"Wysypisko śmieci". Publicysta ostro o partii Łukasza Mejzy
Afera Łukasza Mejzy była jednym z głównych tematów "Loży Prasowej" w TVN24. W bardzo mocnych słowach na temat wiceministra sportu oraz jego partii wypowiedział się publicysta Onetu Andrzej Stankiewicz. - Może mnie pozwą za to - mówił.
Zastępca redaktora naczelnego Onetu Andrzej Stankiewicz stwierdził, że Łukasz Mejza nie tylko nie powinien być w rządzie, ale również w życiu publicznym. Jego działalność określił mianem łajdactwa. - Łajdactwem jest żerowanie krzywdzie ludzi, którzy zrobią wszystko by ratować swoje dziecko - powiedział dziennikarz. Jego zdaniem partia rządząca wiedziała, że Łukasz Mejza miał coś na sumieniu
"Może mnie pozwą za to". Andrzej Stankiewicz ostro o Partii Republikańskiej
- Nie wiem czy PiS znał historię o firmie Vinci NeoClinic, która obiecywała za wielkie pieniądze, że wyleczy ludzi z Alzheimera i Parkinsona. Mejza formalnie wszedł do Sejmu z list PSL-u w miejsce zmarłej Jolanty Fedak, ale do PSL-u nie wszedł. Gdy okazało się, że wejdzie na jej miejsce, PiS poinformował ich o zastrzeżeniach wobec niego. Po drugie, gdy wszedł do Sejmu było wiadomo, ze lawiruje ws. oświadczeń majątkowych. Dali mu ministerstwo i na co liczyli? - pytał retorycznie.
Prowadząca program Małgorzata Łaszcz wyraziła zdziwienie, że w sprawie Mejzy milczy Adam Bielan - szef Partii Republikańskiej, który zrobił Mejzę jej wiceprezesem oraz rekomendował go do rządu. Andrzej Stankiewicz bardzo ostro wypowiedział się wtedy na temat ugrupowania.
- Co ma się wypowiadać? Partia Republikańska - może mnie pozwą za to - to takie wysypisko śmieci. PiS się za to wstydzi, nie chce ich brać na pokład, ale chce dzięki nim rządzić, tylko dlaczego oni dostają ministerstwa? Dlaczego jeżeli nacinają biednych ludzi? Ministerstwo Sportu było likwidowane, po czym przywrócono je, by pan Mejza został wiceministrem - przypomniał dziennikarz Onetu.
Posłanka zakpiła z Kaczyńskiego. "Udał się na wewnętrzną emigrację"
Nieoficjalne rozmowy na temat Mejzy: "Dymisja wisi w powietrzu"
Dziennikarz Wirtualnej Polski Marcin Makowski zapowiedział kolejne publikacje Szymona Jadczaka i Mateusza Ratajczaka w WP na temat Łukasza Mejzy. Jego zdaniem Mejza powinien oddać się do dyspozycji premiera.
- Jeżeli ciążą na polityku takie zarzuty i tłumaczy się z nich mało przekonująco, to nawet wśród polityków PiS widać, że nie ma woli obrony Łukasza Mejzy. Jeżeli nie ma nic na sumieniu, to się wybroni, a jeżeli nie, to powinien oddać się do dyspozycji. Słyszę na offie od polityków PiS-u, że dymisja wisi w powietrzu tylko czemu tak późno? - mówił Marcin Makowski.
"Dziś nie ma Kaczyńskiego, a chodzi o dzieci"
Renata Grochal z "Newsweeka" stwierdziła, że ws. Mejzy decydują "kryteria cynicznej kalkulacji politycznej". Przypomniała stanowczą reakcję Jarosława Kaczyńskiego na seksaferę w Samoobronie, która była w koalicji z PiS kilkanaście lat temu.
- Prezes powiedział, że nie może być akceptacji dla tego typu zachowań, a Lepper musi wylecieć z rządu. Dziś nie ma Jarosława Kaczyńskiego, a chodzi o dzieci. Myślałam, że po aferze na Dolnym Śląsku z okradaniem kontenerów PCK przez polityków PiS związanych z Anną Zalewską, nie będzie już bardziej obrzydliwej afery. Mejza nas zaskoczył - powiedziała dziennikarka "Newsweeka".
Ewa Ivanova z "Gazety Wyborczej" stwierdziła, że "dziennikarze w tej sprawie wypełniają funkcję instytucji publicznych". Zwróciła uwagę, że Łukasza Mejzę reprezentuje kancelaria Kopeć Zaborowski Adwokaci i Radcowie Prawni - ta sama, z której usług korzysta Prokurator Generalny i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
- Mam przekonanie graniczące z pewnością, że służby miały świadomość tego, jak duża jest teczka na pana Mejzę i to było przyczyną tego, że ten pan stał się włoskiem, na którym wisiał rząd, bo jest na niego teczka haków. Dziennikarze wytrącają je partii rządzącej - oceniła dziennikarka GW.
Źródło: TVN24