"Wiadomości TVP" wymyśliły cytat Hanny Arendt. Traktują historię jak pałkę
W poniedziałkowych "Wiadomościach" TVP przedstawiono fałszywy cytat słynnej żydowskiej filozofki Hanny Arendt. A to tylko jeden z wielu problematycznych fragmentów materiału.
Materiał autorstwa Jana Koraba był swoistą odpowiedzią na antypolską wypowiedź izraelskiego szefa dyplomacji Israela Katza i wyliczał przypadki i formy żydowskiej współpracy z niemieckimi władzami w okupowanej Polsce, w tym judenratów, Rad Żydowskich sprawujących administrację w gettach. Dla podkreślenia kontrastu między postawą Polaków i Żydów wobec niemieckiego okupanta, autor przywołuje cytat słynnej niemiecko-żydowskiej filozof Hanny Arendt:
"Kolaboranci wśród Polaków rekrutowali się z marginesu społecznego, mętów, natomiast wśród Żydów na kolaborację poszły żydowskie elity".
Problem w tym, że to cytat nieprawdziwy. Choć można znaleźć go na wielu prawicowych forach, próżno szukać go w dziełach Arendt. Na Twitterze zauważył to historyk prof. Stanisław Żerko, który kilkukrotnie zadał "Wiadomościom" pytanie o źródło cytatu. Podobne pytanie zadała "Wirtualna Polska". W obu przypadkach pozostały one bez odpowiedzi.
Arendt została przedstawiona przy tym jako pisarka (choć znana jest głównie jako filozofka), a jej imię zostało zapisane z błędem (Hannach zamiast Hannah). Co ciekawe, jeszcze w środę rano na stronach internetowych "Wiadomośći" można było obejrzeć materiał w wersji takiej, w jakiej został wyemitowany w telewizji. Potem jednak - bez podania jakiejkolwiek informacji o zmianie - poprawiono część błędów i podano inny, tym razem prawdziwy, cytat.
Przeczytaj również: Szef MSZ Izraela: Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki
Kontrowersyjny "Eichmann"
Choć podane pierwotnie przez "Wiadomości" słowa nie pojawiają się w żadnej z prac Arendt, ich wymowa jest po części zgodna z bardzo krytyczną opinią myślicielki na temat postaw liderów społeczności żydowskich wobec okupacji. W "Eichmannie w Jerozolimie" pisała (opierając się głównie na książce historyka Raula Hilberga na ten temat) że "dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu,stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej tej ponurej historii".
Zaznaczała, że wszędzie, gdzie Niemcy tworzyli getta, okupanci mogli mieć pewność, że "funkcjonariusze żydowscy sporządzą wykazy imienne wraz z informacjami o majątku (...) zapewnią pomoc własnej policji w chwytaniu i ładowaniu Żydów do pociągów, na koniec zaś - w ostatnim geście dobrej woli - przekażą nietknięte aktywa gminy żydowskiej do ostatecznej konfiskaty".
Arendt była zdania, że choć Żydzi byli bezsilni wobec niemieckich planów zagłady, postawa żydowskich liderów ułatwiła Niemcom to zadanie. Pisała, że gdyby Żydzi odmówili zorganizowania się w judenraty, "zapanowałby chaos, a na Żydów spadłby ogrom nieszczęść, ale liczba ofiar z pewnością nie sięgnęłaby od 4,5 do 6 milionów ludzi". Jak łatwo się domyślić, ten osąd i szacunki były przedmiotem intensywnej krytyki ze strony historyków.
Bez kontekstu i bez niuansów
Można więc powiedzieć, że błędnie cytując Arendt, TVP przynajmniej oddała ducha jej myśli. Problem w tym, że niezwykle surowa ocena judenratów pochodzącej z Niemiec myślicielki była i pozostaje kontrowersyjna. Publikacja "Eichmanna w Jerozolimie" spotkała się z ogromnym oburzeniem wśród społeczności żydowskich. Zdaniem amerykańskiego historyka Ansona Rabinbacha, kontrowersja wywołana książką była "z pewnością najbardziej zaciekłym publicznym sporem wśród intelektualistów na temat Holokaustu, jaki kiedykolwiek miał miejsce".
Nic dziwnego, bo sytuacja żydowskich elit i liderów społeczości była tragiczna: odmowa współpracy równała się śmierci. I niektórzy przywódcy gmin żydowskich właśnie nią wybrało. Ale postawy poszczególnych przywódców były różne: ci, którzy podejmowali współpracę, liczyli na to, że uda im się ograniczyć tragedię i uratować przynajmniej część miszkańców getta. Niektórzy przez długi łudzili się, że dobra praca na rzecz Rzeszy uchroni ich przed zagładą. Inni, jak Leo Baeck, naczelny rabin Berlina i prezes Rady Żydowskiej w obozie Theresienstadt (dziś czeski Terezin), takich złudzeń nie mieli, ale ukrywali przed ludźmi prawdę, bo uważali, że "żyć w oczekiwaniu śmierci przez zagazowanie byłoby jeszcze trudniej".
Arendt uważa to za szkodliwą naiwność i nie szczędzi im bardzo ostrych słów krytyki. Ale jej ocena należy do najskrajniejszych, sama autorka zaś była krytykowana za luźne podejście do faktów i frywolne wydawanie najcięższych opinii. Baecka nazwała "żydowskim fuehrerem", mimo że nic takiej łatwki nie uzasadniało.
Wielu innych komentatorów i większość historyków - historyk Icchak Rubin, pisarz Primo Levi, czy publicysta Roman Zimband - było znacznie łagodniejszych w swoich sądach, wskazując na tragiczne okoliczności i nieludzkie wybory, przed jakimi zostali postawieni.
Historia jako pałka
W materiale "Wiadomości" ten kontekst jest właściwie nieobecny, zaś szefowie judenratów zostali zestawieni w jednym szeregu ze szmalcownikami, takimi jak Stella Kuebler, która wydała Niemcom kilkuset berlińskich Żydów. Nie zważając na niuanse oraz różnice w sytuacji Polaków i Żydów, kontrastuje w dodatku postawę żydowskiej starszyzny z polityką państwa podziemnego i organizującego pomoc dla Żydów. A na dodatek okrasza to bezsensowną wypowiedzią historyka Roberta Derewendy z KUL, że "Polacy mogliby obronić samych siebie przed okupantem niemieckim (...) a mimo to, polskie państwo podziemne nigdy nie poszło na współpracę z Niemcami".
TVP w zapale historycznego odwetu za antypolską wypowiedź ("Wiadomości" określiły ją jako "symboliczny nóż w plecy", co może przywodzić na myśl niemiecką teorię spiskową o żydowskim "ciosie w plecy") nie tylko przekłamała więc cytat Hanny Arendt, ale i historię. Robi więc niemal dokładnie to, co krytykowani przez nią izraelscy politycy: czyni ze skomplikowanej historii proste polityczne narzędzie do okładania przeciwników.
Przeczytaj również: Netanjahu gra na antypolskich nastrojach? To bardziej skomplikowane
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl