Chaos w Caracas. Bitwy na ulicach
Tysiące mieszkańców Caracas wyszło na ulicę protestować przeciwko wynikom wyborów prezydenckich w Wenezueli, według których Nicolas Maduro po raz trzeci z rzędu odniósł zwycięstwo.
30.07.2024 | aktual.: 30.07.2024 07:38
Według komunikatu Krajowej Komisji Wyborczej, Maduro uzyskał 51,2 proc. głosów, podczas gdy kandydat opozycji dyplomata Edmundo Gonzalez Urrutia reprezentujący największy blok przeciwników reżimu Maduro 44,2 procent.
Setki demonstrantów, przełamując blokadę policyjną, wjechały na motocyklach do dzielnicy rządowej Caracas gdzie znajduje się pałac prezydencki skandując pod adresem Maduro i jego rządu: "Upadnie, upadnie, musi upaść!".
Takie same okrzyki, na przemian ze skandowanym zbiorowo przez tłumy młodzieży hasłem "Wolność, wolność!", rozlegały się w Petare, rozległej stołecznej dzielnicy najuboższych mieszkańców Caracas.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bitwa na ulicach. Gorąca noc w Caracas
Protesty uliczne przeciwko "kolejnemu oszustwu wyborczemu rządu Nicolasa Maduro" trwały przez cały poniedziałek również w wielu innych dzielnicach stolicy Wenezueli.
W sieci pojawiły się nagrania z zamieszek w Caracas. Wedle niektórych relacji, służby miały otworzyć ogień do protestujących. Ogień otworzyć mieli także przestępcy, którzy opowiedzieli się po stronie opozycji.
Policja całkowicie zablokowała wstęp do najzamożniejszej, elitarnej stołecznej dzielnicy Las Mercedes. Gdy policjanci użyli gazu łzawiącego, poleciał w ich stronę grad kamieni.
Podczas gdy rząd ogłosił w oficjalnym komunikacie trzecie z rzędu zwycięstwo wyborcze Nicolasa Maduro, wenezuelska Prokuratura Generalna zapowiedziała wszczęcie dochodzenia w sprawie rzekomego "opozycyjnego planu sfałszowania wyborów ".
Tymczasem Maria Corina Machado, przywódczyni wenezuelskiej opozycji demokratycznej, której sondaże przedwyborcze gwarantowały zwycięstwo i której reżim Maduro uniemożliwił start w wyborach, ogłosiła w poniedziałek, że według uzyskanych przez opozycję wiarygodnych danych, przeciwnicy Maduro uzyskali w wyborach poparcie 73,2 procent głosujących.
Do Stanów Zjednoczonych, Chile, Kolumbii i Brazylii - pierwszych krajów, które wyraziły wątpliwości co do sposobu przeprowadzenia wyborów - przyłączyła się Unia Europejska.