Ziobryści, czyli o dwóch takich co chcieli obalić prezesa
PiS szukał winnych wyborczej klęski. Nieoficjalnie mówiło się, że Komitet Polityczny PiS ma zażądać od europosłów Zbigniewa Ziobry i Jacka Kurskiego wyjaśnień w sprawie kampanii. Część działaczy zarzucała im, że przed wyborami działali nie na rzecz partii, ale we własnym interesie. Co było dalej? Skąd wzięli się "ziobryści"? O tym w dzisiejszym haśle "Słownika 2011".
Oto kolejne hasło ze "Słownika 2011" serwisu "Wiadomości" Wirtualnej Polski. Prezentujemy hasła, wydarzenia i tematy, które w mijającym roku wzbudziły najwięcej emocji, najbardziej zapadły w pamięć. Hasło na dziś: "Ziobryści".
Jak to się zaczęło?
Zbigniew Ziobro i Jacek Kurski chcieli, by prezes przestał być prezesem – napisał tygodnik "Wprost". Według tygodnika, prezes podejrzewał tę dwójkę o plan przewrotu w partii. Te informacje potwierdził bliski współpracownik Kaczyńskiego. - To, że Zbyszek i Jacek chcą przejąć władzę w partii, jest oczywiste. Obaj wiedzą jednak, że siłą niczego nie zwojują. Gdyby dziś zamachnęli się na Jarosława, to spotkaliby się jedynie z agresją. Przecież Ziobro już raz został odesłany do nauki angielskiego, a Kurski stracił funkcję szefa pomorskich struktur partii. Po co im kolejne upokorzenie? - mówi "Wprost" bliski współpracownik Kaczyńskiego.
Zdaniem innego rozmówcy tygodnika, Ziobro wie, że prezes mu do końca nie ufa i straszliwie się pilnuje. - Robi wszystko, by nie dać najmniejszego argumentu przeciw sobie - mówił jeden z liderów PiS. Jego zdaniem, wystąpienie w Strasburgu było Ziobrze potrzebne do umocnienia się w twardym, radiomaryjnym elektoracie. 6 lipca Ziobro skrytykował ostro wystąpienie Donalda Tuska w europarlamencie i zarzucił rządowi, że ten ogranicza wolność słowa w mediach. Swoimi słowami wzbudził niezadowolenie nie tylko wśród polityków rządzącej koalicji, ale też w PiS.
- Jarosław jest niezwykle sprawny w partyjnych rozgrywkach. Najlepszy dowód, że od dwudziestu lat nikt nie potrafił odebrać mu przywództwa w partii. Ale też jeszcze nigdy nie miał przeciwko sobie tak wytrawnego rywala jak Zbigniew Ziobro. On potrafi go zahipnotyzować jak najlepszy fakir - mówił "Wprost" jeden z wieloletnich współpracowników Kaczyńskiego.
Nieco inaczej sprawa wyglądała z Jackiem Kurskim. Prezes cenił Kurskiego za błyskotliwość, ale nie ufa mu i uważa też, że Kurski ma zły wpływ na Ziobrę. Efekt jest taki, że prezes z jednej strony bacznie obserwuje Ziobrę, a z drugiej cały czas uważa go za polityka niedojrzałego, który próbuje odrywać zbyt poważne role.
Prezes jest cwany
W październiku Tadeusz Cymański pytany przez wprost24.pl o swą sytuację w PiS powiedział m.in.: - To, co się dzieje, to szaleństwo. Zadałem sobie trud, przeanalizowałem dokładnie moje słowa i jestem zdumiony, że ktoś sugeruje, iż atakuję partię czy prezesa, albo szkodzę tej partii. Cymański, pytany, czy rozmawiał z szefem PiS Jarosławem Kaczyńskim lub Adamem Hofmanem, odparł: - Nie. Prezes jest cwany, on się w takie rzeczy nie bawi, ma od tego swoich pachołków.
Na pytanie wprost24.pl, dlaczego po każdych przegranych wyborach z PiS odchodzą kolejni politycy "szkodzący partii", a prezes jest wciąż ten sam, Cymański odparł: - Kaczyński paradoksalnie jest spoiwem partii. On będzie miał swój PiS do końca życia. Pytanie brzmi jednak: jaki to będzie PiS? Bardzo szanuję Kaczyńskiego, to nieprzeciętny i wybitny polityk, ale ta autokracja i dyktatura... Cymański powiedział, że jego wypowiedzi opublikowane przez wprost24.pl były prywatną, nieautoryzowaną rozmową. - Padły pewne słowa w tej rozmowie, która bez mojej wiedzy i bez mojej zgody została ujawniona. Padły słowa, które nie powinny były paść, czyli "pachołkowie" - dodał. Dziennikarzom w sejmie Cymański mówił: - Niezależnie, że to była rozmowa prywatna, jest mi przykro i przepraszam tych kolegów, którzy do siebie to odnieśli, za słowa, które padły.
Wykluczeni z partii
4 listopada komitet polityczny PiS podjął decyzję o wykluczenia Zbigniewa Ziobry, Jacka Kurskiego i Tadeusza Cymańskiego. - To bardzo zła decyzja - powiedział dziennikarzom Zbigniew Ziobro. Jacek Kurski powiedział z kolei, że zostali bardzo niesprawiedliwie potraktowani.
Jak poinformował Adam Hofman, rzecznik PiS, decyzja została podjęta w głosowaniu tajnym "bardzo dużą większością głosów". Za pozostaniem w PiS-ie Tadeusza Cymańskiego głosowały cztery osoby, a za pozostaniem Zbigniewa Ziobry i Jacka Kurskiego - po trzy.
Wobec tych trzech polityków toczyło się postępowanie dyscyplinarne w partii w związku z m.in. ich publicznymi wypowiedziami. Ziobro mówił o konieczności demokratyzacji PiS oraz otwarcia się partii na inne środowiska. - Po szóstych przegranych z rzędu przez PiS wyborach, zdecydowaliśmy się przedstawić wizję i plan do zwycięstwa, dziś spotkaliśmy się za to z decyzją o wyrzuceniu z partii - mówił Zbigniew Ziobro.
- Chcieliśmy ratować PiS, polska prawica została zdławiona a my zostaliśmy skrzywdzeni i niesprawiedliwie potraktowani - tak skomentował decyzję komitetu politycznego Jacek Kurski.
Kaczyński nie toleruje ludzi myślących
- Już od dawna była potrzeba, aby Prawo i Sprawiedliwość pękło na dwie części. Przywództwo Jarosława Kaczyńskiego jest toksyczne. To lider, który nie toleruje ludzi myślących, którzy potrafią coś wnieść do polityki, toleruje raczej tych miernych, wiernych, którzy mu przyklaskują - stwierdził Andrzej Rozenek z Ruchu Palikota w audycji "7 Dzień Tygodnia" w Radiu Zet.
- Gdyby Ziobro, Cymański i Kurski zachowywali się jak Grzegorz Schetyna, który choć ma inne zdanie, to zachowuje się wobec partii lojalnie, nie wychodzi do mediów i nie opowiada, jak to źle w PO, jak jest ciemiężony, to nie byłoby tej sytuacji - komentował w tej samej audycji Adam Hofman
Doradca prezydenta, Tomasz Nałęcz uważa, że przyczyna tej decyzji leży w stylu zarządzania PiS. - To, że opozycja wadzi się między sobą, to nie jest dobry znak dla naszego systemu politycznego. Ale jeśli przyjmuje się partię opartą na autorytecie, to każde mrugnięcie okiem niezgodne z tym autorytetem oznacza anihilację. To nie przypadek, że w partii opartej na autorytecie jak z morza fale odpływają systematycznie odpływają ludzie, to konsekwencja tego systemu funkcjonowania. To jest scenariusz rozłamowy, chodziło o to, żeby winę za rozłam przerzucić na drugą stronę - stwierdził.
Powstaje klub
Tuz po zaprzysiężeniu nowych posłów 17 parlamentarzystów PiS powołało nowy klub "Solidarna Polska". Twierdzą, że to nie nowa partia, a tylko gest solidarności z Zbigniewem Ziobrą, Jackiem Kurskim i Tadeuszem Cymańskim, których wykluczono z partii Jarosława Kaczyńskiego. Liczą na refleksję prezesa i przywrócenie kolegów w szeregi PiS. Politycy innych partii i komentatorzy uważają, że to krok do powołania nowej partii motywowany walką o władzę. 16 posłów i senator deklarują, że nie odchodzą z PiS. - Tworzymy parlamentarny klub Solidarna Polska, który ma się solidaryzować z naszymi kolegami. Liczymy na refleksję we władzach Prawa i Sprawiedliwości i na zastanowienie się, czy ta sytuacja nie dzieli polskiej prawicy - mówił Arkadiusz Mularczyk, szef nowego klubu.
- 14 listopada komitet polityczny PiS podjął decyzję o wykluczeniu z partii członków klubu Solidarna Polska - poinformował rzecznik PiS Adam Hofman. Kilkanaście minut po ogłoszeniu tej decyzji szef klubu Solidarna Polska Arkadiusz Mularczyk ogłasza, że w tej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak budowa nowoczesnej formacji centroprawicowej.
W dniu 19 listopada 2011 Klub Solidarna Polska liczył 18 posłów, senatora, oraz 3 europosłów. Monolit się rozpadł. PiS już nie jest jednością. Najpierw były panie (PJN), teraz nadszedł czas panów. Kolejne partie-odpryski od PiS powstają, a prezes trwa niewzruszenie.