Zginął na wojnie. Pogrzeb Mariana Matusza
W Mościskach w czwartek odbył się pogrzeb Mariana Matusza, Ukraińca polskiego pochodzenia, który zginął na wojnie z Rosją. - Wszyscy są w szoku - powiedziała PAP Ludmiła Gandz, mieszkanka tego miasta na zachodzie Ukrainy.
- 33-letni Matusz zginął najpewniej 17 września pod wieczór - podkreślił w rozmowie z PAP Janusz Kurek, kuzyn poległego. Tamtego dnia "rano jeszcze rozmawiał ze swoją mamą przez telefon, powiedział jej, że wszystko jest w porządku, żeby się nie martwiła" - powiedział krewny.
- W niedzielę zadzwoniono do jego rodziców i powiedziano im, że ich syn najprawdopodobniej zginął, ale by to potwierdzić, potrzebne jest badanie DNA - dodał. - Jego rodzice zrobili badanie DNA i przez miesiąc czekaliśmy - nie wiedzieliśmy, czy żyje, czy nie - wyjaśniał. Na podstawie DNA potwierdzono tożsamość mężczyzny.
Śmierć Ukraińca polskiego pochodzenia
W środę ciało Matusza przywieziono do Lwowa, a następnie do Mościsk. - Mieszkańcy ulicy, przy której mieszkał wyszli z flagami, by go przywitać. Wszyscy są w szoku, że zginął - relacjonowała Ludmiła Gandz.
Córka Matusza chodzi do I klasy w Polskiej Szkole w Mościskach. - Był bardzo dobrym ojcem, przyjacielem, gospodarzem, oporą dla rodziców - podkreśliła mieszkanka tego miasta. - Zawsze można było na nim polegać - przyznał kuzyn zmarłego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Matusz po spełnieniu służby wojskowej zaciągnął się do straży granicznej. Kiedy wybuchła wojna w 2014 roku na wschodzie kraju, po raz pierwszy wyjechał na front i służył tam kilka miesięcy. Po powrocie zwolnił się z wojska i pojechał do pracy do Polski. W lutym bieżącego roku, trzy dni przed pełnowymiarową inwazją rosyjską, mężczyzna przyjechał na Ukrainę w sprawach wizowych. Wiosną otrzymał wezwanie na komisję wojskową, przeszedł szkolenia i został wysłany na front.
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie klikając TUTAJ
Czytaj też: