Wyborcy w korytach [OPINIA]
Walkę z powodzią, w sensie politycznym, Donald Tusk rozpoczął fatalnie - od wypowiedzi, iż prognozy nie są alarmujące i nie ma powodu do paniki. Dziś już wiemy, że było zupełnie inaczej - fala powodziowa dopiero wzbierała i ostatnim, co powinien robić premier, to uspokajać ludzi i demotywować ich do szukania ratunku - pisze dla Wirtualnej Polski prof. Marek Migalski.
21.09.2024 09:06
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
To była wpadka porównywalna z tą, której autorem był w 1997 roku ówczesny prezes Rady Ministrów, Włodzimierz Cimoszewicz. Przypomnijmy, że w obliczu skutków wielkiej wody podzielił się refleksją, iż trzeba się było ubezpieczyć. Ta filozoficzna niemal sentencja prawdopodobnie kosztowała jego partię utratę władzy.
Będą mieli rację ci, którzy zauważą, że Tusk po tych słowach, które przytoczyłem, stwierdził, iż oczywiście chodzi o to, że prognozy nie są alarmujące dla całego kraju i że jego rząd jest przygotowany na każdą okoliczność. Tyle tylko, że przed ponad ćwierć wiekiem Cimoszewicz także nie poprzestał na uwadze o konieczności ubezpieczania się i zapewnił, że państwo pomoże powodzianom. Jednak do historii przeszedł właśnie jako polityk, który utopił swoją formacją radami w stylu agenta ubezpieczeniowego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Drugą wpadką obecnego premiera była wspólna konferencja w Jurkiem Owsiakiem i przedstawienie go jako jednego z tych, którzy będą nieśli pomoc potrzebującym. Mogło to zaniepokoić poszkodowanych, jeśli tylko zdali sobie sprawę z tego, jak nikłymi środkami dysponuje WOŚP. Organizacja ta przez trzydzieści lat swej pożytecznej działalności zebrała około 2 mld zł, czyli mniej, niż każdy rząd od kilku lat przeznacza corocznie na TVP.
Masz zdjęcie lub nagranie, na którym widać skutki powodzi i zniszczenia? Czekamy na Wasze materiały na dziejesie.wp.pl
W czasie konferencji padła kwota 40 mln zł na pomoc powodzianom, co jest śmieszną sumą w kontekście skali zniszczeń. Część z nas mogła mieć poczucie, że państwo abdykowało na rzecz organizacji trzeciego sektora i teraz to one będą odpowiedzialne za ratowanie ludzi i odbudową ich zniszczonych domów.
W tych dwóch wypadkach ktoś wyraźnie źle podpowiedział premierowi i naraził go na gniew społeczny. Na szczęście dla siebie i swojego rządu Tusk szybko zorientował się w tym i ruszył z polityczną akcją, mającą na celu odwrócenie tego niebezpiecznego trendu. Zaczęło się od transmitowanych na żywo posiedzeń porannego sztabu kryzysowego, którym osobiście przewodniczy premier.
Potem nastąpiły wizyty na zalanych terenach, spotkania z powodzianami, ustawki medialne w zburzonych domach, w których na ubłoconego premiera czekali już kamerzyści i fotografowie. Można się zżymać na tego typu zagrywki, ale są one abecadłem każdej poważnej PR-owej operacji. Do tego doszła wizyta szefowej Komisji Europejskiej i obietnica 5 mld euro na pomoc dla Polski w dziele odbudowania zniszczonej infrastruktury.
Zobacz także
Oczywiście, esteci i przeciwnicy obecnej koalicji mogli narzekać na "cały ten teatr". Tak, jak pewnie każdy prawnik musiał zawyć, gdy usłyszał szefa rządu surowo zapowiadającego wsadzenia do więzień wszystkich szabrowników (wszak to nie władza wykonawcza decyduje o tym, kto jest aresztowany i skazany, lecz niezawisłe sądy). Ale z politycznego punktu widzenia należy ocenić zachowanie Tuska w drugiej fazie powodzi jako prawie wzorcowe i zapewniające zatarcie fatalnego wrażenia z pierwszych dni kataklizmu. O ile początek był naprawdę zły, o tyle już druga faza wizerunkowej walki z powodzią w tle wygląda na udaną.
Sprawdź prognozę pogody dla swojego regionu na pogoda.wp.pl
Przepraszam, że brzmi to cynicznie, ale po pierwsze, na tym polega zawód komentatora politycznego, a po drugie, należy sobie uświadomić, że polityka w czasie tych strasznych dni nie zniknęła. Nie zniknęła także walka polityczna, o czym codziennie przypominają nam działacze PiS organizujący konferencje prasowe w swojej siedzibie, na których ostro atakują rządzących za wszelkiego rodzaju (realne i wydumane) zaniechania i zaniedbania.
Nie, ta powódź nie zatopi premiera i jego rządu, choć na początku mogło się tak wydawać. Do ewentualnego odsunięcia Tuska od władzy nie wystarczy Kaczyńskiemu ten kataklizm. Podobnie zresztą, jak Tuskowi do wysłania Kaczyńskiego w ławy opozycji nie wystarczył COVID-19 i napaść Rosji na Ukrainę. W przeciwieństwie bowiem do rzek, wyborcy w Polsce bardzo wolno wzbierają i jeszcze wolniej wylewają się poza swoje koryta.
Dla Wirtualnej Polski prof. Marek Migalski
Marek Migalski jest politologiem, prof. Uniwersytetu Śląskiego, byłym europosłem (2009-2014), wydał m.in. książki: "Koniec demokracji", "Parlament Antyeuropejski", "Nieudana rewolucja. Nieudana restauracja. Polska w latach 2005-2010", "Nieludzki ustrój", "Mgła emocje paradoksy", "Naród urojony".