Szampan i radość u prezydenta? "Nie, za wcześnie"
Donald Tusk ogłosił, że nie będzie kandydował w jesiennych wyborach prezydenckich. Czy popełnił błąd? – Na pewno była to dla niego trudna decyzja, gdyż zawsze dążył do prezydentury. Pokazuje jednak, że Tusk nie planuje końca swojej kariery politycznej. Pozostaje pytanie, co będzie w roku 2015. Bo może mu chodzić o to, żeby wycofać się teraz, by za pięć lat zgarnąć wszystko. Czas pokaże, czy faktycznie tak jest – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską politolog z Uniwersytetu Warszawskiego, dr Bartłomiej Biskup.
29.01.2010 | aktual.: 08.02.2010 16:39
Premier, jak podał Grzegorz Schetyna, rozważa dwie równorzędne kandydatury na prezydenta – Bronisława Komorowskiego i Radosława Sikorskiego. Tymczasem 21% Polaków uważa, wynika z sondażu TNS OBOP dla TVP, że kandydatem PO w jesiennych wyborach prezydenckich powinien być Włodzimierz Cimoszewicz, który w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” powiedział, że „nie spodziewa się żadnych zaskakujących decyzji, nie zmienia osobistych planów”. Dopiero na kolejnych miejscach znaleźli się Bronisław Komorowski z 16-procentowym poparciem i Radosław Sikorski (14%). O tym, czy wczorajsza decyzja Donalda Tuska była słuszna i kto z ramienia PO ma największe szanse w starciu z Lechem Kaczyńskim, rozmawiamy z politologiem dr. Bartłomiejem Biskupem z Uniwersytetu Warszawskiego.
WP: Anna Kalocińska: Panie doktorze, czy rezygnacja Tuska osłabiła PO?
Dr Bartłomiej Biskup: – Faktycznie mogła wpłynąć na przejściową destabilizację pracy w Platformie – dotąd nie wiadomo, kto będzie reprezentował partię – jak i zwiększyła ryzyko przegranej kandydata PO w zbliżających się wyborach prezydenckich. Co więcej, ten procent ewentualnej przegranej byłby mniejszy w przypadku udziału Tuska niż innego kandydata z ramienia PO.
WP: Czy dzięki Tuskowi Lech Kaczyński ma większe szanse na wygraną w wyborach?
– Chwilowo tak. Kaczyński właśnie stracił swojego najważniejszego konkurenta. Nie wiadomo też, kto będzie startował z ramienia PO. Będzie się mówiło o wyrównanych szansach kandydatów Platformy do udziału w wyścigu o fotel prezydencki, ale żaden z kandydatów nie będzie mógł już w tej chwili pracować nad swoją kampanią. Inaczej niż Lech Kaczyński, o którym od dawna wiadomo, że będzie kandydował.
WP: Czy w Pałacu Prezydenckim powinny już strzelać korki od szampana?
– Gdyby sztab Lecha Kaczyńskiego już teraz świętował zwycięstwo w wyborach, to byłoby to zdecydowanie przedwcześnie. Trudno bowiem przewidzieć, co się wydarzy we wrześniu. Myślę, że pozycję Kaczyńskiego bardzo wzmocniłoby natomiast długie zastanawianie się Tuska nad wyborem odpowiedniego kandydata PO. Jak i sytuacja, w której w ostatecznym rozrachunku poprze on kogoś z zewnątrz. Ale może być też zupełnie inaczej. Trudno na razie spekulować.
WP: Premier rozważa dwie równorzędne kandydatury na prezydenta - Bronisława Komorowskiego i Radosława Sikorskiego - podał Grzegorz Schetyna. Słabością Sikorskiego jest jednak młodość (prezydentem zwykle zostaje osoba starsza). Komorowski nie ma natomiast takiego doświadczenia medialnego w polityce jak Tusk….
– Sądzę, że dla wyborców Platformy, tak zresztą pokazują wyniki badań, lepszym kandydatem byłby Radosław Sikorski. Trzeba jednak pamiętać, że tak naprawdę jest on spoza PO. To kandydat, który był już w niejednej partii, każdorazowo traktując je raczej jako trampolinę do budowania własnej kariery politycznej. Nie sądzę, żeby działacze PO byli zadowoleni, gdyby to on został kandydatem. Brakowałoby mu poparcia ze strony kolegów z partii, co mogłoby się przełożyć na kampanię prezydencką. Wątpię, żeby partia jakoś lojalnie go wspierała.
Najbardziej naturalnym kandydatem wydaje mi się Bronisław Komorowski. Aczkolwiek, jeśli patrzeć wyłącznie na wyniki sondaży, to Sikorski miałby od niego większe poparcie społeczne. Sikorski, mimo że faktycznie wygląda młodo, dysponuje dużym doświadczeniem politycznym. Ma też większy od Komorowskiego temperament.
WP: Z sondażu TNS OBOP dla TVP wynika, że 21% Polaków widzi w tej roli Włodzimierza Cimoszewicza. Tymczasem sam zainteresowany w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” powiedział, że „nie spodziewa się żadnych zaskakujących propozycji, nie zmienia osobistych planów”. Zaskoczyło to Pana?
– Miałby oczywiście szanse na prezydenturę, gdyby zdecydował się wystartować w wyborach. Decyzja Tuska o poparciu Cimoszewicza na pewno byłaby jednak niezrozumiała dla działaczy partii i części wyborców. Bo proszę sobie wyobrazić: partia tyle pracuje na wizerunek swój i Tuska. Tusk się wycofuje i nagle popiera jakiegoś działacza z zewnątrz. To nie byłoby do zaakceptowania.
WP: A co z Jerzym Buzkiem?
– Już wyraźnie zadeklarował, że nie będzie kandydował. Zresztą nie po to został przewodniczącym Parlamentu Europejskiego, żeby teraz z tego stanowiska rezygnować. Oczywiście miałby on bardzo duże szanse wygrać w wyborach, ale – z drugiej strony – byłby to wstyd dla Polski na arenie międzynarodowej, gdyby wzywać go tylko z powodu wewnątrzpartyjnych przepychanek.
WP: Załóżmy, że część zwolenników Tuska postanowi zagłosować w wyborach na kandydata spoza PO? Kto to będzie?
– Jeśli przyjąć taki scenariusz, to myślę, że byłby to bardzo mały procent elektoratu. Większość wyborców PO – mimo że Tusk nie kandyduje – wesprze wskazanego przez partię kandydata. Jeśli już, to głosy poparcia przeszłyby na Olechowskiego i Kaczyńskiego. Może trochę też na Szmajdzińskiego. Ale najwięcej pewnie dostałby właśnie Olechowski.
WP: Według telefonicznego sondażu przeprowadzonego przez PBS DGA, Komorowski pewnie wygrałby pierwszą turę wyborów (z 27-procentowym poparciem). O drugie miejsce walczą Lech Kaczyński (14%) i Andrzej Olechowski (13%). Kto – zakładając, że tak będzie - wygrałby w drugiej turze?
– To jest nieprzewidywalne. Myślę, że walka byłaby wyrównana i o ostatecznym wyniku decydowałyby niewielkie punkty procentowe.
WP: Czy wczorajsza decyzja Tuska umocni jego pozycję jako premiera?
– Nie sądzę. Z jednej strony – jako premier – ma on bardzo mocną pozycję w Polsce. Z drugiej – w oczach Polaków – dużo stracił on przez wydarzenia ostatnich miesięcy, jak choćby afera hazardowa. Nie sądzę, żeby ta decyzja poprawiła jego nadszarpnięty wizerunek.
Dr Bartłomiej Biskup jest politologiem i specjalistą w zakresie marketingu politycznego. Tytuł doktora nauk humanistycznych zdobył w 2007 roku. Obecnie jest adiunktem w Zakładzie Socjologii i Psychologii Polityki.