ŚwiatNetanjahu gra na antypolskich nastrojach? To bardziej skomplikowane

Netanjahu gra na antypolskich nastrojach? To bardziej skomplikowane

Słowa Netanjahu nie były celowym policzkiem dla Polski, ani chęcią ugrania politycznych punktów na izraelskim antypolonizmie. W całej sprawie chodzi o historię i dynamikę związaną z wyborami. Nie znaczy to jednak, że resentymentów przeciwko Polsce nie ma.

Netanjahu gra na antypolskich nastrojach? To bardziej skomplikowane
Źródło zdjęć: © PAP/EPA | Sebastian Scheiner
Oskar Górzyński

19.02.2019 | aktual.: 19.02.2019 19:47

Czy izraelskim politykom opłaca się grać na antypolskich nastrojach przed wyborami? Po kontrowersyjnych słowach premiera Netanjahu w Warszawie i budzącej oburzenie wypowiedzi nowego szefa MSZ Israela Katza o "ssaniu antysemityzmu z mlekiem matki", wielu komentatorów i publicystów wysunęło takie właśnie sugestie. Czy słusznie?

Rzeczywistość jest trochę bardziej skomplikowana. Z izraelskiej perspektywy spór przedstawia się całkiem inaczej. Warszawskie słowa Netanjahu, które rozpoczęły konflikt, zostały przyjęte przez część komentujących w Izraelu nie jako skierowane przeciwko Polsce, lecz wręcz jako Polskę wybielające. Netanjahu odpowiadał bowiem na pytanie dziennikarki "Haareca" o wciąż obowiązującą - choć zmienioną - ustawę o IPN. Premier uznał, że problemu z ustawą nie ma, bo nikt nie został pozwany za stwierdzenie, że Polacy kolaborowali z Niemcami. Jego słowa zostały jednak błędnie przetłumaczone przez "Jerusalem Post" jako oskarżenie wszystkich Polaków o kolaborację.

- Nie sądzę, by cokolwiek z tego, co się stało, było działaniem z premedytacją. Myślę, że Netanjahu mówił jako syn historyka, bez większego namysłu. Jako politykowi, bardzo mu zależy na relacjach z rządem Morawieckiego. To był w oczywisty niefortunny błąd - mówi WP Anshel Pfeffer, dziennikarz "Haarec" i autor biografii Netanjahu. - Z pewnością Netanjahu nie chciał zrujnować szczytu wyszehradzkiego, o którego organizację gorąco zabiegał. To był polityczny blamaż - dodaje.

Próby wyjaśnienia sytuacji przez Netanjahu również były jednak szeroko komentowane jako wyraz słabości, szczególnie w obliczu decyzji premiera Morawieckiego, by mimo nich odwołać swój wyjazd do Jerozolimy. Już wcześniej izraelski premier był atakowany przez komentatorów, że grając na zbliżenie z Polską i innymi krajami Grupy Wyszehradzkiej - szczególnie z Węgrami Orbana - poświęca walkę o pamięć na ołtarzu realpolitik.

Walka o historię

Jak wyjaśnia w rozmowie z WP Seth Frantzman, publicysta i historyk publikujący m.in. w "Jerusalem Post", w sprawie chodziło mniej o słabość wobec samej Polski, niż wobec historycznej prawdy o Holokauście. Późniejsza wypowiedź nowego szefa MSZ Katza była nazbyt gorliwą próbą zrekompensowania tego wrażenia.

- Myślę, że wśród zwykłych ludzi takie wypowiedzi - niezależnie od tego, czy są słuszne czy nie - są widziane jako obrona żydowskiej historii. W Izraelu istnieje szeroka zgoda co do tego, że należy to robić - mówi Frantzman.

W co gra Katz

Skąd więc antypolski charakter wypowiedzi szefa izraelskiej dyplomacji? Według Owena Altermana, dziennikarza stacji i24, na antenie której Katz wygłosił swoją tyradę, w Izraelu są dwie teorie. Pierwsza mówi, że Katz, dla którego był to pierwszy dzień na czele izraelskiego MSZ, nie wiedział, jak jego słowa zostaną odebrane.

- Być może Katz myślał, że jeśli zacytuje kogoś innego - w tym przypadku byłego premiera Icchaka Szamira - zwolni go to z odpowiedzialności - mówi WP Alterman. Jak dodaje, wedle drugiej teorii było to zagranie obliczone na zyskanie lepszej pozycji w partii przygotowującej się na epokę po Netanjahu. Jak wyjaśnia, ubiegłoroczna wspólna deklaracja Netanjahu i Morawieckiego spotkała się z dużą krtyką na całej scenie politycznej w Izraelu, a Katz na tej kwestii chciał zbudować swoją pozycję.

- Co znamienne, bardzo niewielu izraelskich polityków potępiło wypowiedź Katza. Skrytykowało go kilku byłych dyplomatów, ale polityków niewielu - zaznacza dziennikarz i24.

Polska nie ma dobrej opinii

Zdaniem Aleksa Ben Ariego, izraelskiego dziennikarza i programisty, Katz nie jest uznawany w Izraelu jako subtelny i przenikliwy polityk i mógł nie zdawać sobie sprawy z konsekwencji swoich słów. Komentator przyznaje jednak, że w kraju są obecne antypolskie nastroje i w atmosferze wyborczej gorączki Netanjahu nie może sobie pozwolić na okazanie słabości i wycofanie się ze słów swojego ministra.

- Taki ruch będzie natychmiast użyty przez opozycję - mówi WP Ben Ari.

Także Frantzman jest zdania, że Polska ma nieproporcjonalnie złą opinię wśród wielu Izraelczyków. To po części pokłosie ustawy o IPN, która w świadomości wielu Żydów zyskała łatkę kraju, który chce fałszować historię. Ale korzenie tej opinii są znacznie głębsze.

- Nie wiem, czy istnieje antypolonizm jako czynnik polityczny, ale na pewno jest sporo ignorancji na temat Polski. To oznacza, że stereotypy o tym, że "Polska kolaborowała" czy "Polacy jako naród kolaborowali" są szeroko rozpowszechnione. W większym stopniu, niż w przypadku innych krajów. Wynika to z tego, że wielu izraelskich Żydów lub ich przodków - w tym wielu założycieli tego państwa - w rodzinie przekazywane doświadczenia z Polski. W większości negatywne - mówi Frantzman. Jak dodaje, zdecydowanie mniej do świadomości ludzi dociera fakt, że Polska opierała się Niemcom.

- Niestety, te powszechne stereotypy rzadko są publicznie kontestowane. Dlatego nie widzę wielkiej nadziei na poprawę sytuacji. Szczególnie w obliczu wyborów - podsumowuje Frantzman.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (24)