PublicystykaAndrzej Duda pokazał, że się interesuje, ale nic nie może

Andrzej Duda pokazał, że się interesuje, ale nic nie może

Minister Antoni Macierewicz publicznie lekceważy prezydenta Andrzeja Dudę. A głowa państwa po zasygnalizowaniu, że dostrzega problem w zarządzaniu armią, wycofuje się na bezpieczną pozycję obserwatora. Dał tego dowód w wywiadzie dla TVP.

Andrzej Duda pokazał, że się interesuje, ale nic nie może
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta
Jacek Gądek

26.03.2017 | aktual.: 26.03.2017 14:58

Miesiącami dyrektor Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta Marek Magierowski zapewniał, że „pan prezydent na tyle często spotyka się z panem ministrem, że jeżeli nawet ma jakiekolwiek wątpliwości, to te wątpliwości są wyjaśniane natychmiast”. Ale z czasem ten ton się zmienił. W połowie marca stwierdził już, że dalej panowie się spotykają, ale dochodzi do "różnicy zdań, w różnych kwestiach, także personalnych".

Rozmawiali, ale głowa państwa w końcu wysłała dwa pisma do ministra. To demonstracja braku zaufania i tego, że słowa okazywały się nic nie znaczyć, więc konieczne stały się urzędowe dokumenty. Prezydent pokazuje, że się jednak interesuje wojskiem, którego jest konstytucyjnym zwierzchnikiem, ale jednocześnie z jego korespondencji z Macierewiczem wynika, że Duda nic tu nie może. Jego wpływ na Antoniego Macierewicza jest żaden. A nawet ma kłopot z pozyskiwaniem informacji od ministra. Bo dlaczego prezydent tak mocno i z niepokojem dopytuje o wakaty na stanowiskach attaché wojskowych w kilku państwach, skoro minister odpowiada, że przecież decyzje już podjął, a teraz są dopełniane procedury i formalności?

Od samego początku tego rządu Antoni Macierewicz prezydenta Andrzeja Dudy nie traktuje jak poważnego partnera, de facto nie uznaje też zwierzchnictwa premier Beaty Szydło, a nawet opiera się w realizowaniu publicznych wezwań ze strony prezesa Jarosława Kaczyńskiego, co widać po sprawie Bartłomieja Misiewicza.

W sprawach wojska prezydenta jest wycofany. Dowodzi tego także jego najnowszy wywiad dla TVP. Choć wielu - nawet bliskich PiS-owi wojskowych i początkowo z nadzieją patrzących na Macierewicza - zwraca uwagę, że czystka w wojsku jest błędem ministra, to prezydent mówi, że problemu nie widzi. Gdyby bowiem Andrzej Duda stwierdził publicznie, że tu problem jednak jest, to byłaby to deklaracja politycznej wojny z ministrem Antonim Macierewiczem. Prezydent nawet gdyby dostrzegał problem odejść z wojska, to i tak ma zbyt słabą pozycję, aby na taką wojnę pójść. - Ja sytuację obserwuje i monitoruję - nieprzypadkowo więc stwierdził Andrzej Duda. A jego pisma to już nie jakieś "zastrzeżenia", ale jedynie "pytania".

Kolejni generałowie i pułkownicy jednak odchodzą. Nie są to jednak liczby, które by jakoś szczególnie odbiegały od tego, co armia notowała w poprzednich latach (Czytaj więcej).

Ale już wymiana 90 proc. stanowisk dowódczych w Sztabie Generalnym i 82 proc. w Dowództwie Generalnym może zachwiać instytucjami.

I kolejny wątek z wywiadu głowy państwa. Macierewicz wskazał w czasie debaty w Sejmie, że odejścia wojskowych z armii były też związane z kwestiami lustracyjnymi. Prezydent Andrzej Duda pokrewną sprawę - szkolenia wojskowych na uczelniach radzieckich - też wskazał. Bijąc w swoich krytyków zarzucił gen. Stanisławowi Koziejowi (byłemu szefowi BBN za prezydentury Bronisława Komorowskiego, a teraz krytykowi Macierewicza i Dudy), że odbywał kursy na moskiewskiej uczelni. Mając z kolei kłopot z przypomnieniem sobie nazwiska gen. Mieczysława Cieniucha (szefa Sztabu Generalnego po katastrofie smoleńskiej, obecnie nie udziela się publicznie) wskazał na to, że kończył moskiewską uczelnię.

Ale co to ma wspólnego z generałami, którzy odchodzą teraz, a z radzieckimi uczelniami nie mieli do czynienia? Andrzej Duda podkreślał, że jego zdaniem nie powinno być tak, że dowódcami są ludzie, którzy uczyli się na studiach w Moskwie w latach 70 i 80. Najważniejsi generałowie, którzy za jego kadencji odchodzą z armii, mają przecież w życiorysach uczelnie z USA, Wielkiej Brytanii czy Kanady. A nie Związku Radzieckiego. Odchodzą, bo mimo że pełnią stanowiska, to nie mają wpływu na decyzje - w tym personalne. Są pomijani, lekceważeni, nie mogą się spotkać z szefem MON. Ale odpowiedzialność ponoszą. Kwestie honorowe są emocjonalnie istotne, ale jednak marginalne - odbieranie honorów przez Bartłomieja Misiewicza to nie jest kwestią, o którą mogłaby się rozbić generalska kariera.

I na koniec. W wywiadzie dla TVP Duda bez pytania o ewentualną dymisje Macierewicza wyśmiał sugestie, że taki ma cel. Prezydent i minister mają się spotkać 31 marca w BBN. I wcale - wedle zapewnienia Biura - nie jest to wezwanie na dywanik, ale było ono planowane od dawna.

Zobacz także
Komentarze (0)