"Wpisujemy się w rosyjską politykę". PiS stawia wszystko na szali
- Niebezpieczne jest to, że do Polski od razu dołączyły Węgry, które prowadzą politykę bardzo nieprzychylną Ukrainie - mówi WP były ambasador Jan Piekło. Decyzja PiS o zakazie dla ukraińskich towarów rodzi coraz więcej pytań o dalsze relacje z Kijowem i "wpisywanie się w politykę rosyjską".
Eksperci, z którymi rozmawialiśmy, komentują decyzję rządu Prawa i Sprawiedliwości o wstrzymaniu importu produktów rolnych z Ukrainy do 30 czerwca 2023 roku. To reakcja PiS na kryzys zbożowy, który sprawił, że ziarno polskich rolników zalega w silosach, a jego ceny są najniższe w historii.
Kraje członkowskie UE zniosły cło na produkty z Ukrainy w maju 2022 roku. - Decyzja została podjęta, bo Rosja zrujnowała Ukrainę ekonomicznie i finansowo. Europa zniosła cło, żeby pozwolić, aby ukraińskie zboże, które miało jechać tranzytem i miało być przeładowywane na statki, można transportować bez problemu. Parę osób, które dysponowały wiedzą i rozumiały, że można tu zrobić dobry biznes, zaczęło to zboże kupować i produkować towary, które stały się tańsze niż rodzimych producentów - przypomina Jan Piekło.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
I dodaje, że w tej sprawie doszło do wielu zaniedbań. - Była przecież amerykańska obietnica, że zostaną wybudowane silosy. Strona polska spóźniła się z reakcją. Należało wcześniej zareagować. Z mediów wynika, że biznesmeni skorzystali z okazji, żeby zarobić pieniądze na zbożu z Ukrainy. Niestety, problem został zauważony przez AgroUnię i działaczy, którzy nie są przychylnie nastawieni do Ukrainy - mówi.
- Mam nadzieję, że problem zostanie szybko załatwiony. Natomiast, niebezpieczne jest to, że od razu dołączyły do tego Węgry Orbana. Niebezpieczne dlatego, że Węgry od jakiegoś czasu prowadzą bardzo zdecydowaną, nieprzychylną Ukrainie politykę w sytuacji, gdy Polska prowadziła i będzie prowadzić politykę przyjazną. Tu istnieje pewne niebezpieczeństwo, że ta decyzja Polski będzie potraktowana jako decyzja wroga - twierdzi Piekło.
Jak zaznacza, sprawę muszą rozwiązać spotkania ministrów rolnictwa oraz Komisja Europejska. - Musimy znaleźć konsensus, żeby stosunki polsko-ukraińskie nie doznały uszczerbku - zastrzega.
"Działania przedwyborcze"
Z kolei zdaniem Jerzego Marka Nowakowskiego, Polska powinna dużo wcześniej przeprowadzić rozmowy z Ukrainą. Były dyplomata przypomina, że od kilku miesięcy politycy opozycji i rolnicy alarmowali o problemie zboża i proponowali plombowanie wagonów na granicy czy pobieranie kaucji.
- Decyzja z soboty źle wpłynie na stosunki z Ukrainą. Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Uważam, że jest to zwykła zagrywka wyborcza włożona w politykę zagraniczną. Sytuacja, w której naruszamy porozumienia i zasady, które mówią, że Unia definiuje politykę państw członkowskich. Ponadto po wizycie prezydenta Ukrainy robimy coś innego niż zapowiadaliśmy. Do tego wpisujemy się w politykę rosyjską, bo Rosjanie grożą Ukrainie blokadą eksportu drogą morską - komentuje Jerzy Marek Nowakowski.
Zwraca uwagę, że Ukraina ponad połowę swoich przychodów eksportowych generuje z przemysłu rolnego. - Decyzja Polski jest mocnym ciosem w gospodarkę ukraińską. Wydaje się, że po to, aby uzyskać punkty wyborcze, nasi politycy postawili na szali całą politykę wobec Ukrainy. Przypominam, że to Polska była jednym z pierwszych krajów, które naciskały na Unię Europejską, żeby otworzyć się na bezcłowy import produktów. Minister rolnictwa Ukrainy stwierdził, że to dla nich cios i niemiła niespodzianka. Dla mnie to jest nieprzemyślane i motywowane wyborczo - twierdzi Nowakowski.
Głos przedsiębiorców
Krytycznie do decyzji PiS odnoszą się też przedsiębiorcy. - Wprowadzono to bez konsultacji, tuż przed zapowiedzianym spotkaniem ministrów rolnictwa. Wyrażamy ogromne zaskoczenie zakresem tej decyzji, bo ona nie dotyczy tylko zbóż, ale też innych artykułów. Zwróciliśmy się do członków izby o opinie. Na ich podstawie wystąpimy do ministra z naszymi wnioskami - zapowiada w rozmowie z WP Jacek Piechota, prezes Polsko- Ukraińskiej Izby Gospodarczej.
- Te rozporządzenie uderza nie tylko w ukraińskich eksporterów, ale też w polskich przedsiębiorców sprowadzających produkty, które eksportowali w świat. Mamy przykład polskiego przedsiębiorcy, którego kontenery z miodem jadące do portu w Gdańsku zostały zablokowane na granicy polsko-ukraińskiej. Takich przykładów będziemy mieć na pewno więcej - podsumowuje.
Do sprawy odniósł się też wiceprezes Izby Dariusz Szymczycha. W specjalnym oświadczeniu zadał rządzącym następujące pytania:
"Dlaczego rozporządzenie MRiT wydano na dwa dni przed umówionym i zapowiedzianym publicznie spotkaniem ministrów rolnictwa Polski i Ukrainy? Czy po tym rozporządzeniu minister Solski i minister Telus będą mieli jeszcze o czym rozmawiać? Czy podejmując tę decyzję, miano świadomość, że Putin ponownie blokuje korytarz zbożowy przez Morze Czarne? Widzę, że "partia kieruje, a rząd rządzi", ale czy skonsultowano decyzje z Prezydentem RP, który buduje wyjątkową relację z liderem Ukrainy i zapowiada nowy traktat polsko-ukraiński? Jak pogodzić poparcie Polski dla aspiracji Ukrainy przystąpienia do Unii Europejskiej, z czasowym zamknięciem polskiego rynku dla produktów rolnych z Ukrainy? Czy to buduje naszą wiarygodność?".
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski