Odwet za zamach w Kabulu. "Cel został zabity"
Amerykanie przeprowadzili atak na członka Państwa Islamskiego w Afganistanie, który odpowiadał za planowanie przyszłych zamachów terrorystycznych. To odwet za śmierć 13 żołnierzy, którzy zginęli na lotnisku w Kabulu.
Atak przeprowadzono we wschodniej części Afganistanu, w pobliżu granicy z Pakistanem, a dokładnie w prowincji Nanghar.
Wojskowy dron sił Stanów Zjednoczonych wystartował z bazy, która znajduje się poza terenem kraju, i zneutralizował cel, którym był mężczyzna odpowiedzialny za planowanie zamachów terrorystycznych Państwa Islamskiego.
"Cel został zabity"
"Wstępne wskazania mówią, że cel został zabity. Nie wiemy o żadnych ofiarach cywilnych" - napisał w oświadczeniu rzecznika Dowództwa Centralnego USA kpt. William Urban.
13 amerykańskich żołnierzy zginęło w Kabulu
Akcja, przeprowadzona przez Amerykanów, była odwetem za atak terrorystyczny na lotnisku w Kabulu. Przypomnijmy, że w czwartek, 26 sierpnia, ładunki wybuchowe zdetonowało tam dwóch zamachowców-samobójców. Zginęło co najmniej 170 Afgańczyków i 13 żołnierzy ze Stanów Zjednoczonych.
Operacja z użyciem drona miała potwierdzić słowa prezydenta Joe Bidena, że Amerykanie wcale nie potrzebują sił wojskowych na miejscu, aby reagować na zagrożenia terrorystyczne.
Zagrożenie atakami terrorystycznymi
Ambasada USA w Kabulu od kilku dni wydaje ostrzeżenia przed możliwymi atakami terrorystycznymi na lotnisku. Obowiązywały one także w czwartek, kiedy doszło do zamachu. Obywatele Stanów Zjednoczonych są proszeni o to, aby nie zbliżać się do tego miejsca. Żołnierze zabierają ich śmigłowcami bezpośrednio z domów i umówionych miejsc.
Ewakuacja stolicy Afganistanu zgodnie z planem ma zakończyć się we wtorek, 31 sierpnia. Wtedy wojska amerykańskie powinny całkowicie wycofać się z kraju, a kontrolę w pełni przejmą talibowie.