Zmiany w prawie kanonicznym stały się faktem. Wierni czekali na nie 300 lat
Wraz z rozpoczęciem Roku Miłosierdzia Bożego weszły w życie nowe przepisy prawa kanonicznego mające na celu uproszczenie procesu orzekania nieważności małżeństwa. Ostatnie zmiany w tej materii miały miejsce w Kościele 300 lat temu. Od razu pojawiły się pytania: czy reforma nie przyczyni się do osłabienia instytucji małżeństwa? - Wszystko zależy od podejścia do sprawy przez pracowników sądów kościelnych. Jeśli proces będzie toczył się zgodnie z przepisami prawa, nie ma większych powodów do obaw. Zawsze istnieje jednak chęć, którą nawet można nazwać pokusą, by "ludziom pomóc" - odpowiada WP ks. dr hab. Piotr Majer, kanonista z Instytutu Prawa Kanonicznego UPJPII w Krakowie.
10.12.2015 | aktual.: 10.12.2015 14:08
O tym, że nowe przepisy wejdą w życie, wierni na całym świecie zostali poinformowani 15 sierpnia 2015 roku podczas uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Już 8 września papież Franciszek podpisał dwa akty prawne (Mitis iudex Dominus Jesus oraz Zasady postępowania w sprawach o stwierdzenie nieważności małżeństwa) reformujące i przyspieszające kanoniczne procesy o stwierdzeniu nieważności małżeństwa.
Decyzja Ojca Świętego była szeroko komentowana, gdyż zmieniała zasady obowiązujące przez III wieki, od czasów papieża Benedykta XIV. Pojawiły się nawet głosy mówiące o tym, że wprowadzona reforma ma charakter przełomowy i rewolucyjny. Zdaniem kanonisty ks. dr hab. Piotra Majera określenia te są jednak nieadekwatne do sytuacji.
- Można mówić, że zmiany dokonane przez papieża Franciszka mają raczej charakter doniosły. Słów "rewolucyjny" czy "przełomowy" bym nie użył. Nie dotyczą one bowiem prawa materialnego, czyli nie pojawiają się nowe przyczyny nieważności małżeństwa. Reforma dotyczy jedynie procedury stwierdzania nieważności małżeństwa i tu można mówić o zmianach istotnych - tłumaczy ekspert z Instytutu Prawa Kanonicznego UPJPII w Krakowie.
Wyjść z mroku wątpliwości
Tłumacząc przeprowadzenie reformy, papież Franciszek przyznał, że jej celem jest przyspieszenie procesów, podczas których wierni są "gnębieni przez mroki wątpliwości". Do tej pory postępowania trwały nawet kilka lat i często były bardzo wyczerpujące dla stron.
- Moja sprawa trwała trzy lata i była dla mnie bardzo bolesna. W procesie musiała zeznawać cała rodzina oraz przyjaciele. Był on również bardzo kosztowny, ale toczył się w Warszawie. Nie wiem, czy podobnie jest w innych miastach - mówi WP prosząca o zachowanie anonimowości osoba, która przeszła przez całe postępowanie. Pytania, dlaczego nie chce podać swojego imienia i nazwiska, tłumaczy: - Zbyt wiele mnie to wszystko kosztowało emocji. Nie chcę teraz publicznie do tego wracać.
Od wtorku, w myśl nowych przepisów prawa kanonicznego, procesy o orzekanie nieważności małżeństwa mają trwać znacznie krócej. Jedną z najistotniejszych zmian zawartych w dokumencie "Mitis Iudex Dominus Iesus" jest tzw. szybki proces w sprawach, w których istnieją ewidentne przesłanki do orzeczenia nieważności małżeństwa.
- Można tu mówić o wielkiej innowacji. Zaskakującą nowością jest, iż w tego rodzaju sprawach ma orzekać nie - jak zwykle - sąd, ale biskup diecezji. Faktem jest, że biskup, jako pasterz i głowa Kościoła partykularnego, nie tylko posiada władzę sądowniczą, ale jest pierwszym sędzią w diecezji - tłumaczy ks. dr hab. Piotr Majer. - Czas takiego procesu od chwili zwołania wszystkich uczestników do wydania wyroku ma wynosić najwyżej 45 dni - dodaje. Według prowadzącego kancelarię kanoniczną mecenasa Michał Poczmańskiego do zapowiedzi aż tak szybkich procesów należy jednak podchodzić z lekkim dystansem.
- Proces na pewno nie będzie trwał 45 dni. Tyle trwa procedura wstępna, po której dokumenty trafiają na biurko biskupa. Na decyzję na pewno trzeba będzie czekać dłużej - nie ma wątpliwości Poczmański. Przyznaje on jednak, że wprowadzone zamiany są bardzo istotne i rzeczywiście wpłyną na realne skrócenie procesu. - Najistotniejsze jest to, że została wprowadzona jedna instancja. Wcześniej były dwa etapy. Jeżeli pierwsza sprawa będzie wygrana i nie będzie odwołania, to postępowanie zostanie zamknięte. Dzięki temu oszczędza się czas - ok. roku - oraz pieniądze. Aż o kilka procent spraw odciążone zostaną również sądy, które będą miały tym samym więcej czasu na sprawy z trybu zwykłego, które powinny być rozpatrywane szybciej.
Nowe prawo dopuszcza również, by w skład trzyosobowego kolegium wchodziło dwóch sędziów świeckich (mężczyzn lub kobiet), mianowanych przez biskupa, mających odpowiednie wykształcenie i przymioty. Przewodniczącym składu musi być jednak duchowny.
Rosnące statystyki i spore koszty
Statystyki pokazują, że w Polsce spraw o orzeczenie nieważności małżeństwa jest coraz więcej. Z badań Instytutu Statystyk Nauki Kościoła Katolickiego wynika, że liczba postępowań zakończonych wyrokiem orzekającym (w drugiej instancji) stale rośnie. W 2011 roku wynosiła 2298, w 2012 r. - 2646, a w 2013 - 2611. Liczba spraw o orzeczenie nieważności wniesionych w roku 2013 sięgnęła natomiast 3164. Z ostatnich kilku lat brakuje statystyk, ale osoby zajmujące się tymi sprawami nie mają wątpliwości, że procesów jest coraz więcej.
- Tych orzeczeń jest bardzo dużo i ta liczba wciąż rośnie. Do naszej kancelarii miesięcznie zgłasza się ok. 20 osób. Nie wszystkie oczywiście rozpoczynają proces, ale świadczy to o dużym zainteresowaniu. Jeżeli przemnożymy to przez liczbę kancelarii w całym kraju i miesięcy w roku, to otrzymamy bardzo dużą liczbę - przyznaje mecenas Poczmański.
Wprowadzając zamiany, papież nakazał również, by o ile to jest możliwe, postępowania były bezpłatne. Dodał jednak, iż w niektórych uzasadnionych przypadkach konieczne jest wynagrodzenie dla pracowników trybunałów.
Sprawy związane z orzekaniem nieważności małżeństwa wiążą się jednak ze sporymi kosztami i wydaje się, że po wprowadzeniu reformy niewiele się w tej materii zmieni. Wydatki są mocno powiązane z miejscem zamieszkania, długością oraz poziomem skomplikowania procesu. Obecnie, w niektórych przypadkach, mogą sięgać nawet 8 tysięcy złotych. Na największe koszty narażeni są mieszkańcy Warszawy i okolic.
- Na rzecz sądu trzeba zapłacić od 600 do 2200 złotych. Górnym pułapem jest oczywiście Warszawa. Do tego dochodzą jeszcze inne opłaty. Warto jednak dodać, że w momencie, gdy osoba ma problemy finansowe lub jest bezrobotna, można wnosić o umorzenie części lub całości kosztów. Istnieje również możliwość rozłożenia należności na raty - wylicza ekspert z kancelarii kanonicznej.
Kruczki i wątpliwości
Już same zapowiedzi wprowadzenia reformy zrodziły szereg pytań i obaw. Najpoważniejsze dotyczyły tego, czy usprawnienie procedury o orzekaniu nieważności małżeństwa nie osłabi tej instytucji lub nie doprowadzi do jej liberalizacji. W tej kwestii eksperci są jednak wyjątkowo spokojni i zgodni.
- Wszystko zależy od podejścia do sprawy przez pracowników sądów kościelnych. Jeśli proces będzie toczył się zgodnie z przepisami prawa, nie ma większych powodów do obaw. Zawsze istnieje jednak chęć, którą nawet można nazwać pokusą, by "ludziom pomóc". Jeśli to "pomaganie" odbywa się w drodze uczciwego procesu i udowodnienia nieważności małżeństwa zgodnie z przepisami prawa kanonicznego, to wszystko jest w porządku. Gorzej, gdyby sędziowie kościelni czy obrońcy węzła albo biskupi kierowali się źle rozumianą litością, źle rozumianym miłosierdziem. Takie działanie Benedykt XVI określił jako rozwiązania "pseudoduszpasterskie" - tłumaczy ks. dr hab. Piotr Majer.
W podobnym tonie wypowiada się mecenas Michał Poczmański. - Procedura stwierdzenia małżeństwa za nieważne istniała od zawsze. To nie jest żadna nowość. Moim zdaniem nic się nie zmieni, a ze względu na obecność tylko jednej instancji sądy mogą nawet jeszcze wnikliwiej analizować wszystkie przypadki - przekonuje ekspert.
Mecenas Poczmański ma jedynie wątpliwości, co do zmiany zasady ustalenia właściwości miejscowej, czyli tego, w którym sądzie możemy prowadzić sprawę.
- Do tej pory było to miejsce zawarcia małżeństwa lub miejsce zamieszkania pozwanego. Teraz papież dodał do tego miejsce zamieszkania powoda. Ten zapis obejmuje jednak również tymczasowe miejsce zamieszkania, które można bardzo łatwo zmienić. Istnieje więc ryzyko, że niektóre osoby będą wykorzystywały ten przepis, by przenosić sprawy do miejsc, w których proces jest tańszy lub w ich mniemaniu łatwiejszy do przeprowadzenia. Dla przykładu Kraków uchodzi za bardzo trudny trybunał w tego typu sprawach.
Obaj eksperci podkreślają jednak, że więcej na ten temat będzie można powiedzieć za ok. pół roku, gdy nowe przepisy zostaną zweryfikowane w sądach. Podkreślają przy tym, że wprowadzone przez papieża zmiany opierają się na większym zaufaniu wobec wiernych.