Wojsko może powołać na ćwiczenia lekarzy i informatyków. Potrzebnych specjalistów jest więcej
Nawet 200 tys. rezerwistów może powołać w przyszłym roku polska armia. Teoretycznie na poligony mogą trafić nie tylko przeszkoleni rezerwiści, ale też osoby, które nigdy z mundurem nie miały nic wspólnego. Specjaliści w wojsku są niezbędni, ale nie należy robić przymusowego poboru - podkreślają eksperci.
Limit osób, które mogą trafić na ćwiczenia wojskowe, określany jest co roku w rozporządzeniu Rady Ministrów. Plany na 2024 rok zakładają powołanie do 200 tys. rezerwistów. Chodzi m.in. o żołnierzy pasywnej rezerwy, czyli takich, którzy mają uregulowany stosunek do służby wojskowej.
Jako pierwsza wspomniała o tym "Rzeczpospolita", wskazując, że mundur mogą przywdziać informatycy, czy lekarze. Zdaniem ekspertów pytanych przez Wirtualną Polskę, armia potrzebuje także innych specjalistów. Pytanie tylko, czy uda się ich powołać.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kto powinien startować w wyborach prezydenckich? "Mogą to w Polsce wprowadzić"
Ukryty pobór
Według zapisów ustawy o obronie ojczyzny, pasywną rezerwę tworzą osoby, które mają uregulowany stosunek do służby wojskowej i nie pełnią innego rodzaju służby wojskowej, a także nie podlegają militaryzacji.
W rozmowie z Wirtualną Polską gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych, jest dość ostrożny w interpretacji przepisów. Obawia się, by nie były one nadużywane. - Nie może być tak, że każdego z ulicy woła się do wojska - tłumaczy wojskowy i przypomina, że w Polsce pobór jest zawieszony.
- Każdy z obywateli, który został przeniesiony do rezerwy, czy to aktywnej, czy pasywnej, musi mieć o tym wiedzę. Nie może być tak, że ktoś mówi: "dziś powołamy stu informatyków" i to robi, bo w takim przypadku byłby to ukryty pobór - dodaje.
Deficyt specjalistów w armii
W ustawie o obronie ojczyzny przewidziano różne rodzaje ćwiczeń żołnierzy pasywnej rezerwy: jednodniowe, krótkotrwałe - trwające nieprzerwanie do 30 dni, długotrwałe - trwające nieprzerwanie do 90 dni, a także rotacyjne, czyli trwające łącznie do 30 dni, ale organizowane z przerwami.
Jak tłumaczyła "Rzeczpospolitej" ppłk Justyna Balik z Centralnego Wojskowego Centrum Rekrutacji, żołnierze pasywnej rezerwy trafią na ćwiczenia zgodnie z nadanymi przydziałami mobilizacyjnymi, ale nie tylko oni. Powołania mogą trafić też do osób, które w ocenie armii mają "szczególne kwalifikacje i umiejętności przydatne dla Sił Zbrojnych RP". To np. informatycy, lekarze, weterynarze, czy kierowcy kat. C i D.
Ppłk Balik zapewniała, że w takich przypadkach przewidziane są powołania na ćwiczenia weekendowe. Rozporządzenie wskazuje, że rocznie nie może być takich osób więcej niż trzy tys., czyli tak samo, jak w tym roku.
Według byłego szefa BBN gen. prof. Stanisława Kozieja, jest wiele więcej ekspertów na rynku pracy, którzy także mogliby przydać się armii i trafić na przeszkolenie.
- Najbardziej oczywistym przykładem, ale też bardzo ważnym, są operatorzy dronów. Tacy ludzie z cywila są bardzo potrzebni i z marszu mogą być wykorzystywani do wykonywania zadań wojskowych - zauważa generał. I podkreśla, że coraz bardziej zaciera się granica "co dziś jest wojskowe, a co nie".
W jego ocenia istotnym wzmocnieniem struktur wojskowych byliby też specjaliści z zakresu sztucznej inteligencji i cyberbezpieczeństwa.
Specjalista poszukiwany
Braki ekspertów, znających nowe technologie, widzi też gen. Skrzypczak. - Wojsko potrzebuje informatyków do cyberwojny, ale też elektroników, czy ekspertów od łączności satelitarnej. Jeżeli chce się wprowadzać innowacje w armii, to trzeba po nich sięgać - podkreśla były dowódca wojsk lądowych.
Generał dodaje, że ważne jest wcielenie, a nie jedynie przeszkolenie rezerwistów. W jego ocenie problemem są jednak m.in. kwestie wynagrodzeń.
- Armia nie jest atrakcyjnym miejscem pracy dla specjalistów, trzeba stworzyć takie warunki, aby mogli odbyć ćwiczenia na stanowiskach, które są zgodne z ich kwalifikacjami - podsumowuje generał.
Szkolenie obywateli jest potrzebne
Gen. prof. Koziej liczy, że informacja o planach powołania rezerwistów na przyszły rok wywoła szerszą dyskusję o potrzebie wzmocnienia szkolenia obywateli. Zwraca uwagę m.in. na zaniedbania obrony cywilnej i służby obywateli na rzecz bezpieczeństwa.
- Obrona cywilna została zapomniana i pominięta w ustawie o obronie ojczyzny. Gdyby ta kwestia została właściwie rozwiązana, to część obywateli mogłaby w ramach takiej formacji przygotowywać się do służby w wojsku - podsumowuje były szef BBN.
Dla Wirtualnej Polski Adam Janczewski