"Washington Post" o Trumpie. Pisze o "pokoleniowym osiągnięciu"
Prezydent Trump może śmiało przypisać sobie pokoleniowe osiągnięcie na Bliskim Wschodzie - napisał w poniedziałek "Washington Post" w komentarzu redakcyjnym na temat porozumienia o zakończeniu walk w Strefie Gazy. Dziennik przestrzega jednak, że jest to pierwszy krok żmudnego procesu.
"W regionie, w którym Stany Zjednoczone odniosły w ostatnich dekadach niewiele sukcesów dyplomatycznych, prezydent może uczciwie przypisać sobie pokoleniowe osiągnięcie" - napisała rada redakcyjna waszyngtońskiego dziennika.
Sceny w Izraelu. Moment incydentu w trakcie przemowy Trumpa
"Jednocześnie stanowi to pierwszy etap tego, co będzie żmudnym procesem. To, czy ten rozdział doprowadzi do trwałego pokoju, zależy od dalszego osobistego zaangażowania Trumpa i roli Ameryki jako głównego gwaranta porozumienia pokojowego" - dodała.
"Washington Post" o "dużym ryzyku"
Autorzy stwierdzili, że plan Trumpa, zakładający stanięcie na czele międzynarodowej Rady Pokoju nadzorującej tymczasowe władze w Strefie Gazy, a także udział żołnierzy USA w monitorowaniu rozejmu, wiąże się z dużym ryzykiem.
"Kiedy prezydent Ronald Reagan wysłał marines do nadzorowania ewakuacji palestyńskich bojowników z Bejrutu w 1983 roku, w zamachu samobójczym zginęło 241 amerykańskich żołnierzy. Przedstawiciele administracji Trumpa zapewniają Amerykanów, że w Strefie Gazy nie pojawią się żadne siły lądowe" - przypomina gazeta.
Co z państwem palestyńskim?
Autorzy wymieniają też inne przeszkody: wątpliwości i ryzyka związane z faktycznym rozbrojeniem Hamasu czy zapewnienie, by grupa nie miała żadnej roli w rządzeniu Strefą Gazy. Dziennik uważa też, że perspektywy na powstanie państwa palestyńskiego są bardziej odległe niż kiedykolwiek.
"Bardziej realistycznym celem jest rozszerzenie Porozumień Abrahamowych. Trump, reprezentowany przez swojego zięcia Jareda Kushnera, pośredniczył w normalizacji stosunków między Izraelem a Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Bahrajnem, Sudanem i Marokiem w 2020 roku. Jednym z powodów, dla których Hamas przeprowadził ataki 7 października, było uniemożliwienie przystąpienia do niego kolejnym krajom muzułmańskim, w tym Arabii Saudyjskiej" - ocenia dziennik.