Ataki w Kabulu. Co chce osiągnąć brutalna filia ISIS?
- To radykałowie wśród radykałów i ekstrema wśród ekstremistów. To ludzie, których interesuje jedynie terror - powiedział o Państwie Islamskim Prowincji Chorasan Patryk Kugiel, analityk z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Specjalista nie wyklucza, że możemy spodziewać się kolejnych ataków w Afganistanie.
Okolice lotniska w Kabulu spłynęły krwią. Do brutalnych ataków z udziałem zamachowców-samobójców z czwartku przyznało się Państwo Islamskie Prowincji Chorasan (IS-Ch). To brutalna i fanatyczna filia tzw. Państwa Islamskiego (ISIS), skłócona z talibami.
- Sprawcy ataku dążą do tego, żeby wprowadzić kalifat na terytorium historycznej prowincji Chorasan, jako element dla globalnego kalifatu. Oni mają bardzo uniwersalistyczną agendę, podobnie jak Al-Ka'ida czy wcześniej tzw. Państwo Islamskie. Chcą tę swoją wizję narzucić na całym świecie. W związku z tym ich głównym wrogiem są Stany Zjednoczone, państwa zachodnie i wszyscy ci, którzy z nimi współpracują - powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską Patryk Kugiel.
Jak przekonuje specjalista, fakt, że talibowie zawarli porozumienie z Amerykanami i przestali ich atakować, to jeden z elementów, który mógł przyczynić się do decyzji radykalnej filii ISIS o ataku.
Zobacz też: Zamach w Kabulu. "To zbrodnia przeciwko ludzkości i powrót do mrocznej przeszłości"
- Talibowie i ISIS to organizacje sobie wrogie. Odkąd ISIS pojawiło się w 2015 roku w Afganistanie, zaczęły pojawiać się doniesienia o potyczkach, bitwach, egzekucjach i obcinaniu głów jednym przez drugich. ISIS starali się zwalczyć zarówno talibowie, jak i afgańska armia. Mimo że udało się w ostatnich latach zmniejszyć ich liczebność, to ciągle jest siła mogąca destabilizować sytuację. Zgodnie z ostatnimi danymi w Afganistanie może być aktualnie do 2 tys. bojowników - tłumaczy Kugiel.
Specjalista dodał, że po atakach wyraźnie widać, że Stany Zjednoczone i talibowie mają wspólnego wroga.
- Będą pewnie gotowi współpracować, żeby tego wroga się pozbyć - podkreśla. Kugiel nie wyklucza też, że to talibowie byli jednym ze źródeł USA, które przestrzegało przed możliwymi atakami terrorystycznymi.
Będą kolejne ataki? "Duże prawdopodobieństwo"
Nasz rozmówca przyznaje, że prawdopodobieństwo kolejnych zamachów w Afganistanie jest "bardzo wysokie".
- Chociażby dlatego, że wycofanie wojsk międzynarodowych oznacza też, że szansa na zaszkodzenie Stanom Zjednoczonym na tym terenie się zamyka. Kończy się czas na ewakuację Amerykanów, więc to ostatni moment, jeśli ISIS chce jeszcze zaszkodzić amerykańskim interesom - tłumaczy.
Kugiel dodaje, że nawet jeśli dojdzie do opuszczenia Afganistanu przez Amerykanów, ISIS zostanie na miejscu jeszcze przez jakiś czas.
- Będą chcieli zaszkodzić talibom, bo mogą się obawiać, że czas ich istnienia na tych terenach jest zagrożony. Będą chcieli zdestabilizować sytuację w kraju na tyle, na ile tylko będzie to możliwe - mówi.
Kolejnym powodem, dla którego może jeszcze dojść do ataków terrorystycznych w tym miejscu, jest to, że ich zorganizowanie jest w Afganistanie "szalenie prostą sprawą".
- Dostępność ładunków wybuchowych, zwłaszcza po chaosie ostatniej ofensywy i poddaniu się armii afgańskiej, nie jest i nigdy nie było tam problemem. Wejście w tłum ludzi i wysadzenie się w powietrze jest niestety czymś dość łatwym i wymaga tylko szalonego człowieka, który dąży do zniszczenia i niesienia terroru. Myślę, że ISIS ma jeszcze kilku takich fedainów, którzy gotowi są wyruszyć na samobójczą misję. Dlatego też spodziewałbym się niestety kolejnych prób ataków w najbliższym czasie - ostrzega nasz rozmówca.