Wojna na orędzia, czyli politycy do kamer, obywatele do urn [OPINIA]
Mam nadzieję, że w przyszłości o polskiej polityce powstanie dobry serial komediowy. Jeśli tak się stanie, obowiązkowo jednym z wątków musi być polityczna walka na orędzia. Najważniejsi pryncypałowie tak się rozochocili, że aż muszą się ustawiać w kolejkach do przemawiania.
W czwartek orędzia do narodu wygłosiło dwóch polityków: prezydent Andrzej Duda i marszałek Senatu Tomasz Grodzki.
Mówili w zasadzie o tym samym: że warto iść do wyborów i że ważne jest bezpieczeństwo Polaków. Mówili, rzecz jasna, inaczej rozkładając akcenty.
Jak to zazwyczaj w ocenach polityków bywa, śmiało możemy uznać, że jedno wystąpienie było świetne. Drugie - beznadziejne.
Które było które? A to już, Drodzy Czytelnicy, musicie wybrać sami. Ocena zależy bowiem wyłącznie od preferencji politycznych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
TVP cięta na agitację
Więcej emocji wzbudziło orędzie marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego.
Po pierwsze, doszło do niecodziennej sytuacji, gdy uprawniony do wygłoszenia orędzia musiał "stać w kolejce" (cudzysłów ze względu na to, że wystąpienia są oczywiście nagrywane wcześniej) ze swoim przemówieniem. Przemówić do narodu chciał bowiem także prezydent Rzeczypospolitej Polskiej. I on, jako pierwszy obywatel RP, ma w takiej sytuacji pierwszeństwo.
Po drugie, doszło do kolejnej niecodziennej sytuacji. Przed emisją przemówienia Tomasza Grodzkiego, do czego telewizja publiczna była ustawowo zobowiązana, telewizyjno-rządowi macherzy wyemitowali planszę. A na niej zarzucili marszałkowi Senatu m.in. agitację wyborczą i naruszanie zasad równości komitetów wyborczych.
Sam fakt, że TVP komukolwiek zarzuciła naruszenie zasady równości komitetów wyborczych w prezentowaniu bezpłatnych materiałów wyborczych na antenach Telewizji Polskiej, jest przezabawny. A będzie jeszcze zabawniejszy, jeśli okaże się, że w ostatnim wydaniu "Wiadomości" TVP dzielny Jarosław Kaczyński, bądź niemal tak samo dzielny Mateusz Morawiecki, będzie przemierzał Polskę wzdłuż i wszerz na koniu. Oczywiście zerkając gospodarskim okiem, czy w Polsce dzieje się dobrze.
A tym, którzy zastanawiają się, co ten pismak wypisuje za bzdury i o jakim gospodarskim objeździe pisze, polecam obejrzeć niezależny dziennikarski materiał "Wiadomości" TVP o Andrzeju Dudzie i jego kampanii prezydenckiej. Można od razu oglądać przeróbkę stylizowaną na materiał z północnokoreańskiej telewizji - jest ciut zabawniejszy niż ten wyemitowany w "Wiadomościach" TVP, a w skali propagandy wychodzi na to samo.
Wtedy Duda został ponownie wybrany na urząd prezydenta. W TVP mogą zatem myśleć, że powtórka z rozrywki w postaci wyemitowania w głównym wydaniu programu teoretycznie informacyjnego spotu wyborczego przyniesie sukces Prawu i Sprawiedliwości.
Przekaz Grodzkiego
Ale wróćmy do Tomasza Grodzkiego i jego orędzia.
Grodzki, wbrew temu, co zarzuca mu TVP, nie agitował za konkretnym komitetem wyborczym.
Ale też, bądźmy szczerzy, Grodzki wykorzystał instytucję orędzia do narodu, aby przekonać Polaków, na kogo głosować nie powinni. Całe wystąpienie można podsumować krótko: "nie głosujcie na PiS, bo to PiS odpowiada za wszelkie katastrofy".
Czy marszałek Senatu powinien to mówić w ramach orędzia - każdy musi ocenić według swojej wrażliwości.
Ktoś ma pełne prawo uznać, że orędzie nie powinno służyć realizacji celów politycznych. I że w sumie w sytuacji, w której niegłosowanie na PiS równa się temu, by rządziła opozycyjna koalicja, jest agitacją za konkretnymi ludźmi. I ten głos rozumiem.
Ktoś inny stwierdzi natomiast, że widzowie TVP zasługują na to, by ktoś im powiedział, jaka jest rzeczywistość; że nie można dopuścić do sytuacji, w której w teoretycznie niezależnych i bezstronnych materiałach jest zmasowany atak na opozycję i nieustanna pochwała rządzących. I że ktoś - w tym wypadku marszałek Senatu - musi dać temu odpór.
I ten głos również rozumiem.
Czas wytchnienia
Dość zabawne jest to, że zostały ostatnie godziny kampanii wyborczej.
W jednej chwili leci w telewizji orędzie za orędziem, na czołówkach mediów afera goni aferę, ukazują się miliony wywiadów politycznych, analiz, opinii.
A już w sobotę w mediach będziemy słuchali o tym, jak pan Krzysztof hoduje jedwabniki, pewien Hindus przyciąga metale do swojego ciała, a tak w ogóle najlepszym miodem na poprawę naszej sytuacji zdrowotnej jest spadziowy. W niedzielę, poza słuchaniem o nieprawidłowościach w niektórych komisjach wyborczych (np. w lokalu wyborczym pojawi się pijany członek komisji albo ktoś przyjdzie i zrobi rozróbę), dowiemy się zaś, jak właściwie pielęgnować ogród.
I wszyscy zakrzykniemy już w sobotę: "hurra, chcemy żyć w takiej rzeczywistości; nie chcemy tyle polityki w naszym życiu!".
A od niedzielnego wieczora znów wrócimy do rytualnej naparzanki.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl