Ataki na rząd i metoda Tuska. Nawet Kaczyński chce być "ponad młócką"
Premier i jego ministrowie od początku kryzysu powodziowego ignorują ataki ze strony PiS. I tak na razie ma pozostać. To świadoma strategia Donalda Tuska - wynika z rozmów WP.
20.09.2024 | aktual.: 20.09.2024 20:51
Partia Jarosława Kaczyńskiego ma być przez to oceniana jako "formacja awanturników", którzy chcą "zbić kapitał polityczny na tragedii". Taki jest zamysł KO. - W końcu się do tego odniesiemy - mówi jeden z członków rządu.
Rozliczenia w administracji publicznej również będą, ale po kryzysie - słyszymy.
"Niech się nakręcają"
Środa, 17 września. Premier udziela pierwszego wywiadu od początku powodzi. Na pytanie dziennikarki TVP Info o krytykę ze strony PiS, odpowiada krótko: - Spodziewałem się tego i nie robi to na mnie żadnego wrażenia. Ja mam poważne rzeczy do roboty. Mamy taką opozycję, jaką mamy.
Prowadząca jednak dopytuje o zarzuty ze strony PiS. A Tusk ucina: - Powinni milczeć, bo mają powody do wstydu. Ale nie gadajmy o nich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podobne podejście prezentują inni członkowie rządu, ale też większość ważnych polityków obozu rządzącego. Przesłuchaliśmy kilka wywiadów z ich udziałem. W każdym był jasny przekaz: zostawmy awanturników z PiS, bo najważniejsze jest życie ludzi i ratowanie dobytku Polaków. Zajmujmy się poważnymi sprawami, a nie polityczną młócką.
- Tak ma zostać do końca walki z tą tragedią - mówią nam przedstawiciele rządu. Swoje motywy ujawnili po naszych pytaniach o to, jaki jest plan na ofensywną, a wręcz brutalną politycznie narrację PiS.
- Nie będziemy nadstawiać policzka, do zarzutów na pewno się odniesiemy. Bo to, co robi ta pisowska propaganda, przyprawia o mdłości. Ale na razie niech się sami nakręcają i odpychają od siebie ludzi. Bo ludzie nie chcą teraz nawalanki, chcą pracy i powagi - mówi nam człowiek z rządu.
W tej narracji władzę wspiera telewizja publiczna. Czego dowodem jest materiał poniżej.
Dymisje w powietrzu
Wedle informacji WP premier wysłał sygnał, żeby szefowie państwowych instytucji, które są zaangażowane w walkę z żywiołem i pomoc ludziom, nie krytykowali się wzajemnie i nie prowadzili "podjazdowych wojenek". - Nikt nie powinien na siebie nadawać, bo później wychodzą takie "kwiatki", jak spory ludzi Tauronu z Wodami Polskimi - twierdzi rozmówca WP.
Na rozliczenia - mówią w koalicji - "przyjdzie czas". - Myślę, że mogą być roszady, nie jestem pewien o przyszłość na stanowisku szefowej Wód Polskich - powiedział nam w piątek rano jeden z polityków koalicji.
Chodzi o Joannę Kopczyńską, która w Wodach Polskich zaczęła pracować jeszcze za rządów PiS (była wiceszefową instytucji stworzonej przez rząd Mateusza Morawieckiego po zmianie w prawie wodnym). Dziś na Wody Polskie skarży się wielu samorządowców z poszkodowanych miejscowości. Za co? Przede wszystkim brak odpowiedniej komunikacji. A także wątpliwości związane z opróżnianiem zbiorników.
- Premier to widzi - słyszymy. A uwag jest więcej.
Dziennikarz Tomasz Molga opisał na łamach WP, że radni Nysy chcą wyjaśnień w sprawie decyzji urzędników Wód Polskich przed i w trakcie powodzi, która zdewastowała miasto oraz decyzji i sposobu zarządzania akcją przez władze miasta i powiatu.
W rozmowie z WP starosta potwierdził, że sztab musiał dzwonić do ministra spraw wewnętrznych i administracji Tomasza Siemoniaka, aby ten nakazał zmniejszyć zrzut wody na miasto. To miało dać czas na wzmocnienie wałów i ewakuację mieszkańców.
Niektórzy eksperci publicznie wskazują, że Wody Polskie zareagowały na sytuację meteorologiczną z opóźnieniem - i nie opróżniły zbiorników wtedy, gdy należało to zrobić.
Prezes "ponad młócką"
Politycy PiS - mimo że sami tworzyli Wody Polskie - codziennie od tygodnia organizują konferencje prasowe w siedzibie PiS i atakują rząd. Mówią o "upadku państwa", "nieudolnym reżimie", "patowładzy", "ofiarach powodzi jako symbolach władzy Tuska". Narracja jest tak ostra i jednoznaczna, że właściwie można byłoby uznać, że już padło wszystko, a przekazu nie da się bardziej zaostrzyć.
Co ciekawe, jedynym politykiem PiS, który nie chce na razie atakować rządu, jest Jarosław Kaczyński. Gdy pytaliśmy prezesa na piątkowej konferencji prasowej, na której informował o pomocy partii dla powodzian, o to, jak ocenia działania władzy i nowego pełnomocnika ds. powodzi Marcina Kierwińskiego, nie chciał odpowiedzieć wprost. Przyznał, że na oceny przyjdzie czas. A na razie trzeba skupiać się na pomocy.
To też świadoma strategia PiS: prezes ma być ponad polityczną młócką, a atakować rząd mają inni - szef klubu, rzecznik, najbardziej aktywni posłowie. No i zwolennicy partii zorganizowani w mediach społecznościowych.
- Tak, jak tropimy patologię władzy z koalicji 13 grudnia, tak będziemy tropić te wszystkie zaniedbania, zaniechania związane z powodzią, które zostały dokonane przez rząd koalicji 13 grudnia. W zamian za realną pomoc mamy teatr w postaci posiedzeń zespołu zarządzania kryzysowego - stwierdził szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.
Negatywne nastroje
Rozmówca z KO twierdzi, że jego formacja się tym nie przejmuje: - Polacy wiedzą, kto jest krzykaczem, kto chce zbijać kapitał na tragedii, a kto zasuwa i bierze odpowiedzialność. Wierzę, że to będzie docenione. A PiS prze na ścianę.
Wedle naszych rozmów w PiS partia jednak ma wiedzieć, co robi. I uznaje, że taka strategia - pójścia na ostro - będzie skuteczna. Politycy tej formacji "poszli za negatywnymi nastrojami ludzi, którzy mają olbrzymie pretensje i żal do rządu". Tak starał się tłumaczyć nam to jeden z przedstawicieli formacji Jarosława Kaczyńskiego.
Wyniki badań dotyczących ocen rządu i opozycji w czasie kryzysu powodziowego jeszcze przed nami. Partie na razie ich nie zlecały.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl