"Ardan żyje w świecie, w którym źli ludzie spiskują przeciwko niemu". Politycy oceniają ruch byłego ministra z PiS

Były szumne zapowiedzi, plany stanięcia na czele nowej partii, a nawet sugerowanie możliwości startu w wyborach prezydenckich. Dziś Jan Krzysztof Ardanowski musi zderzyć się z rzeczywistością: własnej partii brak, posłów chętnych do budowania z nim nowej formacji również, a winę za to mają ponosić spiskowcy i służby specjalne. Przynajmniej tak sugeruje były minister rolnictwa.

Jan Krzysztof Ardanowski ma kłopoty
Jan Krzysztof Ardanowski ma kłopoty
Źródło zdjęć: © Licencjodawca | Mateusz Grochocki
Michał Wróblewski

- Sprawa zapewne łączy się z moimi planami politycznymi. Komuś to mocno zaczyna przeszkadzać, może ktoś się tego boi, że może powstać nowa siła na prawicy. Sprawa jest dęta - tak Jan Krzysztof Ardanowski z koła polskiego Kukiz’15 skomentował w "Sygnałach Dnia" Polskiego Radia tekst opublikowany 27 września w Wirtualnej Polsce.

Jak piszą Paweł Figurski i Szymon Jadczak, trwa śledztwo w sprawie gigantycznych strat w Krajowym Ośrodku Wspierania Rolnictwa w czasach rządów PiS. "Były wiceminister rolnictwa Tadeusz Romańczuk, który ma zarzuty w tej sprawie, pojawił się w KOWR ze swoim byłym zwierzchnikiem, a obecnie posłem - Janem Krzysztofem Ardanowskim. Chcieli wydobyć dokumenty związane ze śledztwem. Nie tylko oni. Wcześniej zrobił to Grzegorz P., inny bohater afery" - piszą autorzy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

170 milionów złotych - tyle wyniosły straty związane z nieprawidłowościami w Krajowym Ośrodku Wspierania Rolnictwa. Chodzi o pieniądze, które trafiły do firmy Eskimos oraz spółdzielni Bielmlek. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Regionalna w Warszawie.

Sprawa Eskimosa dotyczy zlecenia tej firmie bez żadnego przetargu skupu jabłek za 100 milionów złotych, co doprowadziło KOWR do strat i oskarżeń o niegospodarność. Z kolei w przypadku Spółdzielni Mleczarskiej Bielmlek, której długi w pewnym momencie przekroczyły wartość jej majątku, KOWR udzielił gwarancji kredytowych na 30 milionów złotych, żeby ratować upadający podmiot. Skończyło się bankructwem i utopieniem pieniędzy.

W momencie gdy podpisywano te dokumenty, wiceministrem rolnictwa kontrolującym KOWR był Tadeusz Romańczuk związany od lat z Bielmlekiem. Gdy został senatorem PiS, funkcję prezesa spółdzielni przejęła od niego córka. A pomysł na skup jabłek, który skończył się aferą Eskimosa, wymyślił zwierzchnik Romańczuka, czyli minister Jan Krzysztof Ardanowski. Teraz okazuje się, że podejrzani w tej sprawie chcieli z prokuratury wydobyć dokumenty, na podstawie których zostali obciążeni zarzutami. Ardanowski miał im w tym pomagać.

- Te dokumenty, potwierdzające uczciwość i niewinność oskarżanych osób, miałem prawo otrzymać - twierdzi Ardanowski w wywiadzie dla Radiowej Jedynki. I wciąż broni Tadeusza Romańczuka.

Więcej szczegółów na ten temat TUTAJ.

Z WP Ardanowski od wielu miesięcy nie chce rozmawiać. Tym razem WP również zapytała byłego ministra rolnictwa o cel wizyty w KOWR. - A co to pana obchodzi? Do widzenia - odparł Jan Krzysztof Ardanowski na prośbę naszego reportera i przerwał rozmowę.

Świat spisków i służb

- Ardan żyje w świecie, w którym źli ludzie spiskują przeciwko niemu. Od tych spraw z Bielmlekiem i KOWR-em, a zwłaszcza po tym, jak był robiony Pegasusem przez służby Kamińskiego, wydaje mu się, że służby uwzięły się na niego i chcą go zniszczyć - mówi Wirtualnej Polsce polityk dobrze znający Ardanowskiego.

Podobnie twierdzą inni nasi rozmówcy zarówno z PiS, jak i z Konfederacji, z którą były minister rolnictwa ma dobre relacje.

Ardanowski twierdzi w rozmowach ze znajomymi, że służby i "źli ludzie" wykorzystują do nagonki na niego dziennikarzy. Polityk miał tak powiedzieć co najmniej kilku osobom. Tyle że to nieprawda. Ale wytłumaczenie może być dobrym sposobem na "legendowanie" się na progu budowy "nowej formacji na scenie politycznej".

Jan Krzysztof Ardanowski i Jarosław Kaczyński, sierpień 2023 r.
Jan Krzysztof Ardanowski i Jarosław Kaczyński, sierpień 2023 r.© EAST_NEWS | Michal Zebrowski

Były minister od wielu miesięcy zapowiadał stworzenie nowego ruchu politycznego. Przekonywał, że powoła co najmniej 15-osoby klub parlamentarny, do którego dołączą m.in. zniechęceni do Jarosława Kaczyńskiego posłowie PiS. Na zapowiedziach się skończyło.

Ardanowski ostatecznie trafił do trzyosobowego koła poselskiego Pawła Kukiza. Żaden parlamentarzysta nie wyraził bowiem chęci budowy z nim klubu.

Były minister rolnictwa nie zdołał też stanąć na czele nowej formacji, którą od początku do końca sam by zbudował. Jak sam dziś przyznaje, zaprosili go do niej inni. - Ruch Kontroli Wyborów, Ruch Obrony Polaków, dawni działacze opozycji demokratycznej zaprosili mnie do tej partii. Partia będzie jednym z elementów integracji prawicy - mówił w Polskim Radiu, odnosząc się do informacji o zarejestrowaniu Wolności i Dobrobytu.

Wielki namiot

Przypomnijmy: w lipcu Ardanowski po 23 latach przynależności do PiS opuścił ugrupowanie. W mediach mówił otwarcie, że "Kaczyński przestał być dla niego punktem odniesienia", a "PiS chyba nie rozumie zmian, które zachodzą". Opowiedział też, że od Mariusza Kamińskiego miał usłyszeć: "Nie podskakuj, bo na ciebie, k***, nic nie mamy, ale jak trzeba, to znajdziemy".

Nowe ugrupowanie Ardanowskiego, który po odejściu z PiS zasilił klub Pawła Kukiza ma w założeniu zintegrować prawicę "niczym wielki namiot", jak powtarza Ardanowski w wywiadach. Szkopuł w tym, że były minister rolnictwa od dawna uderza w PiS i samego Jarosława Kaczyńskiego. Z partii również odszedł na własną prośbę.

W 2020 o Ardanowskim zrobiło się głośno, gdy stanął na czele buntu posłów PiS przeciwko tzw. piątce dla zwierząt forsowanej przez kierownictwo partii, a przede wszystkim Jarosława Kaczyńskiego.

Ardanowski za sprzeciw w głosowaniu sejmowym został zawieszony w partii, ale niedługo potem "wrócił" na jej łono. Mimo to pozostał krytyczny wobec władz PiS. Nawiązał również bliższą współpracę z Kancelarią Prezydenta. Został doradcą Andrzeja Dudy i stanął na czele prezydenckiej Rady ds. Rolnictwa.

Były minister w rządzie PiS wciąż kandydował z list tej partii w wyborach parlamentarnych. A gdy dostał się do Sejmu, znów zaczął krytykować macierzystą formację i jej lidera.

Od miesięcy Ardanowski chodzi po mediach i powtarza, że "czas Jarosława Kaczyńskiego się skończył", a PiS zostało opanowane przez "bezideowe, tłuste koty" bez pomysłu na przyszłość formacji. O partii mówił jednoznacznie: że nie ma szans na samodzielny powrót do władzy.

Plan nie wypalił

Dlatego też - jak ujawniła na początku czerwca Wirtualna Polska - Jan Krzysztof Ardanowski wymyślił, że powoła do życia nową inicjatywę polityczną. Najpierw koło poselskie, następnie klub parlamentarny, a na końcu - pełnoprawną partię, która będzie mogła wystawić listy kandydatów w wyborach parlamentarnych.

Na razie nic z tego nie wyszło. Były minister rolnictwa rozmawiał z wieloma parlamentarzystami z różnych klubów - PiS, Konfederacji, PSL - ale nikt nie był zainteresowany odejściem ze swoich formacji i wsparciem nowej.

- Patrzymy na to, co robi Krzysztof, z życzliwością. Ale nikt nie będzie angażował się w projekt, który nie istnieje - mówi polityk Konfederacji.

Inny ze złośliwością dodaje: - Gdyby nie wy, dziennikarze, to nikt by o tej medialnej "partii" nie słyszał.

Wedle nieoficjalnych informacji WP, Jarosław Kaczyński miał wysłać sygnał swoim politykom, by nawet nie myśleli o rozmowach z Ardanowskim na temat dołączenia do jego inicjatywy. Jak słyszymy, stanowczego zakazu nie było, bo… nie musiało go być.

- Nikt nie chce odchodzić z PiS i iść za Ardanowskim. Każdy w PiS wie, że na prawicy poza PiS nie ma życia. I Ardanowski też go mieć nie będzie. Chyba że chce zostać gościem na obrzeżach polityki - mówi jeden z posłów PiS.

Swoje nadzieje i interesy "lokują" w Ardanowskim m.in. hodowcy norek i przedstawiciele branży futrzarskiej. Wkrótce regulacjami dotyczącymi tej gałęzi zajmie się Sejm, a Ardanowski jest sojusznikiem futrzarskich biznesów. - Pewnie również na tym temacie będzie chciał się wybijać - słyszymy od naszych rozmówców.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie
Węgierska pokusa PiS [OPINIA]
Tomasz P. Terlikowski
Komentarze (464)