Pekin ręka w rękę z Moskwą. Chiny mówią językiem Rosji o "nazistach" w Ukrainie
Bliskie powiązania między Rosją a Chinami oraz ścisła kontrola mediów sprawowana przez rząd w Pekinie umożliwiły rosyjskiej propagandzie szybko rozprzestrzenić się w Chinach. Media w Kraju Środka używają języka Władimira Putina, donoszą o "nazistach" w Ukrainie. To nie wszystko, bo Pekin zdecydował się wykorzystać elementy tej propagandy na własne potrzeby - donosi "The Guardian".
Wiele informacji traktujących o rzekomych atakach i agresji ze strony ukraińskiej, które podają rosyjskie media, prawdopodobnie nie jest prawdziwych. Takie doniesienia mogą być elementem wojny informacyjnej ze strony Federacji Rosyjskiej.
Tajwańska grupa zajmująca się monitorowaniem cyberprzestrzeni, Doublethink Labs, analizowała chińskie media państwowe i społecznościowe od połowy lutego do końca marca.
Na podstawie wyników tych analiz uznano, że chińskie źródła rozpowszechniały rosyjską propagandę na temat Ukrainy i łączyły "ukraiński nazizm" z protestami w Hongkongu, aby zachęcić Rosjan i Chińczyków do solidarności przeciwko "obcym siłom ingerującym w sprawy wewnętrzne".
Rosyjska propaganda w Chinach
Rosjanie, tłumacząc decyzję o inwazji na Ukrainę, używali kłamliwych argumentów o "denazyfikacji" sąsiada oraz o zagrożeniu ekspansją NATO. Narracja ta zyskała w Chinach na popularności, gdzie nastroje antyamerykańskie są bardzo silne. Analitycy twierdzą, że wojna postawiła Pekin w trudnym położeniu, pomiędzy wspieraniem swojego kluczowego sojusznika - Rosji, a unikaniem sankcji nakładanych przez inne kraje. Zamiast tego Kraj Środka przedstawia wydarzenia jako konflikt stworzony i napędzany przez USA i NATO, a siebie jako potencjalnego mediatora - pisze brytyjski "Guardian".
Raport Doublethink Labs wskazuje, że umowy o dzieleniu się treściami między państwowymi mediami obu krajów, poparte decyzjami chińskich cenzorów i informacjami płynącymi z wpływowych kont w mediach społecznościowych przyczyniły się do zwiększenia poparcia społecznego dla rosyjskiego ataku na Ukrainę. To wszystko udało się osiągnąć pomimo nominalnej neutralności chińskiego rządu.
"Tendencja jest jasna: jedna strona tworzy, a druga rozszerza, zniekształcając informacje w sposób korzystny dla obu krajów" - czytamy w raporcie, tłumaczącym zasady współpracy.
Chińskie władze oficjalnie zaprzeczyły rozpowszechnianiu dezinformacji. Rzecznik MSZ Wang Wenbin stwierdził nawet, że oskarżenie samo w sobie jest aktem dezinformacji.
Zobacz też: Czy Putin zostanie obalony? Miller o dwóch możliwościach