Awantura może uchronić Polskę od kompromitacji. Morawiecki jeszcze podziękuje Szyszce
Jan Szyszko broni straconej pozycji. Upiera się, że nadal jest przewodniczącym Konferencji Klimatycznej COP24. Tymczasem premier Morawiecki powierzył to stanowisko komuś innemu. Sytuacja jest co najmniej żenująca.
30.04.2018 | aktual.: 30.04.2018 13:37
W piątek premier Mateusz Morawiecki wskazał wiceministra energii Michała Kurtykę na stanowisko przewodniczącego, nazywanego też prezydentem, Konferencji Klimatycznej COP24, która w grudniu odbędzie się w Katowicach. Wcześniej miał to prestiżowe stanowisko piastować minister środowiska Jan Szyszko, który uważa, że już w maju ubiegłego roku został wybrany. Co więcej, w oświadczeniu wydanym 27 kwietnia zapowiedział: "będę wypełniał nałożone na mnie obowiązki Prezydenta w Katowicach w czasie COP 24 i w całym czasie Prezydencji".
Warto więc rozstrzygnąć o co chodzi zanim do Polski zaczną zjeżdżać się delegaci z całego świata i mała, personalna wojenka wśród rządzących przerodzi się w międzynarodowy skandal. Po pierwsze, zgodnie z Regułą 22 regulaminu przyjętego w 1996 r. określającego funkcjonowanie ONZ-towskiej organizacji nadzorującej walkę ze zmianami klimatycznymi, prezydent wybierany jest na początku pierwszego posiedzenia szczytu. Urzędnik taki pełni swoją funkcję przez rok, przewodniczy obradom COP i innym spotkaniom klimatycznym.
Aż do grudniowego szczytu w Katowicach prezydentem będzie premier Fidżi Frank Bainimarama wybrany podczas COP23 w Bonn 13 listopada 2017 r. W swoim oświadczeniu Jan Szyszko podkreśla, że w już w maju "zostałem wybrany na stanowisko Przewodniczącego COP 24 przez grupę państw regionu Europy Wschodniej", a następnie dodanej "w czasie KOP 23 w Bonn nominowano mnie do pełnienia tej funkcji w czasie COP 24". Nadużyciem jest więc tytułowanie siebie w oświadczeniu jako "Prezydent COP24".
Były minister ochrony środowiska rzeczywiście został nominowany, co potwierdza dokumentacja ONZ. Ma też rację podkreślając, że nie jest to nominacja instytucjonalna, czyli prezydentem Cop nie musi być szef urzędu ds. klimatycznych danego państwa. Myli się jednak twierdząc, że funkcja przypisywana jest konkretnemu politykowi wskazanemu w nominacji.
Morawiecki może wymienić Szyszkę
Tu również można odwołać się do regulaminu z 1996 r., który w Regule 25 stwierdza, że Strona, a więc państwo, ma prawo wymienić urzędnika, jeżeli pierwotnie powołany nie może dokończyć kadencji lub wypełniać swoich funkcji. Oznacza to, że premier Mateusz Morawiecki jak najbardziej miał prawo wskazać innego nominata, co w żaden sposób nie narusza ONZ-towskiego zwyczaju rotacyjnego wskazywania przewodniczącego przez jedną z 5 grup regionalnych. Po prostu tym razem to Europa Wschodnia wskazuje przewodniczącego, a kraje regionu postanowiły, że będzie to Polak.
Zastanawiać się można jedynie, czy powierzenie tej funkcji Michałowi Kurtyce, czyli wiceministrowi energii, nie obniża rangi prezydenta COP. Obecnie jest to premier Fidżi którego poprzednikiem był szef dyplomacji Maroka poprzedzony przez ministra spraw zagranicznych Francji, a wcześniej ministra ochrony środowiska Peru.
Prezydentami Konferencji Klimatycznej byli także ministrowie ochrony środowiska Marcin Korolec (COP19) i Maciej Nowicki (Cop14). Jan Szyszko, który stał już na czele biura COP5 był sekretarzem stanu i pełnomocnikiem rządu na konferencję klimatyczną. Jeżeli zdziwienie może budzić wiceminister na stanowisku prezydenta COP, to powierzenie tej funkcji zdymisjonowanemu politykowi byłoby niewyobrażalne.
Polski rząd jeszcze Szyszce podziękuje
Patrząc na zamieszanie wokół prezydenta Konferencji Klimatycznej trudno nie odnieść wrażenia, że nagle do świadomości polityków przebił się fakt, iż w ciągu kilku miesięcy muszą zorganizować wielkie, międzynarodowe wydarzenie. Do tej pory priorytety były zupełnie gdzie indziej. Nic dziwnego, skoro rząd musi zajmować się międzynarodowym kryzysem wywołanym ustawą o IPN, walką o budżet unijny i ciągłymi wojenkami wewnętrznymi.
O bałaganie, jeśli nie lekceważeniu zbliżającej się konferencji w Katowicach, świadczy fakt, że pomimo miesięcy, które minęły od rekonstrukcji rządu, nikt nie wpadł na pomysł zaktualizowania strony internetowej cop24.gov.pl, która informuje, że "Polska po raz trzeci będzie przewodniczyć Konwencji Klimatycznej a prof. Jan Szyszko, polski minister ochrony środowiska, drugi raz obejmie stanowisko Prezydenta COP".
Za pół roku do Katowic przylecą tysiące delegatów z całego świata, w tym wielu znaczących polityków. Może okazać się jeszcze, że premier Mateusz Morawiecki będzie miał powód dziękować Janowi Szyszce nie tyle za wywołanie "awanturki" o stołek, co za zwrócenie uwagi na zbliżające się wydarzenie. Jeszcze jest czas, żeby wszystko przygotować jak należy i uniknąć kompromitacji, która, patrząc na zamieszanie wokół nominacji przewodniczącego, wisi w powietrzu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl