- Jestem bardzo krytyczny wobec tego, co dzieje się w naszej ojczyźnie, ale wszystko jest dziś w rękach ludzi, tutaj żaden pojedynczy wysiłek nic nie zmieni - powiedział b. premier, szef Rady Europejskiej Donald Tusk po przyjeździe do Warszawy, gdzie ma zeznawać jako świadek w śledztwie dotyczącym współpracy polskich władz z rosyjską FSB. Pytany, jak ocenia zorganizowane mu przez zwolenników powitanie, odpowiedział: - Bardzo się cieszę.
Po tym, gdy wysiadł z pociągu na Dworcu Centralnym, Tusk udał się pieszo do warszawskiej prokuratury okręgowej przy ul. Nowowiejskiej. W drodze towarzyszą mu zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy, którzy czekali na niego na dworcu.
Wcześniej Tusk deklarował, że "chce wykazać jak najlepszą wolę". - Tak długo, jak będę miał wrażenie, że chodzi o wyjaśnianie kwestii, będę do dyspozycji. Jeśli to się zamieni w procedury, które uniemożliwią mi pracę, będę korzystał z immunitetu - mówił przed wyjazdem do Warszawy.
Na peronie dworca w Sopocie zebrali się działacze Platformy Obywatelskiej, młodzieżówki PO, a także Komitetu Obrony Demokracji, żeby pożegnać Tuska przed wyruszeniem do Warszawy. Zgromadzone osoby skandowały "jesteśmy z tobą", "Donald Tusk", odśpiewali także "Sto lat" w związku z 60. urodzinami, które przewodniczący RE obchodzić będzie 22 kwietnia. Mieli ze sobą polskie i unijne flagi, a także transparenty z wizerunkiem Donalda Tuska i napisami "Donald trzymaj się", "Donald z Pomorza".
Tusk pytany, dlaczego podróżuje do Warszawy pociągiem, a nie samolotem oświadczył, że to dla niego "dobra okazja, żeby przetestować Pendolino". - Akurat z Gdańska do Warszawy nie miałem okazji jechać, a czuję się jakoś współojcem - dodał.
Źródło: PAP, WP