Wyrok gdańskiego sądu stanowi jasne przesłanie dla wszystkich homofobów© East News

Wyrok, który może zmienić Polskę. To potężna lekcja dla armii homofobów

5 grudnia 2023

- Najpierw mówimy, że część społeczeństwa ma cechy, które szkodzą reszcie. Potem nakręcamy spiralę nienawiści do tej grupy. Pojawia się przemoc fizyczna. Potem pogromy - mówi WP Jacek Jasionek. Gdańscy prawnicy doprowadzili do skazania kierowcy tzw. homofobusa za zniesławienie społeczności LGBT.

Przed Sądem Okręgowym w Gdańsku 30 listopada zapadł precedensowy wyrok. Pierwszy raz w Polsce prawomocnie ukarano kierowcę homofobusa za zniesławienie. Dotychczas, jeśli w ogóle dochodziło do wymierzenia kary, to na podstawie kodeksu wykroczeń np. za łamanie porządku publicznego czy hałas. Wyrok zamyka batalię trwającą od czterech lat, która zaczęła się wkrótce po tragedii, do której doszło w Gdańsku.

Pasmo niekończącego się szczucia

Luty 2019 roku. Gdańsk wciąż jest pogrążony w żałobie po śmierci Pawła Adamowicza. Trwa roztrząsanie motywacji kierujących nożownikiem, który zaatakował prezydenta na scenie Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Przypominana jest akcja szczucia odbywająca się w mediach publicznych.

Równocześnie w mieście rozpoczyna się kampania do przedterminowych wyborów. Szczucia znów będzie dużo.

Poseł Grzegorz Braun
Poseł Grzegorz Braun© East News | Mariusz Grzelak/REPORTER

Jednym z kandydatów na nowego prezydenta Gdańska jest Grzegorz Braun, poseł Konfederacji. W czasie kampanii głosił, że polskiej rodzinie zagrażają "zboczeńcy" i "towarzysze sodomici". Domagał się też batożenia osób LGBT pod pręgierzem.

- Grzechem byłoby nie stanąć do tego pojedynku, skoro Opatrzność tak pokierowała biegiem zdarzeń w Gdańsku – mówił Grzegorz Braun w rozmowie z Wirtualną Polską, tłumacząc, dlaczego ubiega się o funkcję prezydenta miasta po Adamowiczu.

Z kampanią Brauna zbiegło się pojawienie się na ulicach Gdańska dostawczaka oklejonego hasłami i zdjęciami wymierzonymi w społeczność LGBT.

Z megafonów można było usłyszeć, że ""homoseksualiści odpowiadają za 40 proc. aktów molestowania dzieci". A sam samochód oklejony był treściami straszącymi przechodniów, że "lobby LGBT chce uczyć dzieci: 4-latki masturbacji; 6-latki wyrażania zgody na seks"; a "9-latki pierwszych doświadczeń seksualnych i orgazmu", "31 proc. dzieci wychowywanych przez lesbijki i 25 proc. wychowywanych przez pederastów jest molestowanych", a "czyny pedofilskie zdarzają się wśród homoseksualistów 20 razy częściej".

Do tego zdjęcia roznegliżowanych mężczyzn z napisem: "Tacy chcą uczyć twoje dzieci".

Wspomina gdański prawnik Jacek Jasionek: - Z moim partnerem, z którym jesteśmy w związku od 15 lat, zastanawialiśmy się, co możemy zrobić. Byliśmy zszokowani. Jak się bronić? Jestem prawnikiem, pracuję w największym na świecie wydawnictwie prawniczym. Wymyśliliśmy więc, że popraktykujemy prawo i zobaczymy czy państw polskie przyzna nam, społeczności LGBT, ochronę.

Problem w tym, w Polsce jest luka prawna, która nie chroni osób LGBT przed mową nienawiści. Można ścigać za treści rasistowskie, ksenofobiczne czy antysemickie, ale nie za te obrażające osoby LGBT.

Mimo to Jasionek, wraz z innymi działaczami gdańskiego "Stowarzyszenia Tolerado na Rzecz Osób LGBT", jako osoby prywatne oraz działając w imieniu Tolerado, oskarżyli o zniesławienie kierowcę gdańskiego homofubusa Adriana M. oraz Mariusza Dzierżawskiego, czyli pomysłodawcę kampanii.

Artykuł 212 KK mówi: "Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności".

Mecenas Katarzyna Warecka, która podjęła się reprezentowania społeczności LGBT przed gdańskim sądem, mówi WP: - Te cztery lata procesu to była "rozrywka" dla cierpliwych. Bowiem wysłuchiwanie przez lata, jacy to homoseksualiści są odrażający, jest obciążające dla psychiki.

Dzierżawski kontra "wpływowe lobby"

Mariusz Dzierżawski to członek zarządu Fundacji Pro – Prawo do życia. Prawicowy działacz społeczny, w latach 90. członek Komitetu Walki z Pornografią. W czasie kampanii Grzegorza Brauna w Gdańsku w 2019 roku wsparł jego komitet wyborczy "Szczęść Boże!" jako mąż zaufania, wypowiadający się na temat aborcji, in vitro i edukacji seksualnej.

- Poprzedni prezydent Gdańska intensywnie realizował agendę promocji homoseksualizmu. Okres przedwyborczy to dobry moment na pokazanie zagrożeń, które z tego wynikają – mówił "Wyborczej" Mariusz Dzierżawski.

Dzierżawski tak motywuje swoje działania uliczne na nagraniu, które zamieścił na swojej stronie:

- Nie mam poczucia, że robię coś karygodnego. Ja jestem przekonany, że robię coś dla dobra społecznego. To jest kwestia przeciwstawiania się potężnemu lobby, do którego należą wpływowi politycy, zarządy wielkich koncernów, na ich usługach są wszystkie masowe media. Naprzeciwko nas są przedstawiciele ambasad, koncernów. I my - niewielka grupka, która ośmiela się mówić prawdę.

Obrońca: to była debata publiczna

Mecenas Wawrzyniec Knoblauch, obrońca kierowcy homofobusa Adriana M., dowodził przed gdańskim sądem, że jego klient jedynie wykonywał odpłatnie przejazdy i nie miał wpływu na charakter kampanii. A tak w ogóle, to kampania mieściła się w ramach debaty publicznej i wolności słowa w Polsce.

Mecenas Knoblauch przekonywał: - Ten głos w debacie publicznej był potrzebny i nie sposób skazywać kogoś tylko za to, że wziął udział w tej debacie. W demokratycznym społeczeństwie są kwestie, które ogniskują i rozgrzewają opinię publiczną. Taką kwestią była choćby progresywna edukacja seksualna zaproponowana w Gdańsku [kampania Zdrove Love – red.] czy warszawska polityka miejska Rafała Trzaskowskiego na rzecz osób LGBT. Pewne standardy edukacji budzą w Polsce istotny społeczny sprzeciw, zwłaszcza po stronie rodzicielskiej.

Mecenas Katarzyna Warecka i Jacek Jasionek
Mecenas Katarzyna Warecka i Jacek Jasionek© WP | Sebastian Łupak

Mecenas Warecka protestowała przed sądem: - To nie była żadna dyskusja publiczna, tylko zwykłe szczucie na ludzi. Mowa nienawiści nie podlega ochronie wolności wypowiedzi. Albo będziemy ze sobą kulturalnie rozmawiać, albo sprowadzimy się do takiego społeczeństwa, jakie mamy za wschodnią granicą. Bądźmy wszyscy kulturalnymi ludźmi, bo inaczej skończymy jak Rosja. Tam też zaczęło się od szczucia na społeczność LGBT. To, jak traktujemy mniejszości, to jest papierek lakmusowy naszej społecznej dojrzałości.

Jacek Jasionek: - Nie chcemy podpalać pogromobusów, chcemy ochrony ze strony państwa. Żyjemy wszak w świecie Zachodu i wartości chrześcijańskich, gdzie liczy się ludzka godność. Debata publiczna musi mieć pewne ramy, a te ramy wyznaczają prawo i normy społeczne.

Dodatkowo Katarzyna Warecka argumentowała przed sądem, że orientacja seksualna nie jest chorobą, lecz po prostu cechą osobowościową człowieka. Pytała: - Czy szczucie na społeczność LGBT nazywa się teraz troską o dzieci?!

"Literatura"

Obrona powoływała się na prace seksuologów, m.in Paula Camerona i Marka Regnerusa. Z ich badań miałoby wynikać, że jest rzekomo jakiś związek między homoseksualizmem a pedofilią. Oskarżeni powoływali się także na artykuły i badania naukowe, które miały stwierdzać, że nadmiernie rozbudzony popęd seksualny wśród dzieci i młodzieży "może doprowadzić do wypaczeń i powstawania dewiacji seksualnych".

Warecka odrzuca te argumenty: - Cytowano kłamliwe, zmanipulowane publikacje. Ze zweryfikowanego raportu sejmowej komisji ds. pedofilii wynika, że molestowania seksualnego nieletnich najczęściej dopuszcza się członek rodziny: rodzice, rodzeństwo, dziadkowie. A największą grupą zawodową molestującą dzieci są duchowni. A po nich nauczyciele, lekarze, trenerzy sportowi. Głównym źródłem problemu nie są więc wcale osoby LGBT.

Dr Robert Kowalczyk, seksuolog, komentuje dla WP: - W tej kampanii użyto sformułowań naukowych, próbując uwiarygodnić nimi tezy niemające nic wspólnego z prawdziwą wiedzą. Dyskusja, jeśli można to nazwać dyskusją, nie była merytoryczna, tylko oparta na emocjach. Cytowana praca Paula Camerona przeczyła dziesiątkom innych badań i koncepcji. Nie spełniała kryteriów metodologii. Cameron pisał rzeczy niespójne i nieprawdziwe, a badania prowadził pod określoną tezę. Jego artykuł został podważony przez innych badaczy.

Batalia sądowa

Do tej pory kierowców homofobusów sądy w Polsce – w Gdańsku czy Poznaniu - skazywały, ale jedynie za emitowanie głośnych nagrań na ulicach i zakłócanie porządku czy prezentowanie w przestrzeni publicznej treści obscenicznych.

- Czyli skazywano ich za formę protestów – mówi Jacek Jasionek. – A my się domagaliśmy, żeby skazano ich za treść tych protestów. Doprowadziliśmy do tego, że choć w Polsce nie karało się dotąd za mowę nienawiści wobec osób homoseksualnych, to jednak kierowca został za to skazany.

Jak to możliwe? Mecenas Warecka uważa, że paradoksalnie w tej sprawie pomogła wojna Zjednoczonej Prawicy z niezawisłym sądownictwem.

- PiS i Suwerenna Polska walczyły od lat z niezwisłymi sądami. Te, w samoobronie, odwołują się więc do wyroków Europejskiego Trybunału Praw Człowieka [ETPCz], bo prawo europejskie ma zastosowanie w sprawach o niezawisłość sędziowską w Polsce. A skoro tak, to ma też zastosowanie w innych sprawach – np. takich jak ta. Skoro Trybunał Konstytucyjny i Sąd Najwyższy są sparaliżowane, to sędziowie tak interpretują przepisy, żeby te europejskie nie były naruszane - uważa Warecka.

Wyrok

W czwartek, 30 listopada, Sąd Okręgowy w Gdańsku oddalił apelację obrońców kierowcy homofobusa [rozprawa apelacyjna Mariusza Dzierżawskiego odbędzie się 18 grudnia - red.], który pojawił się na ulicach Gdańska w 2019 roku.

Tym samym utrzymano wyrok pierwszej instancji, który nałożył na kierowcę karę pół roku ograniczenia wolności (20 godzin prac społecznych miesięcznie) oraz 5000 zł nawiązki na Polską Akcję Humanitarną. Ponadto sąd obciążył kierowcę kosztami sądowymi.

W uzasadnieniu ustnym Sędzia Sądu Okręgowego Joanna Studzienna wskazała wyraźnie, że art. 212 Kodeksu Karnego penalizuje nie tylko pomawianie osoby fizycznej, ale i grupy osób.

"Homofobus" na ulicach Gdańska
"Homofobus" na ulicach Gdańska© East News

Fragmenty uzasadnienia ustnego: "Wbrew temu, co podnosi apelujący, nie zachodzą okoliczności wyłączające bezprawność zniesławienia. Nie zostało bowiem wykazane, aby pomawiające treści polegały na prawdzie".

"Sąd Okręgowy w Gdańsku w żadnym razie nie neguje konstytucyjnych wolności wyrażania swoich poglądów, wolności pozyskiwania informacji, wolności ich rozpowszechniania, ale wolności te nie mają charakteru absolutnego. Ich realizacja nie może odbywać się z naruszeniem prawa i nie może polegać na prezentowaniu nieprawdziwych treści, które zniesławiają inne osoby".

Co dalej?

Tymczasem kampania przeciw osobom homoseksualnym w Polsce trwa. Zmieniła się taktyka. Fundacja Życie i Rodzina Kai Godek wystawiała pikiety, choćby przed lubelskim liceum im. Hetmana Zamoyskiego. Protestujący przed szkołą twierdzili, że chcą ostrzec uczniów przed ich własnymi nauczycielami, którzy rzekomo "indoktrynują ich ideologią LGBT".

Jeszcze w czerwcu tego roku Mikołaj Pawlak, Rzecznik Praw Dziecka, rozpoczął kontrole w szkołach przyjaznych młodzieży LGBT. Badał, czy dyrektorzy tych szkół sprawdzali swoich pracowników w "rejestrze pedofilów".

Mecenas Warecka podkreśla jednak, że edukacja seksualna, wbrew temu, co twierdzą jej przeciwnicy, jest kluczowa, żeby uchronić dzieci przed pedofilią: - Gdy dziecko wie, bo jest tego nauczone, że nie można go dotykać w miejscu intymnym, to się nie da tam dotknąć! A kiedy jest wychowane w niewiedzy i posłuszeństwie, to nie protestuje.

Jacek Jasionek tłumaczy, że nie można wydzielać jednej grupy społecznej – w tym przypadku społeczności LGBT - z reszty polskiego społeczeństwa.

– Najpierw mówimy, że ta jedna część społeczeństwa jest jakaś inna, że ma cechy, które szkodzą reszcie. Potem nakręcamy spiralę nienawiści do tej wyodrębnionej grupy. Nie trzeba być socjologiem, żeby wiedzieć co dzieje się dalej.

- A co się dzieje? – pytam.

- Pojawia się przemoc fizyczna. A potem pogromy.

28 listopada z trybuny już nowego Sejmu, poseł Konfederacji Grzegorz Braun po raz kolejny nazwał Marsze Równości "manifestacjami sodomitów" i "paradami dewiantów". Mówił, że takie marsze, a także tęczowe piątki w szkołach "otwierają drogę wykorzystywaniu seksualnemu dzieci i młodzieży".

Jacek Jasionek mówi, że batalia trwa. Przypomina, że w dokładnie takiej samej sprawie jak ta w Gdańsku, Sąd Okręgowy w Gorzowie Wielkopolskim uniewinnił w lipcu tego roku innego kierowcę homofobusa od popełnienia przestępstwa zniesławienia.

Jasionek: - Tam na homofobusie były takie same hasła, jak te w Gdańsku. Jednak sąd w Gorzowie uznał je za zgodne z prawdą.

Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP magazyn
grzegorz braunkonfederacjaLGBT+
Komentarze (2487)