Zmiana, której może nie być [OPINIA]
Metropolici Warszawy i Krakowa już złożyli prośby o przyjęcie rezygnacji do papieża, a niebawem podobną rezygnację powinien złożyć metropolita poznański. Metropolita szczecińsko-kamieński został odwołany przez papieża - ta metropolia też czeka na nowego zwierzchnika. Od tego, kto zostanie mianowany zależy kształt Kościoła w Polsce - pisze Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Zmiana, która dokonuje się na naszych oczach, odejście na emeryturę kardynała Kazimierza Nycza i arcybiskupów Stanisława Gądeckiego, Marka Jędraszewskiego i odwołanie (przeniesienie na emeryturę) arcybiskupa Andrzeja Dzięki - oznacza, że z bieżącego życia eklezjalnego odchodzą ludzie, którzy przez lata nadawali mu kształt.
Każdy z nich był nieco inny, ale każdy z nich był "jakiś", rozpoznawalny czego niestety nie da się powiedzieć o pewnej części innych ordynariuszy czy metropolitów (z niezwykle wyrazistymi wyjątkami w postaci kardynała Grzegorza Rysia, arcybiskupa Adriana Galbasa i biskupa Artura Ważnego).
Waga zmiany
Arcybiskup Marek Jędraszewski - i to niezależnie od tego, jak oceniać jego działania - stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnym hierarchów w Polsce i z pewnością takim, który wywoływał największe emocje i kontrowersje (więcej na ten temat piszę w swojej najnowszej książce "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski").
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Arcybiskup Gądecki przez lata przewodził polskiemu Kościołowi, i choć na początku uchodził za metropolitę umiarkowanego, to pod koniec swojego urzędowania wyraźnie skręcił w prawo i o wiele mocniej opowiedział się po jednej ze stron debaty politycznej.
Arcybiskup Andrzej Dziega, choć i on był dla pewnej części Kościoła autorytetem (wystarczy przypomnieć nagrody, które otrzymywał od KUL, a także autorytet jakim cieszył się po prawej stronie sceny politycznej), zapamiętany będzie głównie jako człowiek, który przez lata - w dwóch prowadzonych przez siebie diecezjach - tuszował przestępstwa pedofilskie i wspierał przestępców seksualnych w sutannach.
I wreszcie kardynał Kazimierz Nycz, który od lat prezentowany był jako skrzydło umiarkowane polskiego Kościoła, to człowiek, który nawet w liberalnej Warszawie dogadywał się z władzami miasta, a także potrafił (głównie we współpracy z mało wyrazistym, ale bardzo sprawnie budującym koalicje dla spraw ważnych prymasem Wojciechem Polakiem) uczestniczyć w reformach eklezjalnych na poziomie KEP.
Teraz tych postaci zabraknie, przynajmniej na poziomie KEP.
I już to sygnalizuje poważną zmianę w polskim Kościele. Ale jeszcze istotniejszy jest fakt, że nowi biskupi obejmą dwie najważniejszej politycznie i trzy najważniejsze kościelnie metropolie. Warszawa i Kraków to centra polityczne, a metropolici tych miast mogą i powinni odgrywać kluczową rolę w układaniu na nowo relacji z nowymi władzami (tymi, ale także tymi, które nadejdą po kolejnych czy jeszcze kolejnych wyborach).
Warszawa jest dodatkowo miejscem, gdzie procesy laicyzacji zachodzą w najszybszym tempie, a to oznacza, że metropolita tego miasta będzie musiał - jeśli będzie próbował zatrzymać ten proces - szukać nowych rozwiązań ewangelizacyjnych, a także budować inne struktury duszpasterskie. I to właśnie tu może budować się nowy model pracy księży i świeckich.
Istotny z perspektywy Kościoła jest także Poznań, bo to przecież jedna z najstarszych diecezji w Polsce, a jednocześnie miejsce, w którym wciąż niezaleczone są rany po arcybiskupstwie Juliusza Paetza.
I wreszcie Szczecin, który być może będzie jedną z pierwszych diecezji, która zmierzy się z gigantycznymi pozwami osób skrzywdzonych, które mogą nawet doprowadzić ją do bankructwa. To wszystko sprawia, że od tego, kto zajmie te stanowiska jest kluczowe.
Giełda nazwisk
Jako że decyzje zapadają w Rzymie, a nie w Polsce, a procedury przebiegają tak, że pozostają one wielką niewiadomą dla wszystkich, to typowanie kogokolwiek na te stanowiska jest wróżeniem z fusów.
Oczywiście funkcjonuje giełda nazwisk, księża i świeccy przekazuje je sobie z wypiekami na twarzy, jedne komentując pozytywnie, a inne zdecydowanie nie, ale - choć zdarzało się, że ktoś wytypował słusznie - to nie ma się, co oszukiwać, że ryzyko błędu jest dość duże. Zaskakiwać może także to, że niekiedy nazwiska, które tu w Polsce odbierane są jako pro-franciszkowe, pro-papieskie, w Rzymie są postrzegane zupełnie inaczej.
Tak ma być, jak się mówi w Kościele, z Prymasem Polski, którego zasługą jest przeprowadzenie w Kościele w Polsce ogromnej pracy związanej z oczyszczeniem z pedofilii i wprowadzenie profilaktyki w tej kwestii. Prymas płaci za to ogromną cenę osobistej niechęci wobec niego pewnej - znaczącej części KEP i jednocześnie nie najlepiej postrzegany także w Rzymie.
Zobacz więcej: Znany egzorcysta przed sądem. Ta sprawa powinna wywołać refleksję nad egzorcyzmami [OPINIA]
I choć jego nazwisko na giełdzie występuje (jako przyszłego metropolity warszawskiego), to w wielu miejscach słychać, że nie jest to najbardziej prawdopodobny trop. A szkoda, bo akurat Prymas ma dla Kościoła w Polsce ogromne - wciąż niedoceniane przez wielu - zasługi.
Innym hierarchą, który - choć na giełdzie się pojawia - to nie jest uznawany za najbardziej prawdopodobnego kandydata na metropolitę warszawskiego czy krakowskiego - jest kardynał Grzegorz Ryś, obecny metropolita łódzki. Kraków pewnie byłby zachwycony powrotem hierarchy do macierzystej diecezji, Warszawa trochę się obawia kolejnego krakusa, ale - jak ćwierkają kurialne ptaszki - obie te decyzje są mało prawdopodobne, a kardynał - choć jest już spakowany, to wybiera się raczej do Rzymu, niż w inne miejsce Polski.
Czy tak jest rzeczywiście? Odpowiedź i w tym przypadku jest trudna, bo o takich sprawach sami hierarchowie nie rozmawiają, a ci którzy rzeczywiście coś na ten temat wiedzą, raczej tego nie powiedzą. A to oznacza, że plotki o Rzymie mogą skrywać inną rzeczywistość (także taką, że kardynał Ryś po prostu zostanie w Łodzi).
Kilka innych nazwisk jest bardziej prawdopodobnych. I tak do Krakowa miałby - obie te postaci występują wymiennie - przybyć albo obecny metropolita lwowski arcybiskup Mieczysław Mokrzycki, albo obecny ordynariusz gliwicki biskup Sławomir Oder. Ten pierwszy - po kilku bardzo niefortunnych wypowiedziach na temat Ukrainy i wojny (a określenie "niefortunnych" jest bardzo delikatne) ma nie być już mile widziany we Lwowie, a to może oznaczać, że trzeba mu poszukać nowego miejsca. Kraków byłby miejscem naturalnym dla byłego sekretarza papieskiego. Ale… i tu pojawiają się wątpliwości, bo to by oznaczało, że po wielu latach w Watykanie i wielu w Ukrainie, arcybiskup Mokrzycki musiałby się uczyć od nowa Polski.
Zobacz także: Między PR-em, duszpasterstwem a doktryną. Sporu o homoseksualnych kleryków ciąg dalszy [OPINIA]
Istotną przeszkodą może być również to, że dwaj sekretarze papiescy - kardynał Dziwisz i właśnie arcybiskup Mokrzycki - nie są w specjalnie bliskich stosunkach. Biskup Oder miałby zaś być kandydatem, bo prowadził proces beatyfikacyjny i kanonizacyjny Jana Pawła II. To jednak, co jest jego siłą, może być także jego słabością, bo tak się składa, że brak wyjaśnienia pewnych kwestii w odniesieniu do papieża z Polski, to jego osobista odpowiedzialność. A to będzie wracać.
I wreszcie jest jeszcze kardynał Konrad Krajewski, o którym także nieustannie się wspomina. Dla części katolików nieco mniej konserwatywnych, jest on nadzieję na zmianę. Tyle że to fałszywe nadzieje, bo jeśli chodzi i poglądy to jałmużnik papieski, pozostaje raczej konserwatywny, i wcale nie jest bliski modelowi kardynała Rysia (który też zresztą szczególnie postępowy nie jest).
Kwestia otwarta
Jeśli którekolwiek ze stanowisk, o których mowa, zajmie ktoś z przywołanych hierarchów, to mniej więcej wiadomo, czego można się spodziewać. Ale, co dość oczywiste, nowym metropolitą warszawskim, krakowskim, poznańskich czy szczecińsko-kamieńskim może zostać ktoś zupełnie innym. Od jakiegoś czasu raczej ordynariusz lub biskup pomocniczy jakieś diecezji, ale możliwe jest także wyniesienie do tej godności jakiegoś księdza.
Niezależnie jednak od tego, kto zajmie te stanowiska, nie ma wątpliwości, że przez najbliższe lata będzie kształtował obraz nie tylko swojej metropolii, ale także całego Kościoła. To właśnie nowi metropolici będą się musieli zmierzyć z laicyzacją, zmianami obyczajowymi, coraz częściej niechętną Kościołowi sferą polityczną, a także postępującym kryzysem migracyjnym i integracją migrantów (co jest wielkim wyzwaniem dla Kościoła).
Czytaj więcej: Za późno, żeby zatrzymać laicyzacyjne wahadło [OPINIA]
Jeśli coś z tej perspektywy niepokoi - a przynajmniej niepokoić powinno polskich katolików - to jedynie fakt, że Kościół w Polsce nie znajduje się w centrum zainteresowania papieskiego. Franciszek nie interesuje się Polską, a jego źródła informacji nie są zbyt obfite (choć - z tego, co wiadomo - jednak dość różnorodne), a to może oznaczać kolejne pomyłki, wybory dokonane wbrew własnemu ukierunkowaniu.
Warto przypomnieć, że taką pomyłką z perspektywy papieskiej (a najlepszym tego dowodem jest brak kapelusza kardynalskiego dla niego) był odchodzący już na emeryturę arcybiskup Marek Jędraszewski. I w wielu diecezjach (także w krakowskiej) już rozpoczęły się modlitwy, by takiego błędu nie powtórzono.
W Krakowie bowiem, i to jest miara postrzegania odchodzącego metropolity, coraz częściej zastrzega się, że hasło "gorzej być nie może", w przypadku tej diecezji się nie sprawdza… W pozostałych trzech metropoliach także wielu duchownych już wstrzymuje oddech i zaciska palce na różańcach (wiele więcej zrobić nie mogą), bo od tych nominacji naprawdę wiele zależy.
Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski
Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podkastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".