Atak terrorystyczny w Nowej Zelandii. Ujawniono wstrząsające fakty
Do ataku terrorystycznego w markecie w Nowej Zelandii doszło w piątek. Służby zastrzeliły napastnika. Mężczyzna zmarł na miejscu. To 32-letni Ahamed Aathil Mohamed Samsudeen ze Sri Lanki. Terrorysta był znany służbom. Uważany był za potencjalnie jednego z najniebezpieczniejszych ekstremistów. 32-latek był śledzony przez służby.
32-latek zaatakował ludzi w piątek w supermarkecie w Auskland w Nowej Zelandii. Wcześniej media informowały o 6 rannych, według "The Sun" poszkodowanych jest 7.
Jak przekazał serwis, tożsamość dżihadystów była chroniona przez surowe przepisy Nowej Zelandii dotyczące prywatności. Jednak rodzinie 32-latka nie udało się uzyskać tzw. nakazu wstrzymania. Nie uchroniono jego imienia oraz wizerunku.
Jak poinformował zagraniczny serwis, Samsudeen był uważany za jednego z potencjalnie najniebezpieczniejszych ekstremistów.
Zobacz też: Stan wyjątkowy. Gen. Stanisław Koziej o działaniach służb
Terrorysta był znany służbom
Od 2016 roku jego nazwisko widniało na liście obserwowanych terrorystów. W ostatnich tygodniach był pod obserwacją 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. 32-latkowi groziła także deportacja.
Zagraniczny portal wskazał, że po ujawnieniu tych okoliczności, pojawiły się pytania, w jaki sposób mężczyźnie udało się zaatakować w sklepie.
32-latek miał status uchodźcy
Samsudeen do Nowej Zelandii przeniósł się w 2011 roku. Dwa lata później otrzymał status uchodźcy. Następnie został skazany za terroryzm.
Władze Nowej Zelandii od 2018 roku toczyły dyskusje o tym, aby cofnąć mu status uchodźcy. W tym temacie nie podjęto żadnej decyzji.
32-latek twierdził, że on i jego ojciec zostali zaatakowani, porwani i torturowani z powodu ich pochodzenia, a także statusu Tamilów - grupy mniejszościowej prześladowanej na Sri Lance.
Mężczyzna otrzymał azyl ze względu na to, że na jego ciele były widoczne blizny. Psycholog potwierdził, że Samsudeen cierpi na depresję oraz zespół stresu pourazowego.
Terrorysta propagował ISIS
"The Sun" przekazał, że uważa się, iż terrorysta zradykalizował się przez propagowanie ISIS w sieci.
Na portalach społecznościowych 32-latek pisał o tym, że pewnego dnia wróci do swojego kraju i znajdzie "szumowiny kiwi". Dodał, że wtedy "pokaże im, co się stanie, gdy zadziera się z S".
Terrorysta miał powiedzieć współmiernemu w meczecie, że planuje dołączyć do ISIS w Syrii. Dodał, że jeśli zostanie powstrzymany przed wyjazdem, popełni losowy atak nożem w stylu "samotnego wilka".
Mężczyzna w 2017 roku został aresztowany na lotnisku w Auckland po tym, jak zarezerwował bilet w jedną stronę do Singapuru.
Policja w trakcie przeszukania jego mieszkania znalazła filmy oraz pieśni, które wychwalają ISIS. Oprócz tego zabezpieczono obrazy sadystycznej przemocy.
Początkowo tamtejsza prokuratura próbowała oskarżyć mężczyznę o próbę ataku terrorystycznego. Samsudenn przyznał się do winy. Zmniejszono mu zarzuty.
Terrorysta zeznał, że znaleziony materiał służył mu do badania swojej religii. Jednak w zabezpieczonych pieśniach znalazły się teksty o "piciu krwi niewiernych" oraz ścinaniu głów ofiarom.
"Wsadziliście mnie do więzienia, bo jestem muzułmaninem i nie podoba wam się moja religia, to czyni was wrogiem. Allah mówi, że zostaniecie ukarani" - cytuje słowa terrorysty portal.
32-latek nadzorowany przez służby
Służby pilnowały go, ze względu na to, że uważano go za wyjątkowo niebezpiecznego. Jednak jak się okazuje, 24-godziny zespół nadzoru, który śledził 32-latka przez 53 dni, nie poszedł za nim do marketu, gdzie dokonano ataku.
Jako powód wskazano obawę, że "wysoce paranoidalny" napastnik może ich zauważyć. Z racji obostrzeń wprowadzonych przez COVID-19 w sklepach może przebywać ograniczona liczba osób. Istniało ryzyko, że Samsudeen rozpozna policjantów.
Terroryście pozwolono wędrować przez 10 minut po sklepie. Ten chwycił nóż kuchenny i wpadł w szał. Samsudeen zaatakował łącznie 7 osób. Krzyczał wtedy m.in. "Allah, Allah".
W ciągu 60 sekund od usłyszenia krzyków i zobaczenia ludzi uciekających ze sklepu służby zastrzeliły 32-latka. Zmarł on na miejscu.
Atak w Nowej Zelandii. Relacje Świadków
- To się stało dosłownie przed moimi oczami. Byłem na zakupach i zbliżałem się do stoiska z mlekiem, gdy nagle usłyszałem, jak ktoś krzyczy +Allahu Akbar+ (Bóg jest wielki - przyp. red.) i po prostu biegnie" - relacjonował świadek ataku.
- Miał nóż, naprawdę wielki nóż, powiedziałbym, że długości ramienia. To było przerażające. Był ze cztery, pięć kroków ode mnie, a ja miałem czystą drogę ucieczki, więc uciekłem - dodał.
Źródło: "The Sun", PAP