Wybory 2020. Feluś: "Kto zamiast Kidawy-Błońskiej i dlaczego będzie to Trzaskowski" [OPINIA]
Partia przejechała po Małgorzacie Kidawie-Błońskiej walcem i teraz musi wystawić nowego kandydata. Najprawdopodobniej będzie nim Rafał Trzaskowski, który w 2018 roku już w pierwszej turze rozbił samorządowego przeciwnika i został prezydentem Warszawy. Tylko czy to wystarczy, żeby skutecznie konkurować z prezydentem Andrzejem Dudą?
14.05.2020 | aktual.: 14.05.2020 19:27
No, w końcu coś się zaczęło dziać ciekawego w tym serialu pt. "Wybory prezydenckie 2020"! Wygląda na to, że w piątek Małgorzata Kidawa-Błońska zrezygnuje (albo "zostanie zrezygnowana") z walki o najważniejszy stołek w naszym kraju. Piszę "najważniejszy" lekko mrużąc oko, bo przecież wiadomo, że prawdziwym pałacem prezydenckim w Polsce nie jest okazały gmach na warszawskim Krakowskim Przedmieściu, tylko obskurny, szary biurowiec przy ulicy Nowogrodzkiej. Ale nie bądźmy drobiazgowi.
Wybory prezydenckie 2020. Kidawa-Błońska się poddała. Trzaskowski wchodzi do gry
Małgorzata Kidawa-Błońska długo broniła się przed kolegami z partii, którzy naciskali, by poddała się. Jeszcze w środę napisała na twitterze, cytując gen. Pattona: "Prowadź mnie, podążaj za mną albo zejdź mi z drogi". Nie pomogło. To ona będzie musiała zejść z drogi do prezydentury, bo towarzysze partyjni jakoś stracili ochotę, by za nią podążać.
Trochę się im nie dziwię, bo - delikatnie mówiąc - pani marszałek nie błysnęła w kampanii wyborczej, a ostatnie notowania sondażowe były gwoździem do jej kandydackiej trumny. Z innej strony, i tak po ludzku, to szkoda jej, bo przykleiła się do niej łatka nieporadnej i mało wyrazistej pani polityk. Pewnie teraz żałuje, że dała się namówić partii na start w wyborach.
Ale partia przejechała po niej walcem i teraz musi wystawić nowego kandydata. Najprawdopodobniej będzie nim Rafał Trzaskowski, który w 2018 roku już w pierwszej turze rozbił samorządowego przeciwnika i został prezydentem Warszawy. Tylko czy to wystarczy, żeby skutecznie konkurować z prezydentem Andrzejem Dudą?
Wybory prezydenckie 2020. Co może osiągnąć Rafał Trzaskowski
Łatwe zwycięstwo w stolicy nad kandydatem PiS wcale nie musi automatycznie zaowocować taką samą wiktorią w boju o prezydenturę Polski. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że nie zaowocuje. Bo Warszawa to nie cała Polska.
Jakoś sobie nie wyobrażam kandydata Trzaskowskiego, który na spotkaniu w powiatowym miasteczku tak porywa tłumy, jak to się udawało Andrzejowi Dudzie. Ten ostatni jest stworzony do takich spotkań, bo to "brat łata", który z tym przybije piątkę, z tamtym strzeli selfiaka, a wszystkim powie to, co chcą słyszeć. Że są najważniejsi, że Polska to oni oraz że ta cała Unia Europejska nie będzie nami rządzić, bo to my rządzimy w Unii i cała Unia patrzy na nas w niemym zachwycie.
A taki Trzaskowski co? Unię lubi, książki czyta i to jeszcze czasem w obcych językach, ciepło się wypowiada o ruchu LGBT. I w ogóle wygląda na takiego, który jest zakochany w sobie. No i jeszcze ta jego warszawskość. Generalnie w Polsce ludzie ze stolicy nie budzą jakichś przesadnie ciepłych uczuć. Może to i lepiej dla prezydenta Warszawy, że z powodu zarazy pewnie już w tej kampanii wielkich plenerowych wieców wyborczych nie będzie.
Wybory prezydenckie 2020. Rafał Trzaskowski na celowniku TVP
Tak czy siak jestem przekonany, że Rafał Trzaskowski, jeśli partia oddeleguje go na front walki z Dudą, chętnie się tego zadania podejmie. Bo po pierwsze, o czym napisałem wyżej, ma o sobie wysokie mniemanie. A po drugie, i najważniejsze, ma już dość prezydentury Warszawy.
Bo kto to widział, żeby człowiek takiego formatu zajmował się jakimiś tam opłatami za wywóz śmieci, awariami oczyszczalni ścieków czy innymi przyziemnym bzdetami? Co prawda do niedawna Rafał Trzaskowski płomiennie deklarował, że on Warszawy nie porzuci, żeby nie trafiła w łapy PiS-owskiego komisarza - ale jestem przekonany, że jakby przyszło co do czego, to jakoś by sobie to porzucenie stolicy wytłumaczył. Na przykład potrzebą odbicia całej Polski z rąk PiS-owskiego prezydenta kraju.
Jednak jego partia powinna wziąć pod uwagę, że kandydat Trzaskowski będzie wdzięcznym celem krytyki w mediach rządzonych przez PiS. To za jego prezydentury do Wisły lały się szerokim strumieniem ścieki po awarii oczyszczalni. To on wydał ciężki grosz na tzw. strefę relaksu z palet w centrum Warszawy, która jakoś nie przekonała do siebie spragnionych relaksu obywateli. No i to jego wsparcie dla LGBT... Program o godzinie 19.30 w TVP1 będzie jechał po nim dzień w dzień.
Wybory prezydenckie 2020. A może nie Trzaskowski, tylko Sikorski, Tusk, Budka?
No to może ktoś inny powinien zastąpić Kidawę-Błońską? Cóż. Oto krótki przegląd kadr Koalicji Obywatelskiej.
Radosław Sikorski. No, to jest gość chyba jeszcze bardziej zakochany w sobie od Rafała Trzaskowskiego. Odpada. Zwykły obywatel, a tych jest najwięcej w każdym społeczeństwie, w życiu nie zagłosuje na wielkiego pana z dworku w Chobielinie.
Donald Tusk. Gdyby wystartował, to bym uznał, że stracił instynkt polityczny. Ale wygląda, że nie stracił, dlatego się nie garnie do potyczki z Andrzejem Dudą. Bo właśnie instynkt mu podpowiada, że wcale nie ma zwycięstwa w kieszeni, jak to się niektórym wydaje. Wyobrażacie sobie, jakby bolała Tuska porażka z aktualnym prezydentem? On, europejski polityk wielkiego formatu (w każdym razie tak pewnie o sobie myśli) dostaje bęcki od polityka, o którym się mówi, że jest tylko notariuszem partii rządzącej? Koszmar jakiś.
Borys Budka. Nabiera sił i doświadczenia. W końcu wygryzł ze stołka mistrza politycznych szachów, czyli Grzegorza Schetynę. Ma gadane i często celnie strzela słowem z sejmowej mównicy do politycznych konkurentów. Ale nie jest na przykład tak ładny, jak Rafał Trzaskowski, a pamiętajmy, że uroda kandydatów ma duże znaczenie, bo wybory prezydenta mają w sobie sporo z konkursu piękności. I wcale w tym miejscu nie żartuję.
Dlatego prawdopodobnie to Rafał Trzaskowski zastąpi Małgorzatę Kidawę-Błońską. Będzie się działo!