"Wujek-Śląsk": 12 górników nie żyje, 18 ciężko rannych
Stan 18 górników poparzonych w katastrofie w kopalni "Wujek" w Rudzie Śląskiej, którzy trafili do Centrum Leczenia Oparzeń (CLO) w Siemianowicach Śląskich, jest ciężki. Choć wszyscy są przytomni, nie można na tej podstawie rokować co do perspektyw ich dalszego leczenia. Pierwsze rokowania będą możliwe za kilka dni.
18.09.2009 | aktual.: 18.09.2009 19:07
W kopalni "Wujek" zginęło 12 górników, część z nich zmarła w drodze do szpitali. W siedmiu szpitalach umieszczono 39 osób. Przyczyną wypadku - według wstępnych ocen - był prawdopodobnie zapłon metanu, choć niektórzy eksperci mówią też o możliwości wybuchu tego gazu.
Jak poinformował dyrektor naczelny CLO Mariusz Nowak, wszyscy umieszczeni tam górnicy poddawani są tzw. bronchoskopii. To diagnostyczne badanie dróg oddechowych pod kątem ich oparzeń. U wszystkich z przebadanych dotychczas sześciu pacjentów stwierdzono takie poparzenia.
- Brali udział w tej samej akcji, byli w tym samym miejscu. Można dalej wnioskować, że u wszystkich może być niestety oparzenie. Dopiero będziemy wiedzieć konkretnie po wykonaniu badania. Wprowadzamy rutynowe procedury medyczne wobec ciężko oparzonych - mówił Nowak.
Jak zaznaczył, w przypadku oparzeń, trudno mówić o rokowaniach. Dodał, że każde ciężkie oparzenie jest groźne, nie wiadomo bowiem jak zareaguje na nie organizm. - Jeden organizm z ciężkiego oparzenia jest w stanie nawet w miesiącach wyjść, a drugi organizm się załamuje. To wszystko ciężkie stany - wskazał Nowak.
Górnicy hospitalizowani w Siemianowicach mają poparzone od 40% do 90% powierzchni ciała. Według lekarzy, przy ciężkich oparzeniach ważniejszym czynnikiem niż ich rozległość jest głębokość ran. Wiele zależy też od tego, jak długo wysoka temperatura działała na pacjenta.
Jak mówił dyrektor CLO to, że wszyscy pacjenci są przytomni nie oznacza, że choroba nie może już się rozwinąć. O ewentualnych rokowaniach można mówić dopiero po kilku dniach. Dlatego też lekarze starają się na razie ograniczać kontakt rodzin z pacjentami do krótkich widzeń.
- Choroba oparzeniowa jest chorobą trwającą w czasie. Jeżeli stan będzie się pogarszał, mamy telefony, będziemy informować na bieżąco - wskazał Nowak, dodając że "decydujące będą raczej doby, niż godziny".
W siemianowickiej "oparzeniówce" po katastrofie umieszczono 18 najpoważniej rannych górników. Pozostali - nieco lżej ranni - trafiali do Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 5 im. św. Barbary w Sosnowcu i Górnośląskiego Centrum Medycznego w Katowicach - Ochojcu, a także szpitali w Rudzie Śląskiej, Bytomiu, Tychach i Chorzowie.
Kondolencje prezydenta
Prezydent Lech Kaczyński złożył drogą listowną kondolencje rodzinom ofiar. Napisał, że łączy się z rodzinami w modlitwie i bólu. Kaczyński wysłał na miejsce katastrofy szefa swojej kancelarii, Władysława Stasiaka. Przebywający w Hadze premier Donald Tusk jeszcze dziś ma pojawić się na miejscu wypadku w kopalni.
Na miejsce zdarzenia udaje się wicepremier, minister spraw wewnętrznych i administracji - Grzegorz Schetyna. Jedzie też tam wiceminister gospodarki odpowiedzialna za górnictwo Joanna Strzelec-Łobodzińska.
W Rudzie Śląskiej jest już wojewoda śląski. Premier Donald Tusk, który przebywa za granicą, jest na bieżąco informowany o sytuacji w kopalni.
Łzy szczęścia i rozpaczy
Przy kopalni panuje atmosfera przygnębienia i oczekiwania. Wiele osób nie kryje łez, w niektórych przypadkach są to łzy szczęścia.
- Zostawiłam wszystko, ubrałam dziecko i przybiegłam - powiedziała dziennikarzom Małgorzata Kordasińska, której mąż Janusz wyszedł z katastrofy bez szwanku. Z niecierpliwością czeka na spotkanie z mężem, któremu - jak mówi - zostały dwa lata do emerytury.
Pani Małgorzata przyszła pod kopalnię z kilkuletnią córką Ewą. Dość szybko dowiedziała się, że mąż ocalał, sam zadzwonił i powiedział, żeby się nie martwiła. - Kamień z serca - powiedziała. - Nam, żonom jest bardzo ciężko - podkreśliła.
Na miejscu otuchy rodzinom dodaje ks. Jerzy Lisczyk, proboszcz parafii Trójcy Przenajświętszej w Rudzie Śląskiej-Kochłowicach, który przekazał też słowa pocieszenia w imieniu metropolity katowickiego arcybiskupa Damiana Zimonia.
- Kościół jest z tymi, którzy cierpią, przychodzi z pociechą, nadzieją i modlitwą. To jest to, co możemy dać tym, którzy zginęli i są poszkodowani, chcemy też przynieść pociechę rodzinom - powiedział duchowny.
W piątek wieczorem w pobliskim kościele zostanie odprawiona msza w intencji ofiar.
Infolinia już działa
Specjalną infolinię z informacjami m.in. o miejscu hospitalizacji i stanie górników uruchomiło Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody Śląskiego. Numer infolinii to (32) 207 72 04. Pod tym numerem można uzyskać informacje, do jakich szpitali przewieziono poszczególnych rannych górników, jaki jest ich stan, a także jakich form pomocy mogą oczekiwać rodziny poszkodowanych.
Te same informacje są dostępne w Ośrodku Interwencji Kryzysowej w Rudzie Śląskiej. Można je uzyskać osobiście, w siedzibie ośrodka przy ul. Poniatowskiego 6.
Groźny metan
Wybuchy metanu i pożary spowodowane zapaleniem się tego gazu, to - obok tąpnięć i wybuchów pyłu węglowego - najczęstsze naturalne przyczyny górniczych katastrof na całym świecie.
Zapalenie tym różni się od znacznie groźniejszego w skutkach wybuchu, że nie powoduje skutków dynamicznych - gaz spala się, nie ma natomiast eksplozji i podmuchu. Aby uwolniony metan zapalił się, potrzebna jest iskra. Może ona pojawić się np. w wyniku pracy podziemnych urządzeń.
Metan jest bezbarwnym gazem bez woni i smaku, lżejszym od powietrza. To główny składnik naturalnych gazów, często występujących w pokładach węgla. Pali się prawie nieświecącym płomieniem z błękitną aureolą. Tworzy z powietrzem wybuchową mieszaninę; wybucha gdy jego stężenie w powietrzu mieści się w granicach od ok. 4-4,5 do ok. 15%.
Do największej w ostatnich kilku latach katastrofy górniczej doszło w 2007 r. w kopalni "Halemba" w Rudzie Śląskiej. Wybuch metanu i pyłu węglowego zabrał życie 23 górnikom. W 2008 r. w wyniku wybuchu metanu w kopalni "Borynia" w Jastrzębie-Zdroju zginęło 5 osób. Wybuch pyłu węglowego w 2002 r. pochłonął życie 10 pracowników kopalni Jas-Mos w Jastrzębie-Zdroju. (ak)
Przeczytaj więcej o katastrofach górniczych w Polsce w wikipedia.wp.pl