PublicystykaWybory prezydenckie 2020. Kacprzak: "Jarosław Gowin pokazuje coś, co powinno być normą" [OPINIA]

Wybory prezydenckie 2020. Kacprzak: "Jarosław Gowin pokazuje coś, co powinno być normą" [OPINIA]

Złożenie politycznej broni to wygrana nas wszystkich. Walka do końca sprawi, że przegramy wszyscy, bez względu na to, jak się to majowe wydarzenie skończy - po dzisiejszej naradzie Jarosława Gowina, Władysława Kosiniaka-Kamysza i Pawła Kukiza sytuację w Polsce komentuje Marek Kacprzak.

Wybory prezydenckie 2020. Kacprzak: "Jarosław Gowin pokazuje coś, co powinno być normą" [OPINIA]
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Sławomir Kamiński
Marek Kacprzak

Wyborów 10 maja 2020 roku nie będzie – nieustannie powtarza Jarosław Gowin i najwyraźniej nie zamierza się z raz obranego stanowiska wycofać.

Osadził się w nietypowej roli, którą mało kto potrafi teraz zrozumieć. Trwa w niej, nie patrząc na krytykę i na polityczne straty, jakie może ponieść.

W swoich zapewnieniach i publicznie stawianych diagnozach lider Porozumienia poszedł już tak daleko, że już nie będzie mógł zagłosować i się nie cieszyć, jak to w historii bywało. Jarosław Gowin prowadzi właśnie polityczną rozgrywkę szachową, w której każda ze stron może być wygrana - i każdy może przegrać, nie tylko on sam.

Wybory prezydenckie 2020. Trzy tezy Jarosława Gowina

Lider Porozumienia głośno i wbrew przyjętej linii rządzącej koalicji stwierdza trzy rzeczy.

Po pierwsze, że 10 maja 2020 roku głosować nie możemy. Po drugie, że inny majowy termin jest niezgodny z konstytucją. Po trzecie, że z opozycją można i trzeba rozmawiać.

Już pierwsze komentarze po wspólnej konferencji z liderami Koalicji Polskiej (czyli PSL i Kukiz'15) pokazały, że nawet najwięksi zwolennicy Zjednoczonej Prawicy czują się zagubieni i nie wiedzą, co o tej działalności koalicjanta myśleć.

Potępiać, czy jednak patrzeć z nadzieją, że PiS będzie miał jak wyjść z twarzą z sytuacji, w której sam się znalazł - czyli upierania się przy niemożliwym, nie chcąc w ogóle dopuścić myśli, że wybory w zaplanowanym przed pandemią terminie mogłyby się nie odbyć?

Wybory prezydenckie 2020. Coś, co powinno być normą

Jarosław Gowin pokazuje coś, co w polityce, zwłaszcza w czasie kryzysu, powinno być normą. Szuka porozumienia tam, gdzie każdy okopał się przy swoich racjach i nie ważne jest nic, tylko walka do końca, by wyszło na jego.

Jego wcześniejsze rozmowy z liderem Platformy niewiele dały, oprócz tego, że w ogóle coś drgnęło. Nawet jeśli część opozycji od razu orzekła, że z koalicjantem Kaczyńskiego się nie debatuje, tak jak nie debatuje się z terrorystami, to jednak każdy wie, że za kulisami, nawet z najgorszym wrogiem czasem negocjować trzeba.

Gowin, rezygnując wcześniej z pozycji wicepremiera, prowadzi rozmowy niejako w swoim imieniu. Bez obciążeń przynależności do PiS-u, mimo że to jego politykę przez wiele lat forsował. Teraz otwiera drzwi, których Jarosław Kaczyński nie mógłby otworzyć - i pewnie nawet by nie chciał tego próbować robić.

Trudno sobie wyobrazić konferencję, na której w Sejmie obok siebie stają Borys Budka i lider PiS, prawda? Tak, jak i trudno sobie wyobrazić wspólną konferencję Kaczyńskiego z Kosiniakiem-Kamyszem czy Kukizem.

Ale teraz już łatwej będzie wyobrazić sobie polityczny scenariusz, w którym Gowin mówi o dobrych rozmowach w obecności na przykład Włodzimierza Czarzastego. Bo nawet jeśli lider Lewicy uważa, że w ręce lidera Porozumienia nie można dawać "brzytwy", od której można ucierpieć, to też wie, że wyborów 10 maja zrobić się nie da.

Zwłaszcza jeśli chcemy by to głosowanie, które teraz zamiast PKW szykuje Jacek Sasin, było wyborami.

Wybory prezydenckie 2020. Wszyscy przegramy

Polityczne szachy mają to do siebie, że do zakończenia rozgrywki nie wiadomo, kto prowadzi. Nie liczy się ani liczba poświęconych figur, ani liczba zbitych po drodze pionków. Liczy się, kto najlepiej przewidzi kilka ostatnich ruchów przeciwnika - żeby zmusić go do poddania się.

Lecz jeśli przy naszej rodzimej szachownicy mamy wytrawnych graczy, powinni oni wiedzieć, że remis i ułożenie nowej rozgrywki jest lepsze, niż utrata królowej. Tym bardziej, że tym razem w roli królestwa nie jest ta czy inna partia, a dobro nas wszystkich - i to co jest nam, Polakom, najbliższe: wolność, niepodległość, demokracja, wolne i powszechne wybory.

Złożenie politycznej broni to wygrana nas wszystkich. Walka do końca sprawi, że przegramy wszyscy, bez względu na to, jak się to majowe wydarzenie skończy. Bo już wiemy, że przeprowadzone 10 maja 2020 roku wybory świętem demokracji na pewno nie będą.

Marek Kacprzak dla WP Opinie.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)