Ogromne kolejki i awantury w Warszawie. Jest reakcja polityków
Kolejki, awantury, przepychanki, wyzwiska - tak od około ośmiu miesięcy wygląda każdy poranek w urzędzie dzielnicy przy ulicy Kruczkowskiego w Warszawie. Władze stolicy nie rozwiązały konfliktu pomiędzy taksówkarzami a kierowcami ze Wschodu, którzy jeżdżą "na aplikacje". Interwencję w tej sprawie w rozmowie z WP zapowiedzieli politycy.
17.04.2023 | aktual.: 18.04.2023 10:28
Delegatura urzędu dzielnicy Śródmieście jest jedyną w stolicy, gdzie można załatwić sprawy związane z licencją taksówkarską. Kierowcy wyrabiają tutaj uprawnienia, przedłużają je, aktualizują.
Odkąd firmy typu Bolt czy Uber zaczęły weryfikować swoich kierowców, liczba osób, które załatwiają sprawy w urzędzie, wzrosła. Do wydziału zaczęły ustawiać się gigantyczne kolejki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wynikają one nie tylko z dużej liczby kierowców (według danych ratusza to około 28 tys. taksówek), ale także z tego, że polskie przepisy nakazują aktualizację licencji za każdym razem, gdy kierowcy zmieniają firmę, dla której pracują. Dotyczy to też sytuacji, w której aktualizowane są dane dotyczące samochodu, czy adresu zamieszkania.
Taksówkarze zarzucają, że obcokrajowcy tworzą nielegalne listy kolejkowe i handlują numerkami pobieranymi do obsługi w urzędzie. Ci drudzy zaprzeczają i mówią, że to taksówkarze nie chcą wpuszczać ich do kolejek, atakują ich i wyzywają. Na miejscu regularnie interweniują policja i straż miejska.
W poniedziałek, 17 kwietnia ponownie odwiedziliśmy delegaturę. Okazuje się, że problem nadal nie został rozwiązany. Przy okazji pierwszej publikacji ratusz nie odpowiedział na nasze pytania, w jaki sposób ma zamiar rozwiązać problem, o którym obie strony alarmują od ośmiu miesięcy.
Kolejki od samego rana
Tym razem na miejscu pojawiliśmy się o godzinie 6. Przed urzędem była już kolejka około 20 osób, które czekały wzdłuż barierki ustawionej przed placówką. W kolejce stali zarówno taksówkarze jak i kierowcy "na aplikacje".
Przy samych drzwiach słyszeliśmy osoby mówiące ze wschodnim akcentem, które trzymały zeszyt z wypisanymi w środku nazwiskami. W kolejce usłyszeliśmy, że to lista, na której widnieją kierowcy jeżdżący w ramach popularnych aplikacji. Te same osoby - również z listą - widzieliśmy także dwa tygodnie temu.
Zarówno taksówkarze, jak i osoby, które pracują w urzędzie, mówią nam anonimowo, że jest grupa ze wschodu, która inkasuje pieniądze w zamian za pobrane wcześniej numery do obsługi w urzędzie. Kwoty mają zaczynać się od kilkuset złotych.
Z relacji naszych rozmówców wynika, że grupa, w tym kobiety, przychodzi do urzędu codziennie i handluje numerami w kolejce. Kiedy podeszliśmy do nich, twierdziły, że nie rozumieją języka polskiego i zarzekały się, że nie wiedzą nic na temat opłat.
Tuż przed otwarciem urzędu na miejscu pojawiły się trzy załogi straży miejskiej. Funkcjonariusze w porozumieniu z ochroną urzędu pilnowali osób, które stały w kolejce. Chwilę po otwarciu drzwi byliśmy świadkami kilku przepychanek oraz starć słownych pomiędzy taksówkarzami a kierowcami ze wschodu. W przeciwieństwie do sytuacji sprzed dwóch tygodni, służby bardzo szybko zapanowały nad porządkiem. Do ludzi wyszedł też naczelnik urzędu, który rozpoczął wstępną weryfikację dokumentów, by przyśpieszyć dalszą obsługę.
Widzieliśmy jednak kilka prób wypychania ludzi z kolejki. Słyszeliśmy pojedyncze wyzwiska zarówno ze strony kierowców "na aplikację" jak i taksówkarzy.
- Cały czas jest handel numerkami i robią to te same osoby. W tej chwili nie wiemy, jaka jest cena, ale musieliśmy wziąć sprawy w swoje ręce i w poniedziałki przyjeżdżamy wspierać taksówkarzy. Trochę utrudniliśmy im ten handel i nielegalne działania. Ale problem nadal nie został systemowo rozwiązany. Dwa tygodnie temu musiała interweniować policja. Oczekujemy od urzędu uproszczenia procedur i zlikwidowania biznesu, który powstał na sprzedaży numerów do obsługi. Urząd mówi, że to stan przejściowy, ale to trwa już osiem miesięcy - mówi nam taksówkarz Robert Matysek.
Ratusz nie rozwiązał problemu
O sprawie próbowaliśmy porozmawiać z naczelnikiem wydziału. W odpowiedzi odesłał nas do wydziału prasowego ratusza.
Dwa tygodnie temu zastępca rzecznika m.st. Warszawy przekonywał, "że bilety na sali obsługi wydawane są od godziny 8, czyli od rozpoczęcia pracy urzędu. Na ich podstawie obsługiwani są interesanci do końca pracy urzędu".
- Kolejki do Urzędu m.st. Warszawy związane z uprawnieniami taksówkowymi wynikają przede wszystkim z masowego zgłaszania nowych kierowców, w znacznej mierze działających do tej pory nielegalnie. Z doniesień medialnych wynika, że jedna z firm pośredniczących w przewozach osób usunęła 8000 kierowców, którzy nie posiadali wymaganych uprawnień - tłumaczył Jakub Leduchowski, zastępca rzecznika m.st. Warszawy.
Zobacz także
Z racji, że od tamtego momentu problem nadal występuje, a wówczas nie dostaliśmy odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób miasto chce rozwiązać problem, zwróciliśmy się z nową prośbą o rozmowę z dyrektor magistratu Elżbietą Markowską, która odpowiada za funkcjonowanie Urzędu m.st. Warszawy. Do momentu publikacji tego artykułu ratusz nie odpowiedział na naszą prośbę.
Interwencję w tej sprawie zapowiedzieli natomiast politycy Prawa i Sprawiedliwości oraz Solidarnej Polski. - W tym tygodniu będzie interwencja poselska w tej sprawie, w celu wszczęcia audytu i powiadomienia odpowiednich organów - przekazał w rozmowie z WP Jacek Ozdoba, wiceminister klimatu, który wcześniej zajmował się sprawami związanymi z Warszawą.
- Nie może być tak, że jest przyzwolenie na takie zachowania. Widać, że ratusz nie radzi sobie z tą sytuacją, która jest znana od dłuższego czasu. Poruszymy ten temat na prezydium przed czwartkową sesją Rady Warszawy, tak by zająć się nim podczas obrad - dodał Dariusz Figura, przewodniczący klubu PiS w radzie m.st. Warszawy.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski