Wrocław. Poparzona w przedszkolu 3,5‑latka czeka na pomoc miasta
Ciężko poparzona w miejskim przedszkolu we Wrocławiu 3,5-letnia Madzia cierpiała tak bardzo, że lekarze podawali jej morfinę. Rodzice mają pretensje do miasta, że nie chce pomóc im w finansowaniu leczenia i rehabilitacji dziewczynki.
17.10.2018 | aktual.: 17.10.2018 12:08
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Do wypadku doszło pod koniec lutego ubiegłego roku w przedszkolu przy ul. Dzielnej na Kozanowie. Przedszkolanka wniosła do sali, w której leżakowały dzieci, kubek z wrzątkiem. Przechodząc między łóżkami straciła równowagę i wylała gorącą wodę na Magdę - donosi gazetawroclawska.pl. Do sądu trafił niedawno akt oskarżenia w sprawie nauczycielki.
- U córki stwierdzono oparzenie około 16 proc. powierzchni ciała, głównie III stopnia, w tym owłosionej skóry głowy, prawej części twarzy, szyi, ramienia, barku, klatki piersiowej, a także palców u prawej ręki – opowiadają portalowi rodzice Magdy. Mają pretensje do dyrekcji przedszkola, że nie udzielono dziewczynce właściwej pomocy. Twierdzą, że jej obrażenia byłyby wtedy mniejsze.
Czekają ją kolejne operacje
Dziewczynka przeszła dwie operacje przeszczepu skóry. Cierpiała tak bardzo, że w szpitalu podawano jej morfinę, aby zmniejszyć ból. Zaraz po wypadku 3,5-latka podczas specjalnych kąpieli miała zrywane płaty poparzonej skóry, aby pobudzić ją do regeneracji. - Aby wykąpać 3,5-latkę, która się wyrywała, potrzebne były cztery dorosłe osoby. Po takiej kąpieli dziecko przez kilka godzin tuliło się do nas, płakało i krzyczało - opowiadają rodzice.
Do dzisiaj dziewczynka panicznie boi się lekarzy i pielęgniarek. Jest codziennie rehabilitowana i chodzi na masaże. Będzie miała kolejne operacje, niewykluczone są również przeszczepy skóry. Przez całą dobę nosi szyte we Francji specjalne ubrania uciskowe. Sporo pieniędzy pochłania rehabilitacja ruchowa, masaże, specjalne maści i plastry silikonowe - mówią rodzice.
Twierdzą, że miasto, które odpowiada za przedszkole, nie zainteresowało się losem dziewczynki. W czerwcu ubiegłego roku wystąpili do ratusza z prośbą o pomoc finansową w leczeniu dziecka. Urząd odezwał się dopiero w grudniu, a negocjacje zaczęły się pod koniec stycznia tego roku.
Ratusz oferuje odszkodowanie
Innego zdania są urzędnicy wrocławscy. Twierdzą, że rozmowy z rodzicami trwają od czerwca 2017 r. Przez kilka miesięcy negocjowano przed sądem ugodę. Jednak nie doszło do niej. Zdaniem rodziców miasto zaproponowało odszkodowanie w wysokości miliona zł, ale nie zgodziło się pokrywać przyszłych kosztów leczenia dziewczynki. A tych opiekunowie obawiają się najbardziej.
Magistrat z kolei twierdzi, że nie może zadeklarować pokrycia przyszłych kosztów leczenia bez oszacowania ich przez biegłego. Rodzice jednak nie zgodzili się na wyznaczenie kolejnego eksperta, bo dla dziecka byłoby to niepotrzebnym dodatkowym cierpieniem. Uważają, że skoro dziewczynka była już badana przez dwóch biegłych, to mogą oni również wyliczyć koszty leczenia. Urząd zapewnia, że jest gotowych do kolejnych rozmów.
Źródło: gazetawroclawska.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl