Agencja EFE: Putin uratował Asada, ale nie radzi sobie z dżihadystami
• Agencja EFE analizuje sytuację w Syrii
• "Putin uratował rząd Baszara el-Asada, ale nie radzi sobie z zagrożeniem (...) dżihadu"
• Leonid Iwaszow: negocjacje między Moskwą a Waszyngtonem pozwoliły dżihadystom na pozbieranie się
Prezydent Rosji Władimir Putin uratował rząd Baszara el-Asada w Syrii, ale nie radzi sobie z zagrożeniem ze strony dżihadu. Nie chce jednak dać się uwikłać w drugi Afganistan - pisze agencja EFE, podsumowując rozmowy z rosyjskimi ekspertami.
Putin nigdy nie ukrywał, że głównym celem rosyjskiej interwencji wojskowej w Syrii było "ustabilizowanie" pozycji reżimu Asada, który uważa za "prawomocnego reprezentanta" narodu syryjskiego. Moskwa za jedyny możliwy proces pokojowy uważa taki, w którym Damaszek zasiada "w pozycji siły" do stołu rokowań; inne rozwiązanie oznaczałoby bowiem nieuniknioną dezintegrację Syrii, tj. rozczłonkowanie jej przez terrorystów - pisze korespondent hiszpańskiej agencji w Moskwie, Ignacio Ortega.
Prezydent Rosji specjalnie pojawił się ponownie przed rokiem - po dziesięciu latach nieobecności - na Zgromadzeniu Generalnym ONZ, aby wezwać Zachód do utworzenia szerokiej międzynarodowej koalicji przeciwko terroryzmowi w Syrii oraz Iraku, chociaż decyzja o tym, aby interweniować w Syrii już zapadła.
- Rosja wypełniła swą misję. Nie dopuściła do tego, aby terroryzm zniszczył suwerenny kraj, to znaczy Syrię. Dżihadyści ponieśli znaczne straty i prowadzą walki w odwrocie - powiedział EFE gen. Leonid Iwaszow, b. szef rosyjskiej Akademii Problemów Geopolitycznych.
Rosyjskie lotnictwo dokonało kopernikańskiego przewrotu w sytuacji na froncie, ponieważ zmusiło Państwo Islamskie do cofnięcia się i pozwoliło syryjskiej armii rządowej umocnić swe pozycje w takich strategicznie ważnych prowincjach, jak Damaszek, Hims i Latakia - tak według Ortegi wygląda rosyjska ocena rozwoju sytuacji w Syrii.
- Nikt jednak nie miał pojęcia, w jak fatalnym stanie znajduje się armia syryjska. Rosjanie zobaczyli, że mają do czynienia jedynie z nielicznymi, izolowanymi jednostkami zdolnymi do boju. Cały ciężar odpowiedzialności za sytuację na frontach spoczywał przez kilka miesięcy niemal wyłącznie na rosyjskim lotnictwie - powiedział EFE ekspert wojskowy Władisław Szurigin.
Gdy tylko syryjskie siły zbrojne odzyskały swą zdolność bojową i zdołały podjąć pierwszą kontrofensywę przeciwko pozycjom dżihadystów, Putin wydał w marcu rozkaz wycofania głównych rosyjskich sił lądowych i samolotów mających swą bazę w Latakii.
Symboliczne odbicie z rąk przeciwników rządu w Damaszku historycznego miasta Palmira pokazało, że reżim Asada odzyskał inicjatywę, ale niepowstrzymany marsz syryjskich wojsk utknął w kwietniu w drugim co do znaczenia syryjskim mieście, tj. w Aleppo.
Kreml i rosyjscy analitycy oskarżają Stany Zjednoczone o to, że doprowadziły do osłabienia rosyjskich operacji wojskowych przeciwko Aleppo pod pretekstem, iż niezamierzoną ofiarą rosyjskich bombardowań stała się umiarkowana opozycja syryjska.
Rosja zgodziła się na zawieszenie nalotów bombowych w zamian za to, że Stany Zjednoczone przekonają opozycję zbrojną, aby opuściła pozycje Frontu al-Nusra (obecnie przemianowanego na Dżabat Fatah al-Szam); Waszyngton nie wypełnił jednak swego zobowiązania - twierdzi Iwaszow.
Trzy miesiące negocjacji między Moskwą a Waszyngtonem pozwoliły dżihadystom na pozbieranie się po stratach zadanych im przez rosyjskie lotnictwo, nagromadzenie broni i przeprowadzenie rekrutacji bojowników w całym regionie, w tym także w Azji Środkowej. - Tym, czego Rosjanie i Syryjczycy nie oczekiwali, było masywne dofinansowanie i dozbrojenie Państwa Islamskiego ze strony Arabii Saudyjskiej i Kataru, a także tureckich służb specjalnych - dodaje analityk.
Podczas gdy dżihadyści kontrolują ponad połowę terytorium, armii syryjskiej brakuje ludzi, ponieważ odwrócili się od niej chrześcijanie i Kurdowie. Ponadto jest osłabiona z braku profesjonalnych kadr dowódczych i szalejącej w jej szeregach korupcji, która sprawiła, że nie popiera jej miejscowa ludność.
Mimo to eksperci wierzą, że Putin nie rozwinie na syryjskim teatrze wojennym większych sił, ponieważ uważa, że jeśli nie wtrącą się Stany Zjednoczone i Turcja, rosyjskie lotnictwo i armia syryjska wystarczą na krótką metę do trzymania na odległość sił dżihadu.
Maksimum, do czego posunął się Kreml, to umocnienie obecności rosyjskiej floty we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego reprezentowanej tam przez okręt flagowy marynarki wojennej lotniskowiec "Admirał Kuzniecow" ze skrzydłem samolotów myśliwskich. Pojawi się on tam pod koniec października.
Rosja może także wciągnąć do działania inne kraje, jak popierający Asada Iran, ale nie zdecydowała się wysłać do Syrii swych regularnych wojsk lądowych.
- Wzrost rosyjskiej obecności wojskowej w Syrii jest możliwy, ale nie byłoby to wyłącznie lotnictwo, lecz także specjalne oddziały komandosów, które zajęłyby się likwidacją głównych dżihadystowskich przywódców - cytuje EFE słowa gen. Iwaszowa.
Niemniej Putin nie zrezygnował jeszcze z doprowadzenia do porozumienia ze Stanami Zjednoczonymi, mimo że nastąpiła eskalacja napięcia po śmierci prawie setki syryjskich żołnierzy wskutek ataku sił amerykańskiej koalicji oraz nalotu na ONZ-owski konwój jadący z pomocą dla Aleppo, o co Moskwa i Waszyngton wzajemnie się oskarżają.
De facto, jak poinformowały w środę rosyjski MSZ i sztab generalny rosyjskiej armii, Kreml zlecił podjęcie na nowo konsultacji w Genewie w sprawie wznowienia dostaw pomocy humanitarnej i rozmów pokojowych.
Podczas gdy niektórzy zachodni liderzy wskazują na to, że Rosja jest zamieszana w zbrodnie wojenne na terenie Syrii, Putin nie chce dać się uwikłać w drugi Afganistan. Nie chce też, aby uznano go nieodwracalnie za wroga sunnitów - podsumowuje EFE.