Dantejskie sceny w urzędzie. Ludziom puściły nerwy

Awantury i przepychanki w Warszawie. Przed urzędem dzielnicy w Śródmieściu w poniedziałek rano interweniowała policja. Przyjechało osiem radiowozów. Służby musiały uspokoić napiętą sytuację, do której doszło w kolejce. Niektórym puściły nerwy, ktoś rozpylił gaz pieprzowy.

Dantejskie sceny w urzędzie
Dantejskie sceny w urzędzie
Źródło zdjęć: © Wirtualna Polska
Mateusz Dolak

Opisywane przez nas wydarzenia to kolejna odsłona trwającego od lat konflikt pomiędzy taksówkarzami a kierowcami Bolta i Ubera ze wschodu. Tym razem poszło o kolejkę do urzędu.

Na początku warto wspomnieć, że w całej Warszawie istnieje tylko jedno miejsce, w którym można złożyć wniosek i odebrać uprawnienia taksówkarskie - jest to wydział delegatury urzędu w dzielnicy Śródmieście przy ul. Kruczkowskiego 2. Korzystają z niego zarówno nowi kierowcy, jak i ci którzy muszą przedłużyć uprawnienia lub potrzebują nowych dokumentów np. w związku ze zmianą samochodu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Orlen tłumaczy się z cen. Steinhoff nie dowierza. "W czasach Gierka i Jaruzelskiego bym się nie dziwił"

W poniedziałek rano do naszej redakcji wpłynęła informacja o tym, że przed budynkiem urzędu stoi kilka radiowozów. Kiedy dojechaliśmy na miejsce patrol policji był w urzędzie. Szybko dowiedzieliśmy się o incydencie, który miał tu miejsce. W tej sprawie głos zabrały dwie strony, których relacje przedstawiamy poniżej.

Nie chcą wpuszczać Polaków? "Przejęli urząd"

Wersję polskich taksówkarzy przedstawia nam jeden z nich - pan Jakub. - Kierowcy ze Wschodu tworzą nielegalne kolejki. Stoją w nich już od zamknięcia urzędu poprzedniego dnia. Nie chcą wpuszczać Polaków. W czwartek wypchnęli jedną dziewczynę. Wyrzucają taksówkarzy, którzy próbują wejść do urzędu. Poza tym tworzą nielegalną listę kolejkową i handlują numerkami pobranymi z samego rana. Cena to nawet 600 złotych - opowiada WP.

O awanturze w urzędzie mówi, że grupa Ukraińców nie chciała wpuścić Polaków do kolejki, dlatego doszło do szarpaniny i sprzeczki. - Na drzwiach widnieje napis, że nie obowiązują listy kolejkowe, tylko kolejność pobrania numerków. Tam są dwie grupy, które przejęły urząd: Gruzini i Ukraińcy. Kiedyś wystarczyło przyjść o 5 rano, żeby wejść do urzędu. Dzisiaj trzeba zacząć stać dzień wcześniej. Oni już dawno powinni mieć licencje, a nie teraz nagle kilka tysięcy osób próbuje wyrobić dokumenty i robią bałagan - żali się.

Kierowcy ze Wschodu: użyli wobec nas gazu

Zupełnie inaczej sprawę przedstawiają kierowcy ze wschodu. - Nie mamy innej możliwości, jak utworzyć kolejkę, bo numerków na cały dzień wydają ok. 40, a ludzi jest znacznie więcej - twierdzi Ilia.

- Nic nie wiemy o kupowaniu miejsc, czy wypychaniu innych z kolejki. Po prostu przyjeżdżamy w kilka osób i wymieniamy się w oczekiwaniu. Ja jestem tutaj od wczorajszego południa, czyli czekam już ponad dobę - wyjaśnia w rozmowie z WP.

Poniedziałkową awanturę relacjonuje nam tak: tuż przed otwarciem urzędu przyjechać mieli Polacy, którzy "użyli wobec nas gazu i zaczęli nas wyzywać, że mamy wracać do siebie". Urzędnicy otworzyli dla nich drugie drzwi i wpuścili ich jako pierwszych, mimo że nie stali w kolejce.

Polscy taksówkarze przekonują, że mają filmy, na których widać, że to oni mają rację. Do momentu naszej publikacji nie otrzymaliśmy jednak od nich ani jednego nagrania. Swoje filmy udostępnili nam za to Ukraińcy. Widać na nich tłum, który krzyczy: "wypier***" oraz "policja nie reaguje".

W urzędzie byliśmy ok. godz. 10. Automat do wydawania numerków był już zablokowany i widniała na nim kartka, że "w dniu dzisiejszym pula numerków została wykorzystana".

Od ludzi, którzy byli w środku, dowiedzieliśmy się, że faktycznie można kupić miejsce w kolejce. Wskazano nam nawet kobietę, która miała handlować numerkami, jednak kiedy próbowaliśmy z nią o tym porozmawiać wszystkiego się wyparła. Twierdziła, że niezbyt dobrze rozumie język polski.

Zarówno policja jak i straż miejska przekonują, że nie odnotowały poważnych incydentów. - Jesteśmy na miejscu, aby zapobiec ewentualnym wykroczeniom czy przestępstwom - mówi Robert Szumiata, oficer prasowy śródmiejskiej policji. Podobne słowa słyszymy od rzecznika stołecznej straży miejskiej.

Kto działał nielegalnie? 8 tys. "taksówkarzy" bez uprawnień

Próbowaliśmy porozmawiać z dyrektorem wydziału. Naczelnik odesłał nas jednak do biura prasowego stołecznego ratusza. Zastępca rzecznika m.st. Warszawy, Jakub Leduchowski twierdzi, że kolejki wynikają z masowego zgłaszania się nowych kierowców, którzy do tej pory działali nielegalnie.

- Po coraz częstszych doniesieniach medialnych o napaściach na tle seksualnym na pasażerki przez kierowców wykonujących przewozy na podstawie aplikacji, pośrednicy zaczęli weryfikować osoby świadczące usługi przewozu. (...) Z doniesień medialnych wynika, że jedna z firm pośredniczących w przewozach osób usunęła 8000 kierowców, którzy nie posiadali wymaganych uprawnień - tłumaczy Leduchowski.

- Bilety na sali obsługi wydawane są od godz. 8, czyli rozpoczęcia pracy urzędu - przez pracowników weryfikujących rodzaj sprawy oraz możliwość jej potencjalnego załatwienia. Na podstawie wydanych biletów sprawy są realizowane do końca godzin pracy urzędu 0 wyjaśnia dalej w rozmowie z WP.

Dodaje, że w przypadku wcześniejszego zrealizowania spraw na podstawie biletów niż szacowano, obsługiwane są również osoby oczekujące bez biletu.

Zespół prasowy miasta nie ustosunkował się do naszej prośby o rozmowę z dyrektorem wydziału, którego dotyczą problemy. Nie wiemy, czy i w jaki sposób sprawa zostanie rozwiązana. Urzędnicy nie odnieśli się też kolejek, które tworzą kierowcy i do kwestii handlowania numerami wyznaczającymi kolejność obsługi.

Czytaj też:

Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (722)