Wybory prezydenckie 2020. Zjednoczona Prawica zawiesza broń
Podjazdowe wojenki i wewnętrzne tarcia. Spory o styl przeprowadzania kolejnych zmian w sądownictwie. Brak spójności w komunikacji. To wszystko obserwowaliśmy w obozie władzy od kilkunastu dni. W kampanię prezydencką rządząca w Polsce prawica ma wejść jednak już naprawdę zjednoczona. Ze spójnym przekazem, nowymi pomysłami i precyzyjnym planem na wygranie wyborów.
Polityk PiS: – Wyciszamy konflikty, jedziemy dalej z naszą agendą. Pozytywy, eksponowanie sukcesów. "Studniówka" rządu, nowe cele programowe do zrobienia jeszcze w tym roku. Szlifowanie kantów? Raczej inne rozłożenie akcentów. Nawet jeśli to sędziowie postanowili pójść z nami na wojnę, to ta wojna nie może stać się głównym tematem kampanii Andrzeja Dudy.
Wybory prezydenckie 2020. Duda przedstawi się na nowo
Prezydent Duda będzie największą gwiazdą konwencji Zjednoczonej Prawicy, która odbędzie się już w sobotę. To będzie oficjalna inauguracja jego kampanii – z rozmachem, efektowną oprawą i nowymi obietnicami dla Polaków.
W hali Expo w Warszawie pojawią się liderzy obozu władzy z powracającym po kilku miesiącach nieobecności Jarosławem Kaczyńskim na czele. Ekipa rządząca dostanie wsparcie tysięcy działaczy i zwolenników.
Przemówi prezes PiS i premier Mateusz Morawiecki. Momentem kulminacyjnym imprezy będzie rzecz jasna wystąpienie głowy państwa, którego przed konwencją w Expo formalnie poprze jako kandydata na prezydenta Rada Polityczna PiS.
Wybory prezydenckie 2020. Najdroższa kampania w historii
– Będzie z pompą, w "starym", dobrym stylu, ale do dziś niedoścignionym przez konkurencję. Nawiązanie do kampanii sprzed pięciu lat, ale z nowymi elementami. Przypomnimy, jak na słynnej konwencji z lutego 2015 Andrzej rozpoczął marsz po prezydenturę. Zdominujemy ten weekend – przekonuje polityk PiS biorący udział w przygotowaniach wydarzenia.
Partia rządząca zapowiada rozmach, jakiego nie było w polskiej polityce od lat. Kampania Andrzeja Dudy – jeśli chodzi o wybory prezydenckie – będzie najdroższą w historii. Dla PiS to gra o wszystko. Przegrana prezydenta oznaczać będzie początek końca "dobrej zmiany".
A PiS nie chce jedynie administrować państwem. PiS chce mieć pełnię władzy. Z premierem i prezydentem. Dlatego prawica albo wyjdzie po majowych wyborach wzmocniona, albo jej rządy zaczną się sypać.
Wybory prezydenckie 2020. Rola prezesa
Dlatego rola Jarosława Kaczyńskiego na konwencji 15 lutego będzie nieoceniona. Już w środę prezes – wraz ze swoim bliskim współpracownikiem Krzysztofem Sobolewskim – zwołał posiedzenie Komitetu Wykonawczego PiS, czyli spotkanie z szefami lokalnych struktur partyjnych (Sobolewski nazwał to "odprawą z szefami okręgów"). Kaczyński mobilizował do pracy i zbierania podpisów pod kandydaturą Andrzeja Dudy.
Prezes – jak mówią nam politycy PiS – ma w tym tygodniu wreszcie dać pozytywny impuls działaniom jego formacji. Narzucić agendę i nowy ton, wyznaczyć cel, zmobilizować zwolenników. I zatrzymać spadki poparcia dla PiS widoczne w niemal każdym sondażu.
Żeby tak było, musi zostać narzucony jeden, spójny przekaz dla całego obozu Zjednoczonej Prawicy w fundamentalnych dla wyborców sprawach. Na rosnący rozdźwięk w obozie władzy na starcie prezydenckiej kampanii wyborczej miejsca nie ma. Wyborcy są zdezorientowani, przez co mobilizacja bazy wyborczej spada. Jarosław Kaczyński doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Wybory prezydenckie 2020. Godzenie koalicjantów
Nasi rozmówcy z obozu władzy podkreślają, że nie ma lepszego od najbliższej konwencji momentu, by wyciszyć narastające od kilkunastu dni konflikty wewnątrz rządzącej koalicji. Opisywaliśmy je w Wirtualnej Polsce, pokazując napięcie, jakie panowało w szeregach PiS, Solidarnej Polski i Porozumienia.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Politycy PiS są przekonani, że tylko Jarosław Kaczyński może pogodzić mocno ścierających się ostatnio ministrów: Zbigniewa Ziobrę i Jarosława Gowina.
Wybory prezydenckie 2020. Gołębie i jastrzębie
W partii rządzącej jest świadomość, iż spór na tle ideologicznym, programowym i wizerunkowym między Solidarną Polską Ziobry i Porozumieniem Gowina coraz mocniej szkodzi obozowi władzy. A to zła wiadomość nie tylko dla lidera koalicji, ale także dla prezydenta.
Duża część PiS – co odnotowują zorientowani w sytuacji dziennikarze – jest przekonana, że twardy kurs "ziobrystów" rzutuje na całą kampanię Andrzeja Dudy. I może utrudnić pozyskanie wyborców "umiarkowanych", niezainteresowanych permanentnym konfliktem.
– Ludzie Zbigniewa Ziobry traktują walkę z sędziami jako świętą wojnę. To bardzo niebezpieczna sytuacja – mówi o politykach Solidarnej Polski ważny przedstawiciel Porozumienia.
Dlatego wicepremier Jarosław Gowin – zdając sobie sprawę z zagrożenia płynącego z radykalizacji działań i języka dla kampanii Dudy – stara się uspokajać sytuację, mówiąc o potrzebie znalezienia kompromisu i wyciszenia emocji.
Partia Porozumienie, której przewodniczy minister nauki, wciąż stara się o pozyskiwanie elektoratu domagającego się zmian, ale bardziej ewolucyjnych. Takich wyborców będzie potrzebował Andrzej Duda w majowych wyborach. Wie o tym też sam Gowin.
Jego formacja – jak dowiaduje się WP – planuje zorganizowanie konwencji w marcu lub kwietniu, tuż przed wyborami. – To będzie mocne wsparcie dla naszego prezydenta – mówi nam polityk partii Gowina. Jak dodaje rozmówca WP, nie będzie to wyłącznie "autopromocja", jak w przypadku ostatniej konwencji Solidarnej Polski. – Chcemy zatrzymać przy Dudzie tych wyborców, których radykalizacja i "samoeksponowanie" się "ziobrystów" mierzi – słyszymy.
Nasze informacje o konwencji potwierdził w czwartek rano w radiu Plus lider Porozumienia.
– Moim zdaniem poparcie wyborców Konfederacji nie zapewni panu prezydentowi Dudzie reelekcji. Potrzebne jest też pozyskanie jakiejś części wyborców umownie mówiąc centrum, umiarkowanych – tłumaczy wicepremier Gowin w kolejnych wywiadach.
Co zabawniejsze, Gowin zmuszony jest tonować nastroje co radykalniejszych przedstawicieli mediów bliskich PiS. A to te media właśnie wzywają partię rządzącą do jeszcze ostrzejszego kursu.
“Można udawać, że nie dostrzega się badań wskazujących, że tylko niespełna połowa wyborców PiS popiera ostatnie zmiany w sądownictwie. Ale prowadzenie polityki z zamkniętymi oczami, do czego namawia nas część radykalnych komentatorów, rzadko kończy się inaczej niż zderzeniem z murem" – komentuje Jarosław Gowin w wywiadzie dla "Do Rzeczy". Jak przyznaje, "z niedowierzaniem czyta rady, że kampanię prezydencką powinniśmy prowadzić w sposób podobny do europarlamentarnej, czyli stawiając na ostrą polaryzację".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Wiceminister Kamil Bortniczuk z Porozumienia wyjaśnia w rozmowie z WP i Polskim Radiem 24: – Wszystkie partie, również Solidarna Polska i Porozumienie, mają nieco inną wrażliwość. I my też otwarcie o tym mówimy, dostrzegając i analizując bieżące wydarzenia. Zaproponujemy po wyborach prezydenckich rozwiązanie dotyczące wzmocnienia roli obywateli w wymiarze sprawiedliwości. Można na ten temat rozmawiać z politykami innych ugrupowań, w tym PSL-u, Kukiz'15 czy nawet części Platformy Obywatelskiej. Dzięki takim rozmowom można doprowadzić do szerszego konsensusu.
O takiej potrzebie mówi głośno lider Porozumienia.
– Zjednoczonej Prawicy powinno dać do myślenia, że opozycja dziś z taką radością i zapałem eskaluje spór o wymiar sprawiedliwości. Skoro oni widzą w tym dla siebie szanse, to pytanie, czy cała sprawa długodystansowo wychodzi naszemu obozowi na zdrowie? – pyta retorycznie Jarosław Gowin.
I takie pytanie zadają sobie także politycy PiS.
Wybory prezydenckie 2020. Krok w bok, nie w tył
Najpóźniej do 13 lutego – a więc do dziś – polski rząd ma przekazać Trybunałowi Sprawiedliwości Unii Europejskiej wyjaśnienia dotyczące uznawanej przez opozycję i część środowiska sędziowskiego za nielegalną Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.
PiS obawia się zastosowania środka tymczasowego wobec Polski w postaci "zamrożenia" działania Izby przez unijny trybunał na wniosek Komisji Europejskiej. Kilka dni temu "Rzeczpospolita" podała nieoficjalnie, że Polsce mogą grozić kary nawet w wysokości 2 mln euro dziennie, jeśli nasz kraj nie dostosuje się do decyzji TSUE.
Dziennik zauważa też, iż "po stronie polskiej nie widać żadnej strategii łagodzenia zaostrzającego się wewnątrz kraju konfliktu o sądy, która przerwałaby ten kolizyjny kurs i kosztowny w dalszej perspektywie spór z Brukselą". "Z debaty znikł umiarkowany język, jeszcze niedawno słyszalny w obozie prawicy. Dziś nie ma mowy o kompromisie. Nikt, może poza Jarosławem Gowinem, już o nim nie mówi. Nokaut jest dziś jedyną możliwą strategią. To znak, że sytuacja wymknęła się spod kontroli" – pisze dziennikarz Tomasz Pietryga.
Jak przypomina "Gazeta Wyborcza", już wcześniej unijny trybunał sprawiedliwości negatywnie oceniał zmiany wprowadzane przez PiS w sądownictwie. Chodziło o zapisy ustawy z 2017 r., które obniżały wiek emerytalny sędziów Sądu Najwyższego, a prezydentowi dawały prawo decydowania o tym, który sędzia będzie mógł dalej orzekać. W październiku 2018 r. unijny Trybunał nakazał Polsce, by "niezwłoczne zawiesiła stosowanie" kilku przepisów do czasu wyroku. Miesiąc później PiS znowelizował swoją ustawę i cofnął "czystkę" w Sądzie Najwyższym.
Bliski współpracownik Jarosława Gowina, wiceminister rozwoju i funduszy regionalnych Kamil Bortniczuk w rozmowie z nami mówi: – Nie możemy zrobić kroku w tył, ale możemy zrobić krok w bok. Musimy ominąć zbliżającą się górę lodową.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl