Hołownia zabrał głos po przesłuchaniu. Tak tłumaczy słowa o "zamachu"
Szymon Hołownia w piątek został przesłuchany przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie ws. swoich słów o "zamachu stanu". Podczas konferencji prasowej marszałek Sejmu zapewnił, że nie wycofuje się ze swoich słów. - Wielokrotnie używałem sformułowania "zamach stanu", nie w trybie kodeksowym, a w trybie publicystycznym - podkreślił Hołownia.
- W przesłuchaniu uczestniczył pan Bogdan Święczkowski wraz ze swoimi pełnomocnikami. Uczestniczył też przedstawiciel pełnomocnik Krajowej Rady Sądownictwa. Nie znam treści ich zawiadomienia, natomiast prokuratura nadała im status pokrzywdzonego w tym postępowaniu. Ja występowałem tam jako świadek - mówił dziennikarzom Hołownia.
Marszałek Sejmu dodał, że na życzenie prokuratury przygotowana została obszerna dokumentacja, dotycząca prac Sejmu obecnej kadencji. Zgodnie ze słowami Hołowni, ma ona obejmować ponad 11 tys. stron dokumentów. - W tych pytaniach, które prokuratura nam przesłała, znajdowało się bardzo wiele wątków i bardzo wiele pytań dotyczących szczegółowo relacji Sejmu, którego jestem marszałkiem z Trybunałem Konstytucyjnym, Krajową Radą Sądownictwa. Padały w tym piśmie pytania o moje zachowanie jako marszałka Sejmu w sytuacji, w której znaleźli się byli posłowie Kamiński i Wąsik. Bardzo wielowątkowe pismo dotyczące mojego działania jako marszałka, więc chcieliśmy odpowiedzieć na nie w jak najbardziej szczegółowy sposób - wyjaśnił lider Polski 2050.
Sterczewski odejdzie z Koalicji? "Tak łatwo nie można się mnie pozbyć"
Hołownia przyznał, że przesłuchanie zostało przerwane na jego wniosek, w związku obowiązkami w Sejmie. Przesłuchanie marszałka Sejmu Szymona Hołowni w sprawie jego słów o "zamachu stanu" zostało na jego wniosek przerwane do 3 listopada - poinformował wcześniej w piątek PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Piotr Antoni Skiba.
Przeczytaj także: Hołownia powinien odejść z polityki? Zapytano Polaków
Hołownia o "zamachu stanu"
Marszalek Sejmu powiedział, że nie może zdradzić, o co konkretnie był pytany podczas piątkowego przesłuchania. Stwierdził jedynie, że nie wycofuje się ze swoich słów o "zamachu stanu".
- Podtrzymuję moją opinię w tej sprawie, że niezaprzysiężenie prezydenta w tamtym momencie, wszyscy go pamiętamy, byłoby rażącym naruszeniem porządku konstytucyjnego. Zagrożeniem stabilności i bezpieczeństwa państwa. Podtrzymuję tę opinię w całej rozciągłości i zawsze o tym mówiłem. Motywowany właśnie tym, żeby tego niebezpieczeństwa uniknąć. Podjąłem zgodną z prawem decyzję, żeby zwycięzcę wyborów prezydenckich, a więc Karola Nawrockiego, zaprzysiąc jako prezydenta Rzeczypospolitej, powiedziałem to trzykrotnie - podkreślił Hołownia.
Przeczytaj także: Tusk i Hołownia idą na zwarcie. Nie wszyscy w koalicji wierzą w awans Pełczyńskiej-Nałęcz
Przerwane przesłuchanie
Mec. Bartosz Lewandowski ocenił w rozmowie z dziennikarzami po przesłuchaniu, że treść zeznań marszałka Hołowni jest na ten moment na poziomie "daleko posuniętej ogólności". Jak dodał, on sam nie zdążył zadać marszałkowi żadnego pytania w trakcie piątkowego przesłuchania. Zaznaczył jednocześnie, że zarówno on jak i prezes TK Bogdan Święczkowski będą mieli do Hołowni "szereg dodatkowych pytań".
Święczkowski występuje w postępowaniu w roli poszkodowanego. Prawdopodobnie będzie jedną z osób, które przesłuchają marszałka Sejmu 3 listopada.
Przesłuchanie jest częścią szerszego śledztwa dotyczącego rzekomych działań przeciwko konstytucyjnemu porządkowi w Polsce. Postępowanie to zostało wszczęte na podstawie zawiadomienia złożonego przez prezesa Trybunału Konstytucyjnego Bogdana Święczkowskiego.
Zawiadomienie Święczkowskiego dotyczyło podejrzenia popełnienia przestępstwa zamachu stanu, m.in. przez: premiera, marszałków Sejmu i Senatu, ministrów czy szefa Rządowego Centrum Legislacji.
Hołownia o miejscu w koalicji
W serii pytań od dziennikarzy padło również to o stanowisko wicepremiera dla Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz. - Jesteśmy ważną częścią tej koalicji. Bez nas tej koalicji nie ma. Wyraziliśmy oczekiwanie, że w takim razie naturalnym jest, że mamy wicepremiera i wicemarszałka w owej zmianie. To wielokrotnie padało w naszych rozmowach w sposób otwarty, bez żadnych wątpliwości zostało wyrażone w czasie naszego spotkania w KPRM, kiedy dyskutowana była rekonstrukcja rządu. Wszyscy przy stole siedzący uznali to za oczywistość. Nie były podnoszone żadne protesty w tej sprawie. A więc rozumiem, że taka decyzja zostanie podjęta dla dobra koalicji - stwierdził Hołownia.
- My nie wyobrażamy sobie sytuacji, w której my będziemy mówili Lewicy, kto ma być wicepremierem. To Lewica wskazuje kandydata na wicepremiera. Nie wyobrażamy sobie takiej sytuacji w odniesieniu do PSL-u. Kiedy premier Donald Tusk zwrócił się do nas z prośbą akceptację pomysłu, aby na jego wniosek Radosław Sikorski był wicepremierem, czego też nie ma zapisanego w umowie koalicyjnej, zgodziliśmy się na to, bo uważamy, że to jest dobre dla Polski. Więc stoję na stanowisku, że to Polska 2050 ma prawo wskazać kandydata lub kandydatkę na funkcję wicepremiera - dodał marszałek Sejmu.