"Będą cierpieć w piekle". Porażające słowa Stefana W.
Oskarżany o zabójstwo Pawła Adamowicza Stefan W. chciał w trybie "natychmiastowym" opuścić areszt. Złożył w tej sprawie oficjalny wniosek. Pisał w nim, jak cytowała sędzia Aleksandra Kaczmarek, że w innym wypadku "wasze rodziny i dzieci będą wiecznie cierpieć w piekle". Sąd nie uwzględnił wniosku. W trakcie wtorkowej rozprawy przesłuchanych zostało kilku świadków
We wtorek w Sądzie Okręgowym w Gdańsku odbyła się 21 rozprawa w sprawie zabójstwa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Oskarżony Stefan W. został doprowadzony z pobliskiego aresztu śledczego do największej sali sądu. Usiadł w specjalnie wydzielonym pomieszczeniu za szklaną szybą.
Zaskakująca argumentacja Stefana W.
Jeszcze przed przesłuchaniem świadków, przewodnicząca składu orzekającego, sędzia Aleksandra Kaczmarek ujawniła, że Stefan W. złożył "wniosek o natychmiastowe uchylenie tymczasowego aresztowania, bo inaczej wasze rodziny i dzieci będą wiecznie cierpieć w piekle" - cytowała sędzia pismo oskarżonego. Wniosku nie poparł prokurator, ani oskarżyciel posiłkowy. Sąd go nie uwzględnił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Upokorzyli tym żołnierzy Putina. Tak Rosjanie śpiewali hymn Ukrainy
Podczas procesu odtworzono też nagrania wideo ze sceny WOŚP, na których widać moment ataku na prezydenta Gdańska - m.in. zatrzymanie Stefana W. oraz próby pomocy Adamowiczowi. Po tych czynnościach sąd rozpoczął przesłuchania świadków.
Przesłuchania kolejnych świadków ws. zabójstwa Adamowicza
Świadek, były policjant komisariatu we Wrzeszczu, a dziś emeryt Jacek P., powiedział, że pod koniec listopada 2018 skontaktowała się z nim matka oskarżonego i przekazała, że syn opuszcza zakład karny na Przeróbce i jest bardzo zaniepokojona jego stanem i zachowaniem. - Opowiadał, że po wyjściu z zakładu karnego coś zrobi - b. funkcjonariusz zeznawał, że informacje od matki potraktował poważnie i przygotował tzw. okólnik dla innych jednostek policji nt. Stefana W., bo mógł być niebezpieczny. Informacje przekazał też komendantowi komisariatu we Wrzeszczu.
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ
- Na początku grudnia Stefan W. wyszedł na wolność. Skontaktowałem się z matką. Mówiła, że jest w domu. Mieszka i chodzi na spacery - mówił b. funkcjonariusz. Stefan W. nie chciał zadawać pytań świadkowi. Stwierdził jedynie, że "wie wszystko i jest ponad Bogiem".
Stefan W. i jego "podręcznik użycia broni"
Kolejny świadek, również emerytowany funkcjonariusz, wykładowca ze szkoły policyjnej oraz zawodnik i trener sztuk walki Damian B. analizował na potrzeby śledztwa m.in. "Podręcznik użycia broni", który został znaleziony w mieszkaniu Stefana W. Wskazywał fragmenty, które mogą mieć związek z przygotowaniem zabójstwa oraz analizował sposób zadania ciosów przez podsądnego.
Kolejny świadek zeznający we wtorek, to Wiesław K., który siedział z W. w jednej celi w zakładzie karnym. Mężczyzna stwierdził, że Stefan W. był bardzo spokojny. Przyznał, że jest zaskoczony czynem Stefana W., "bo ludzie coś mówią, a niekoniecznie to robią". Podkreślał jednocześnie, że Stefan W. miał twierdzić, że będzie sławny i coś zrobi. - Nie potraktowałem tego na serio, bo on był bardzo spokojny - mówił Wiesław K..
Stefan W. liczył na uznanie go za niepoczytalnego
Inny świadek - Jarosław G.W., który również przebywał przez trzy tygodnie z W. w jednej celi, podczas śledztwa stwierdził, że wnioskował, że Stefan był zwolennikiem PiS. Na sali sądowej świadek nie pamiętał wiele ze wspólnej odsiadki z oskarżonym o zabójstwo Adamowicza.
Funkcjonariusz Służby Więziennej Paweł T. zeznał, że raz miał dłuższy kontakt ze Stefanem W. w areszcie śledczym w Gdańsku. - Zapytałem dlaczego, to zrobił? - powiedział T. i przyznał, że sporządził z rozmowy notatkę. Według zeznań złożonych w trakcie śledztwa przez funkcjonariusza SW, Stefan W. już po zabójstwie był przekonany, że zostanie uznany za niepoczytalnego i trafi do szpitala psychiatrycznego. Rozprawę odroczono do 14 grudnia br.
Stefan W. jest oskarżony o dokonanie zabójstwa w zamiarze bezpośrednim w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie, a także o popełnienie przestępstwa zmuszania innej osoby do określonego zachowania. Obu przestępstw oskarżony miał dopuścić się w warunkach powrotu do przestępstwa. Oskarżonemu grozi od 12 lat do dożywotniej kary więzienia.
W opinii biegłych, gdy 13 stycznia 2019 r. wszedł na scenę i zaatakował nożem Pawła Adamowicza, miał ograniczoną poczytalność. Może to wpłynąć na wysokość kary więzienia. Sąd może zastosować jej nadzwyczajne złagodzenie.
Źródło: PAP
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski