Kierowcy aż przecierają oczy. Odsłonią wstrząsający pomnik
Przebite widłami dziecko wpisane w kształt krzyża i ludzkie głowy nabite na sztachety - takie elementy pojawiły się na pomniku "Rzeź wołyńska", który w niedzielę zostanie uroczyście odsłonięty w Domostawie na pograniczu Lubelszczyzny i Podkarpacia. - Według mojego gustu, mogłoby to być mniej drastyczne - przyznaje wójt miejscowej gminy Jarocin. Wśród mieszkańców i turystów głosy są podzielone.
09.07.2024 | aktual.: 09.07.2024 10:09
Potężny, 14-metrowy odlew z brązu jest doskonale widoczny nawet z drogi ekspresowej S19. Na parkingu przy MOP Bukowa można się nawet zatrzymać i obejrzeć powstający pomnik z bliska. Ruch jest duży. Każdy kto wysiada z samochodu lub autokaru od razu rusza z aparatem kierunku pomnika.
Ważący 8 ton pomnik do Domostawy przyjechał w kawałkach, dopiero na miejscu został połączony w całość. Dziś już dobrze widać orle skrzydła, a na nich nazwy miejscowości, w których doszło do mordów polskiej ludności przez oddziały UPA. W środku znajduje się duży krzyż, a w niego wpisane jest dziecko nadziane na tryzub. Poniżej kobieta z dzieckiem na rękach i mężczyzna z krzyżem w dłoni, uniesionym do góry. Z tyłu pomnika, u jego podstawy, spod czarnej folii wystają głowy nadziane na sztachety. Od frontu na cokole będzie widać napis "Rzeź wołyńska".
- Ten pomnik byłby bardzo ładny, gdyby nie te drastyczne rzeczy. To w książkach można pisać, ale po co to eksponować? Przyjdzie rodzic z dzieckiem, dziecko będzie pytać, dlaczego - uważa jeden z pracowników ekipy budowlanej, którego pytam o pomnik. - Słyszałem od księży, że to taka trochę profanacja, bo te widły są wpisane w krzyż - dodaje.
Ale, jak przekonuje budowlaniec, "taka decyzja jest, my w to nie wnikamy, tylko budujemy".
W poniedziałek na placu budowy uwijało się kilkanaście osób, ale i tak wszystkie prace nie zakończą się do niedzieli. Na pewno nie powstanie ściana pamięci. To nie będzie jednak przeszkodą, bo uroczystości i tak się odbędą. Pretekstem jest przypadający 11 lipca Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II Rzeczypospolitej. Organizatorzy spodziewają się autokarów z całej Polski. Zachęcają do zabrania wody, krzesełek turystycznych oraz flag biało-czerwonych. Posilić się będzie można na stoiskach kół gospodyń wiejskich.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przyjeżdżają robić zdjęcia
Wycieczka z Ełku jedzie w Bieszczady. Na MOP Bukowa autokar zatrzymuje się w poniedziałek specjalnie, co przyznaje organizator wyjazdu, sam zainteresowany ideą budowy pomnika i ją popierający. Pytany o wygląd, dodaje: - Myślę, że tutaj nie będzie raził tak, jak gdzieś w mieście.
- Jest to dość szokujące i kontrowersyjne, ale zarazem bardzo interesujące - mówi jedna z uczestniczek wycieczki w Bieszczady. Po chwili cała grupa podchodzi pod ogrodzenie, robią sobie zdjęcia.
Choć plac budowy jest ogrodzony, to i tak co chwilę ktoś próbuje podejść jeszcze bliżej. Obok siatki zatrzymuje się samochód na tablicach rejestracyjnych z Poznania. Mężczyzna ze zniczem w ręku wysiada i próbuje znaleźć dziurę w ogrodzeniu. Któryś z budowlańców go zauważa i głośno krzyczy. Mężczyzna się wycofuje.
- Jak się dowiedziałem, że tyle gmin odmówiło przyjęcia pomnika, a ta przyjęła, to powiedziałem żonie, że musimy przyjechać, nawet tydzień przed osłonięciem. 14 lipca nie damy rady - wyjaśnia Janusz z Poznania.
Co do symboliki, przyznaje, że "może i jest za mocna". Ale od razu podnosi argument o tym, że strona ukraińska blokuje ekshumacje ofiar Wołynia. - Do tej pory nie potrafiliśmy nic uzyskać w rozmowie z Ukraińcami, nawet nie próbowaliśmy, bo wojna. Dlaczego Niemcy, którzy mniej wkładu włożyli w pomoc, uzyskali zgodę na ekshumację swoich żołnierzy z Wehrmachtu pół roku temu? Nie chodzi o to, że mamy ich szantażować, ale przepraszam, ich to nic by nie kosztowało - uważa Janusz.
Rozmawiamy, a obok pojawia się grupa z Głogowa, która przyjechała na wesele do rodziny w Zamościu. Po kolei stają na tle siatki oraz pomnika i robią sobie zdjęcia. Starsza pani od razu zaczyna opowiadać.
- Ja osobiście byłam świadkiem opowieści pani Ostrejkowej. Mieszkała koło Łucka. Ze swoją roczną córką Marysią uciekała po tych bagnach. Ona nam to opowiadała, tylko że jak ja wtedy miałam dwadzieścia parę lat, to nie byłam za bardzo zainteresowana - mówi kobieta.
- To się wydarzyło, więc nie widzę problemu z symboliką. Jak człowiek coś takiego zobaczy, to wtedy spyta się sam siebie: a czemu to tutaj jest? - mówi Mariusz Bury z Łodzi. W pomniku nie podoba mu się krzyż, ale dlatego, że nie jest religijny. - Bym go tu nie wstawiał, bo religijność nie ma tu nic do rzeczy - dodaje.
- Ładny, ładny, postarali się - chwali wygląd pomnika pan Paweł, który przyjechał pod pomnik na rowerze z kilkuletnim wnukiem. Mieszka w okolicy i popiera budowę. Kiedy pytam wprost o dziecko nabite na tryzub i głowy nabite na sztachety, mężczyzna tylko wzdycha i mówi: - No to średnio. Rzeczywiście, jakoś tak nie zwróciłem uwagi. Brak słów trochę - ucina mężczyzna i odjeżdża.
W sklepie spożywczym w Domastawie jedna z kobiet chwali wójta Jarocina za zgodę na budowę pomnika. Drugiej mieszkance również pomnik się podoba. To jednak już kolejna osoba, która ma wątpliwości, co do wyglądu.
- To dziecko na tych widełkach można było pominąć. Tym bardziej, że jak wiatr wieje, to to dziecko tak się kołysze na boki. To tak nieładnie wygląda - komentuje kobieta.
Obok sklepu jest kościół parafialny. Na tablicy ogłoszenie parafialne o tym, że w nabliższą niedzielę, z powodu odsłonięcia pomnika, msza tzw. "suma" odbędzie się dopiero o godz. 16. Jest też zakreślony na żółto cytat z papieża Jana Pawła II. To słowa, które padły w 2001 roku podczas pielgrzymki do Lwowa.
"Niech przebaczenie - udzielone i uzyskane - rozleje się niczym dobroczynny balsam w każdym sercu. Niech dzięki oczyszczeniu pamięci historycznej wszyscy będą gotowi stawiać wyżej to, co jednoczy, niż to, co dzieli, ażeby razem budować przyszłość opartą na wzajemnym szacunku, na braterskiej współpracy i autentycznej solidarności" - mówił Jan Paweł II.
Chciałem zapytać miejscowego księdza proboszcza, czy cytat z Jana Pawła II ma na celu tonowanie nastrojów we wsi. Chciałem też poznać jego opinię na temat symboli użytych w pomniku. Nie chciał jednak ze mną rozmawiać. - Papieża komentować nie będę. Proszę do kurii - odpowiedział proboszcz i grzecznie wyprosił mnie z plebanii.
Nikt nie chciał tego pomnika
Pomnik został zamówiony u znanego rzeźbiarza Andrzeja Pityńskiego przez polonijną organizację - Stowarzyszenie Weteranów Armii Polskiej w Ameryce. Powstał w 2018 roku, ale dotąd nie było chętnej gminy do jeg ustawienia. Odmówił Rzeszów, Stalowa Wola, Jelenia Góra i Kielce.
Chętnych na pomnik znaleziono dopiero w Jarocinie, niewielkiej gminie położonej na pograniczu woj. podkarpackiego i lubelskiego.
- Mamy mieszkańców, którzy zostali wysiedleni z tamtych stron i pamiętają te czasy. Także w czasie II wojny światowej tutaj bardzo dużo wsi zostało spacyfikowanych. Stąd to upamiętnienie - mówi Wirtualnej Polsce wójt Jarocina Tomasz Podpora. Sprawę zainicjował jego poprzednik Zbigniew Walczak, a rada gminy zgodziła się na inicjatywę.
Paradoksalnie, mimo że wójt wspiera budowę i się w nią angażuje, to sam również nie jest do końca zwolennikiem tego, jak pomnik wygląda.
- Według mojego gustu mogłoby to być mniej drastyczne - przyznaje Tomasz Podpora. - Ale artysta tak wyraził swoją wizję. Mistrz Andrzej Pityński wykonał taki projekt i w całej okazałości chciał, żeby on został przedstawiony - tłumaczy wójt. Dodaje, że autor jeszcze przed śmiercią w 2020 r. wyraził zgodę na jego ustawienie w tym miejscu. Rzeźbiarz jest znany z wielu innych podobnych monumentów, najbardziej znany jest Pomnik Katyński w Jersey City.
Pomnik "Rzeź wołyńska" powstał z wpłat osób prywatnych. W ubiegłym roku na konto Społecznego Komitetu Budowy Pomnika wpłynęło w sumie 590 tys. zł - informował niedawno Komitet. Z racji tego, że państwo nie wspierało budowy, władze centralne nie zostały zaproszone na niedzielne uroczystości. Zaproszenia dostali tylko lokalni samorządowcy oraz wojewoda podkarpacka. Wójt Jarocina mówi, że jeszcze nie potwierdziła swojej obecności.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl
Czytaj także: