Wybory w Polsce. Triumf Komisji Europejskiej [OPINIA]
W kampaniach wyborczych zwykle dominowały tematy dotyczące kwestii wewnętrznych – płaca minimalna, emerytury, 500 plus, edukacja czy służba zdrowia. Tym razem o wyniku wyborów zadecydowały kwestie zagraniczne: środki na KPO, polityka wobec Ukrainy, przymusowa relokacja i afera wizowa – pisze dla Wirtualnej Polski prof. Jacek Czaputowicz, były szef MSZ w rządzie PiS.
30.10.2023 | aktual.: 30.10.2023 11:37
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Wielu obserwatorów twierdzi, że polityka zagraniczna stała się zakładnikiem polityki krajowej. To prawda, jednak nie tu jest pies pogrzebany. Prawo i Sprawiedliwość przegrało wybory nie dlatego, że polityka zagraniczna stała się funkcją polityki krajowej, lecz dlatego, że była ona źle prowadzona.
Gdy na przełomie 2017 i 2018 roku Mateusz Morawiecki zastąpił Beatę Szydło na stanowisku premiera, a ja Witolda Waszczykowskiego na stanowisku ministra spraw zagranicznych, mieliśmy zadanie poprawienia relacji z Unią Europejską. Obawiano się, że bez tego PiS może przegrać wybory. To wtedy Komisja Wenecka przedstawiła negatywną opinię na temat reform systemu sądownictwa, a Komisja Europejska zainicjowała postępowanie z Artykułu 7. Traktatu Unii Europejskiej, zarzucając Polsce poważne naruszenie wartości Unii Europejskiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prowadzona wtedy polityka zagraniczna była z perspektywy polityki wewnętrznej skuteczna, o czym świadczą wyniki wyborów samorządowych, europejskich, parlamentarnych i prezydenckich, przeprowadzone w latach 2018 -2020. Pokazuje to, że o zwycięstwie lub porażce wyborczej decyduje sposób prowadzenia polityki, a nie jedynie to, czy jest ona lub nie jest funkcją polityki wewnętrznej.
Twardy kurs
Po zwycięstwie Andrzej Dudy wyborach prezydenckich w 2020 r. nastąpił powrót do polityki zagranicznej okresu Beaty Szydło i Witolda Waszczykowskiego. Trzeba przyznać, że ci obecnie europarlamentarzyści wielokrotnie dopingowali rząd do "twardego" kursu wobec Niemiec, Unii Europejskiej, Ukrainy. Ich rekomendacje były realizowane, a opinie chętnie powielane przez prawicowe media kształtujące opinię publiczną. Ta polityka zagraniczna nie przyczyniła się jednak do zwycięstwa w wyborach parlamentarnych i nie wróży dobrze w wyborach samorządowych, europejskich i prezydenckich, które są przewidziane w ciągu kilkunastu następnych miesięcy.
Główną przyczyny porażki był moim zdaniem brak środków na Krajowy Plan Odbudowy. Nasze członkostwo w Unii Europejskiej jest w pewnym sensie niepełnoprawne – płacimy pełną składkę, a nie korzystamy z należnych nam funduszy. Takie są konsekwencje wprowadzenia przez Unię Europejską w grudniu 2020 r. mechanizmu warunkowości, czemu rząd nie był w stanie zapobiec. Byłem pod wrażeniem odwagi i skuteczności premiera Mateusza Morawieckiego i prezesa Jarosława Kaczyńskiego w przeforsowaniu nowelizacji Ustawy o Sądzie Najwyższym, napisanej pod dyktando Komisji Europejskiej. Premier miał wtedy rację, gdy mówił, że trzeba zakończyć spór z Unią Europejską i skupić się na zagrożeniu na Wschodzie.
Sama Komisja Europejska znalazła się pod ostrzałem opozycyjnych publicystów i liberalnych kręgów w Unii Europejskiej. Zarzucono jej, że otworzyła PiS-owi drogę do trzeciej kadencji. Trudno się z tym nie zgodzić, środki na KPO jeżeli wręcz nie gwarantowały, to na pewno znacznie zwiększały szanse PiS na zwycięstwo.
Komisja nie uległa jednak pokusie wpływania na procesy wyborcze w naszym kraju. Zawierając kompromis ograniczyła się do uzyskania gwarancji, że Polska będzie stosować się do orzeczeń TSUE. Komisarze, którzy w większości wypadków pełnili funkcje rządowe, mają naturalne wyczucie kwestii dotyczących suwerenności państw. Choć rząd Mateusza Morawickiego nie rozwiał wszystkich wątpliwości dotyczących praworządności, jednak został wybrany przez społeczeństwo, dlatego należy mu się szacunek. A że środki na KPO mogły pomóc mu wygrać wybory? No cóż, takie jest życie i na tym polega demokracja – powiedziałaby krytykowana za ustępstwa wobec Polski Ursula von der Leyen.
Dlatego PiS przegrało wybory
Prawo i Sprawiedliwość przegrało wybory nie z powodu działania Komisji Europejskiej, jak to jest często przedstawiane przez zwolenników obecnego rządu. Zadecydował o tym prezydent Andrzej Duda, który odmówił złożenia podpisu pod ustawą i skierował ją w trybie kontroli prewencyjnej do Trybunału Konstytucyjnego.
Dlaczego współpraca prezydenta z rządem nie funkcjonowała – to temat na osobną analizę. Zapewne wpływ na to miało przeniesienie polityki europejskiej z MSZ do KPRM. W każdym razie konsekwencje kroku prezydenta okazały się doniosłe i nie jestem pewny, czy prezydent zdawał sobie z tego sprawę.
Jak dziś wiemy, Trybunał Konstytucyjny nie "odkłócił się" i nie rozstrzygnął kwestii konstytucyjności przepisów ustawy, a środki na KPO do Polski nie wpłynęły. Kampania wyborcza nie mogła być skuteczna, ponieważ od samego mieszania herbata nie zrobi się słodsza. Zabrakło cukru, czyli środków unijnych, na które tak bardzo liczył rząd, decydując się na przyjęcie warunków Komisji.
Komisja Europejska może sobie pogratulować dobrych decyzji. Czyż z jej perspektywy mogło być lepsze rozstrzygnięcie niż te, które nastąpiło: zablokowanie zwycięstwa "Prawa i Sprawiedliwości" przez jego stronników – prezydenta Andrzeja Dudę i Trybunał Konstytucyjny?
Prof. Jacek Czaputowicz jest politologiem, profesorem nauk społecznych, pracownikiem naukowym Wydziału Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. W latach 2018-2020 był ministrem spraw zagranicznych w pierwszym i drugim rządzie Mateusza Morawieckiego.