30-krotność limitu składek ZUS. PiS szuka sojuszników, prezes liczy szable
Miesiąc po wyborach prezes poszedł na wojnę ze wszystkimi: opozycją, którą przy okazji skłócił, koalicjantem, prezydentem. Denerwuje się Antoni Macierewicz, posłowie PiS mówią o błędach. Jarosław Kaczyński jeńców nie bierze. Ale tym razem może przegrać. Chyba że przeprosi się z Lewicą.
Środa, 13 listopada. Wieczór. Grupa posłów PiS nieoczekiwanie składa w Sejmie projekt ustawy, która znosi 30-krotność limitu składek ZUS. Plan w istocie zakłada uderzenie po kieszeniach kilkuset tysięcy pracowników i przedsiębiorców, którzy mieliby sfinansować m.in. 13. i 14. emeryturę.
Ludzie Kaczyńskiego projekt składają wbrew partii Porozumienie wicepremiera Jarosława Gowina. Cel PiS? "Wyszarpać" dodatkowe 7 miliardów złotych, by zrealizować programy społeczne zapowiedziane w kampanii, na które dziś – jak się okazuje – brakuje pieniędzy.
Polityk PiS: – Gowin sugerował w mediach przed wyborami, że jeśli będziemy przepychać ten projekt, to on gasi światło w rządzie. Nie sądzę, żeby Kaczyński chciał się pozbywać Gowina, bo stracimy większość w Sejmie, ale po coś to robi. Czy to jest szantaż, próba wywarcia nacisku? Tak, tak to wygląda. Pytanie, o co toczy się gra, której nie widać.
30-krotność limitu składek ZUS. Próba rozbicia jedności
Gdy jeszcze przed wyborami projekt likwidacji 30-krotności pojawił się na medialnej agendzie, wicepremier Gowin przekonywał, że jest on "szkodliwy z punktu widzenia cywilizacyjnego rozwoju i zamożności Polski". Dziś – kiedy projekt nieoczekiwanie wrócił (nieoczekiwanie, bo posłowie PiS zapowiadali przed wyborami rezygnację z niego) – Gowin zapowiada, że cała jego partia Porozumienie będzie głosowała przeciwko. Powstała nawet formalna uchwała zarządu partii Porozumienie zakazująca posłom od Gowina głosowania za likwidacją 30-krotności ZUS.
Ale PiS mimo to pozostawał nieugięty. Polityków Porozumienia cała sytuacja mocno rozdrażniła: – Złożenie tego wniosku przez posłów PiS może oznaczać próbę rozbicia jedności Zjednoczonej Prawicy – mówił w Sejmie dziennikarzom poseł Kamil Bortniczuk, rzecznik Porozumienia.
Pierwsze skutki już widzimy. Formacje Jarosława Kaczyńskiego, Jarosława Gowina i Zbigniewa Ziobro – jak wynika z naszych rozmów – nie potrafią porozumieć się w sprawie nowej umowy koalicyjnej. – Miała być podpisana najpóźniej przed weekendem. Weekend minął, umowy nie ma – wzrusza ramionami nasz rozmówca w Sejmie.
30-krotność limitu składek ZUS. Desperackie ruchy
PiS w ostatnim czasie podejmuje decyzje, które rozjuszają partię Jarosława Gowina. Primo: wystawienie kandydatur Krystyny Pawłowicz i Stanisława Piotrowicza na sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Secundo: projekt zniesienia 30-krotności. Człowiek od Gowina: – Ani jedno, ani drugie nie było z nami konsultowane. A o tych szalonych akcjach dowiadujemy się z mediów.
Ludzie z Porozumienia nie wykluczają, że w zamian za niekonsultowane ruchy PiS, nie oddadzą głosu za Piotrowiczem i Pawłowicz w głosowaniu sejmowym na sędziów TK.
PiS – co podkreślają sami rozmówcy z tej partii, często zdziwieni i zaskakiwani kolejnymi ruchami kierownictwa – sprawia wrażenie braku panowania nad chaosem, który samo wywołało. Główny powód: luka w budżecie. Jeszcze niedawno rząd chwalił się pierwszym w historii III RP projektem zrównoważonego budżetu, tymczasem dziś PiS zachowuje się tak, jakby pieniądze były budżetowi państwa desperacko potrzebne – co widzą wszyscy i co jest faktem. Rząd po prostu wysoko postawił sobie poprzeczkę – zauważają komentatorzy.
CZYTAJ TEŻ: Jacek Żakowski: "PiS. Wypalona rewolucja"
Trwa ładowanie wpisu: twitter
30-krotność limitu składek ZUS. Warunki nie do spełnienia i weto prezydenta
Co zatem dalej z projektem dotyczącym likwidacji 30-krotności? Według naszych informacji PiS czeka na to, jak ustosunkuje się do niego oficjalnie Lewica. Klub parlamentarny SLD, Wiosny i Razem ma zebrać się w poniedziałek i podjąć decyzję w sprawie głosowania nad "ozusowieniem" najbogatszych. Zdaniem naszych rozmówców, Lewica postawi PiS-owi warunki nie do spełnienia. A projektu partii rządzącej w obecnej formie nie poprze.
Nie zrobi tego także prezydent. Jeśli ustawa w takiej formie trafi na jego biurko (wcześniej musi przejść przez Sejm), to głowa państwa ją zawetuje. – Andrzej jak zawsze jest stronnikiem Jarosława – śmieje się rozmówca z PiS. Tym razem jednak chodzi o Jarosława Gowina, nie Kaczyńskiego.
Publicysta Wirtualnej Polski Jacek Żakowski wskazuje dwa zagrożenie dla prezydenta: "Jeśli zawetuje zniesienie 30-krotności, to stanie łeb w łeb z PO, a przeciw niedoszłym beneficjentom niezrealizowanych obietnic i przegra licytację socjalną z lewicą lub przynajmniej zdemobilizuje socjalną część swojego elektoratu. A jak nie zawetuje – zniechęci do siebie biznes, klasę średnią itp., czyli straci co najmniej ćwierć miliona głosów, które mogą decydować o jego reelekcji".
Być może jednak Duda nie będzie musiał stawać przed takim dylematem. Jak dowiaduje się Wirtualna Polska od osób zbliżonych do kierownictwa PiS, partia rządząca może jeszcze kontrowersyjny projekt zmienić – tak, by ostatecznie zyskać akceptację ze strony zarówno koalicjanta (czyli partii Gowina), jak i prezydenta. Pisała o tym już "Rzeczpospolita".
– Zmiany w projekcie oczywiście są możliwe – potwierdza nam marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Jak dodaje nasza rozmówczyni, by zmiany mogły wejść w życie, muszą zostać przeforsowane przez Sejm w tym tygodniu.
– Nawet ze zmianami w projekcie PiS może zdążyć? – dopytujemy panią marszałek. Elżbieta Witek potwierdza: – Tak. A od marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego mam zapewnienie, że Senat nie będzie celowo opóźniał działań sejmowej większości – przyznaje nam nasza rozmówczyni.
Lewica stracona
Stanowisko Lewicy w tej sprawie dziś jest dla PiS istotne, ale za kilka dni – gdy dojdzie do głosowania – sytuacja może być już inna. Lewica może przestać być dla PiS "ratunkiem".
PiS bowiem najpierw wysyłało pozytywne sygnały wobec Lewicy – choćby powierzając jej przedstawicielce szefowanie sejmową komisją polityki społecznej i rodziny – by znów postanowić pójść z Lewicą na zwarcie.
Partia rządząca bowiem – jak słyszymy od osoby z kierownictwa partii – rozważa zmianę na stanowisku przewodniczącego tej kluczowej komisji. Powód? Kontrowersyjne – wedle PiS – wypowiedzi i wpisy w mediach społecznościowych szefowej komisji rodziny z Lewicy Magdaleny Biejat, sejmowej debiutantki. Jak na przykład ten o "płodach", które "nie są obywatelami Rzeczypospolitej Polskiej, ponieważ nie dostają ani PESEL-u ani dowodu osobistego".
– Do wymiany pani Biejat może dojść na najbliższym posiedzeniu komisji rodziny, w której PiS, mimo że nie ma szefa, ma większość – przypomina nasz rozmówca w Sejmie, świadomy błędu swojej partii. Marszałek Sejmu Elżbieta Witek mówi nam: – Klub PiS przygląda się sprawie. Nie wykluczam, że dojdzie do zmiany szefa komisji. To zależy od posłów.
PiS za powołanie Biejat na szefową komisji rodziny skrytykował nawet sam... Antoni Macierewicz. – Nie wiem, jak do tego wyboru na szefa komisji doszło. Nie znam szczegółów, ale mam nadzieję, że je poznam. Jestem zdziwiony. Na pewno trzeba to wyjaśnić – oświadczył były szef MON w Polskim Radiu 24. – Sprawa ochrony życia i rodziny jest fundamentem naszego programu – dodał.
Poseł PiS: – Po wyborze Biejat Antoni chodził wściekły po Sejmie.
Macierewiczowi wtóruje senator PiS Jan Maria Jackowski, który twierdzi, że "posłowie PiS muszą jak najszybciej naprawić ten błąd". – W sytuacji, w której prezes Jarosław Kaczyński i liderzy partii deklarują obronę tożsamości cywilizacyjnej i rodziny, zgoda na wybór pani Biejat jest niezrozumiała – przyznaje Jackowski.
Wypowiedzi te wskazują, że o żadnym sojuszu PiS–Lewica nie może być mowy. Pewne jest jedno: posiedzenie Sejmu w tym tygodniu może okazać się jednym z najciekawszych w tej kadencji. Pokaże ono siłę, jaką dysponuje na starcie kolejnego "czterolecia" rządów PiS Jarosław Kaczyński.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl