"Zagranie pod Polaków". Zdjęcie Sz. wywołało burzę

Tomasz Sz. nie znika z białoruskich i rosyjskich mediów, które nakręcają propagandową kampanię z jego udziałem. W sieci pojawiło się nagranie byłego sędziego, na którym zdaje się mieć podbite oko. - To takie zagranie pod Polaków - mówi Wirtualnej Polsce ppłk Marcin Faliński. Były oficer wywiadu stawia jednak przede wszystkim pytanie o autentyczność zdjęcia.

Tomasz Sz.
Tomasz Sz.
Źródło zdjęć: © YouTube
Tomasz Waleński

Państwowa białoruska agencja prasowa BiełTA poinformowała w poniedziałek, że Tomasz Sz. - wtedy jeszcze sędzia II Wydziału Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie - poprosił władze Białorusi o "opiekę i ochronę". Białoruski dyktator Aleksander Łukaszenka już zadeklarował, że Tomaszowi Sz. zostanie przydzielona ochrona.

Polskie władze potraktowały sprawę bardzo poważnie. Sz. nie jest już sędzią warszawskiego WSA. W czwartek 9 maja prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego przyjął oświadczenie Tomasza Sz. o zrzeczeniu się ze skutkiem natychmiastowym urzędu. Wcześniej w czwartek Sąd Dyscyplinarny przy NSA uchylił immunitet sędziego Sz. z Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie.

W piątek - jak ustaliła Wirtualna Polska - Prokuratura Krajowa wydała postanowienie o przedstawieniu zarzutów szpiegostwa Tomaszowi Sz. Następnym krokiem w sprawie może być wydanie listu gończego za byłym sędzią

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Od kilku dni Sz. bryluje w propagandowych białoruskich i rosyjskich mediach, gdzie krytykuje polskie władze i zachwala życie na Białorusi. Uwagę przyciągnęło przede wszystkim jedno z opublikowanych w piątek nagrań, na którym wydaje się, że były sędzia ma podbite oko. O sprawę pytamy ppłk. Marcina Falińskiego, byłego oficera wywiadu.

- Podstawowym warunkiem - sine qua non - jest to czy fotografia jest autentyczna. Ja nie wiem, czy ona taka jest, czy może jest sfałszowana - mówi. - Skąd pochodzi zdjęcie? Może od kogoś z internetu? Może od samego pana Sz., albo od białoruskich służb? To może być wrzutka, która ma wywołać jakąś reakcję - podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską.

W takim razie, jakie emocje miałaby wzbudzić opublikowana fotografia? - Może chodzić np. o ocieplenie wizerunku, empatię. Idąc takim tokiem rozumowania, miałoby to doprowadzić do pytań: Czy go pobili? Może nie jest taki zły? Może go zmusili? Może nie chciał. Można by wtedy pomyśleć, że to "biedny człowiek". To wszystko jednak gdybanie - zastrzega.

Zmiana narracji wobec Sz.?

Dotychczas Sz., pokazywany był - czy też pokazywał siebie - jako osobę zadowoloną z pobytu na Białorusi. Widzieliśmy zdjęcia z restauracji, pokazujące w pozytywnym świetle Mińsk - wskazuje na to w swoich analizach Michał Marek, ekspert ds. przeciwdziałania dezinformacji. "Po pierwsze T. Sz. ukazany jest jako osoba spędzająca czas w wyjątkowo komfortowych warunkach (przekaz podprogowy: 'warto' wyjechać na Białoruś)" - stwierdza w serwisie X. W rozmowie z WP Marek przekonywał, że "wszystko wygląda na przygotowaną operację ewakuacji swojego człowieka".

- Ludzie mogli tego nie kupić - ocenia ppłk Faliński. - A biedny, pobili, zmusili do współpracy. Może w tę stronę? Podkreślę, że nie wiemy, czy zdjęcie jest autentyczne. Jeśli nie musimy zapytać: Kto je sfałszował i w jakim celu to zrobił? My tego jednak nie wiemy - zaznacza.

- Jeśli chcielibyśmy ocieplić wizerunek Sz., to jak? Polacy lubią cierpiętników, cierpienie i współczują takim ludziom. To takie zagranie pod Polaków. Tak to widzę - dodaje.

Były oficer wywiadu nie wyklucza jednak innego scenariusza. W piątek na Białorusi zatrzymanych zostało dwóch polskich misjonarzy - o czym poinformowała Polska Prowincja Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej. Zatrzymani to ojcowie Andrzej Juchniewicz i Paweł Lemech, posługujący w diecezjalnym sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Szumilinie koło Witebska. Zakonnicy usłyszeli zarzuty szpiegostwa. Ppłk nie wyklucza scenariusza, w którym by wykorzystano duchownych do celów propagandowych związanych z Sz. To jednak jedna z opcji.

- Równie dobrze możemy usłyszeć zaraz, ze to polscy księżą go pobili, albo że Polacy chcieli go porwać, ale się nie udało - zaznacza ppłk Faliński. - Musimy jednak czekać, czy coś będzie dalej z tym zdjęciem. Nie wiemy skąd ono się wzięło. Równie dobrze może przejść bez echa. Przy założeniu, że nie jest fałszywe, albo że robią to służby. Wtedy będziemy wiedzieć, co to znaczy - podsumowuje rozmówca WP.

Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie