z południa siły pod Charków, to Ukraińcy wzmocnią uderzenie pod Chersoniem. Jak będą chcieli wspomóc jednostki pod Charkowem, to na innych kierunkach otworzą możliwość ukraińskich ataków - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską.
Jego zdaniem, Rosjanie dali się zaskoczyć pod Charkowem. - Ukraińcy ich doskonale rozpoznali i przeczytali. Dodatkowo wiedzieli, że skład osobowy rosyjskich jednostek jest mocno "przetrzepany". Jeśli rosyjska 1. Pancerna Armia Gwardyjska straciła 1/3 sprzętu lub więcej i wielu żołnierzy, to mają spory problem - komentuje ekspert ds. wojskowości.
Jak podkreśla, zajęcie miast w rejonie Charkowa przez ukraińskie wojska powoduje, że Rosjanie muszą opuszczać cały obszar.
- A oni stamtąd po prostu spiep… Zostawili jedynie jednostki milicji ługańsko-donieckiej i innych niedobitków. Ukraińcy uderzyli na nich punktowo, przełamali trzy linie rosyjskich sił i zmusili przeciwnika do panicznego wycofania. Mówiąc młodzieżowym slangiem, Rosjanie pod Charkowem mają "sporą kichę" - ironizuje nasz rozmówca.
Jak zauważa amerykański Instytut Studiów nad Wojną (ISW), ukraińskie dowództwo skorzystało z okazji, jaka otworzyła się w kierunku Charkowa po przeniesieniu znacznej części rosyjskiego ugrupowania na południe Ukrainy, gdzie kontrofensywa Sił Zbrojnych Ukrainy rozpoczęła się ponad tydzień temu.
"Ukraina wykazała się sprytem"
Co ciekawe, pierwsze informacje o aktywizowaniu się ukraińskich wojsk pod Bałakliją (pierwszą wyzwoloną miejscowością podczas obecnej ofensywy pod Charkowem) zaczęły pojawiać się na portalach społecznościowych 6 września po południu. Jako pierwsi napisali o tym na Telegramie… rosyjscy propagandyści.
- To niewątpliwy sukces Ukrainy, która "buja rosyjską łódką, przechylając ją to na południe, to na północ" - mówi WP gen. Stanisław Koziej, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
I jak dodaje, Rosja najwyraźniej utraciła możliwość prowadzenia ofensywy strategicznej na większą skalę. - Ukraina wykazała się sprytem. Dłuższa aktywność na południowym froncie zmusiła Rosjan do przerzucenia lepszych jednostek w rejon Chersonia. Z kolei wokół Charkowa zostały jedynie pomocnicze jednostki m.in. żołnierze Rosgwardii, zdecydowanie słabsze od pozostałych - ocenia gen. Stanisław Koziej.
W podobnym tonie wypowiada się prof. Piotr Grochmalski. Ofensywy pod Charkowem nie da się rozpatrywać w oderwaniu od kontrnatarcia pod Chersoniem.
- To naczynia połączone. Przy minimalnych stratach udało im się stworzyć zagrożenie w rejonie Chersonia i sprowokować Rosjan, by ściągnęli w tamten rejon oddziały 1. Gwardyjskiej Armii Pancernej. A w istocie od dawna "polowali" na moment do kontrnatarcia pod Charkowem. Chcieli przejąć lub zniszczyć centrum logistyczne w Kupiańsku i rozbić korytarz, którym szło zaopatrzenie Rosjan - mówi prof. Piotr Grochmalski.
Zdaniem gen. Stanisława Kozieja, obecne działania pod Charkowem stawiają Rosję w trudnym położeniu. - Putin stoi przed wielkim dylematem. Jeżeli nadal oczekuje kapitulacji i włączenia ziem w Donbasie oraz południowych obszarów do Federacji Rosyjskiej, to musi ogłosić powszechną mobilizację. Żeby to zrobić, musiałby powiedzieć narodowi, że to koniec operacji specjalnej, a początek wielkiej wojny ojczyźnianej. Tyle że Rosjanie nie chcą umierać ani za Putina, ani za jego wojnę. Im dłużej ten konflikt będzie trwał, a Ukraina będzie tak skutecznie działać jak na południu i pod Charkowem, tym Putin będzie miał coraz większe problemy w swoim kraju - ocenia gen. Stanisław Koziej.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski