Wojciech Maksymowicz © EASTNEWS | EASTNEWS

W Sejmie zamiast na dyżurze. "Nieprzyjemna sprawa" posła Maksymowicza

Patryk SłowikSzymon Jadczak

Wojciech Maksymowicz, poseł i były wiceminister nauki, w czasie dyżurów w szpitalu w Olsztynie zajmował się działalnością polityczną. Wirtualna Polska udokumentowała 22 takie przypadki. Szpital potwierdził, że Maksymowicz powinien być we wskazanych przez nas terminach na dyżurze. Poseł uważa z kolei, że to szukanie haków na niego i jego współpracowników.

"Szanowna Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Przez cały dotychczasowy czas walki z pandemią przedstawiciele rządu słusznie wznosili peany pochwalne na cześć pracowników służby zdrowia" - tak 21 maja 2021 r. o godz. 14:38 z trybuny sejmowej zaczął swoje wystąpienie w imieniu koła parlamentarnego Polska 2050 poseł Wojciech Maksymowicz.

I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że tego dnia, pomiędzy godz. 8:00 a 15:00, lekarz Wojciech Maksymowicz powinien pełnić dyżur w klinice neurochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie.

Wirtualna Polska sprawdziła godziny dyżurów Maksymowicza w okresie od listopada 2020 r. do sierpnia 2021 r. na dwóch oddziałach Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie. 916 godzin dyżurów porównaliśmy z aktywnością polityczną medyka.

Wojciech Maksymowicz odbija piłeczkę i zarzuca władzom szpitala, że tworzone grafiki nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. W efekcie jak faktycznie mogło go nie być w szpitalu w datach wynikających z harmonogramu, tak pracował o wiele więcej niż powinien.

Tak czy inaczej, sprawa może stać się największym skandalem w polskim szpitalnictwie w ostatnich latach.

Dyżury pod lupą

Wojciech Maksymowicz w przeszłości był ministrem zdrowia w rządzie Jerzego Buzka. W 2006 r. zapisał się do Platformy Obywatelskiej, z którą rozstał się w 2013 r., żeby dołączyć do obozu politycznego Jarosława Gowina. W 2019 r. został wiceministrem nauki oraz posłem z listy PiS. A w maju 2021 r. przeszedł do Polski 2050 r. i związał swoją polityczną przyszłość z Szymonem Hołownią. Jak wynika z przygotowanego przez nas zestawienia, polityka dość często przeszkadzała mu w leczeniu ludzi.

W 1999 r. Wojciech Maksymowicz był ministrem zdrowia w rządzie Jerzego Buzka
W 1999 r. Wojciech Maksymowicz był ministrem zdrowia w rządzie Jerzego Buzka Dominski/REPORTER

Na początku listopada 2020 r. Maksymowicz, po konflikcie z nowym ministrem edukacji i nauki Przemysławem Czarnkiem, odszedł z posady wiceministra. - Złożyłem rezygnację. Przede wszystkim jestem lekarzem, a potem politykiem. Ojczyzna jest w potrzebie. Wracam do chorych - stwierdził na konferencji prasowej. I zaapelował do lekarzy oraz pielęgniarek, które pracowały w biurach, żeby wracali do szpitali. 

9 listopada 2020 r. sam stawił się na pierwszym dyżurze na oddziale covidowym szpitala w Olsztynie. Według szpitalnej dokumentacji opiekował się chorymi od godz. 8:00 do 13:00. To był początek pracowitego miesiąca.

W sumie 10 dni pracy, w tym jeden dyżur 24-godzinny, łącznie 71 godzin. Do tego jeszcze obowiązki posła. Według grafiku 18 listopada prof. Wojciech Maksymowicz o godz. 8:00 rano zaczął pełnić dyżur 24-godziny na oddziale covidowym. 

Ale, jak wynika ze strony Sejmu, tego samego dnia poseł Wojciech Maksymowicz miał pełno zajęć w parlamencie. Wziął udział w 37 z 43 głosowań. (86,05 proc. obecności - jak podaje sejmowa strona). Z powodu pandemii głosowania odbywały się w trybie zdalnym. Zaczęły się o godz. 10:08 od stwierdzenia kworum. Maksymowicz wstrzymał się od głosu. Następnie między 13:57 a 15:17 lekarz pełniący dyżur na oddziale covidowym i poseł w jednej osobie głosował 33 razy. Czyli średnio co 4 minuty. Na koniec dnia wziął udział w jeszcze jednym głosowaniu o godz. 21:06. 

Wojciech Maksymowicz jest znanym lekarzem, profesorem nauk medycznych
Wojciech Maksymowicz jest znanym lekarzem, profesorem nauk medycznych Artur Szczepanski/REPORTER

Trochę na dyżurze, trochę w Sejmie 

Przez niemal miesiąc Maksymowiczowi udaje się skutecznie dzielić czas między politykę i medycynę. Jedynie 15 grudnia podczas kolejnego dyżuru na oddziale covidowym były wiceminister odrywa się na chwilę od pacjentów i między 10:06 a 10:23 bierze udział w trzech głosowaniach. Z kolei 20 stycznia 2021 r. Maksymowicz teoretycznie pełni dyżur od 8:00 do 15:00, ale między 10:09 a 13:14 zagłosuje sześć razy. Podobnych przypadków, gdy podczas dyżuru w szpitalu w Olsztynie Wojciech Maksymowicz bierze udział zdalnie w głosowaniach lub posiedzeniach sejmowej komisji zdrowia, naliczyliśmy w 2021 r. osiem: 24 i 25 lutego, 16 marca, 15 i 20 kwietnia oraz 11,12 i 19 maja. 

Możemy przyjąć, że podczas dyżuru poseł może zrobić sobie przerwę na zdalną pracę w parlamencie i potem wrócić do pacjentów. Jednak w jedenastu przypadkach mamy dowody na to, że Wojciecha Maksymowicza w ogóle nie było na oddziale, a jego dyżur - przynajmniej ten wynikający z oficjalnej szpitalnej dokumentacji - był fikcją.

Lekarz był, ale go nie było

18 lutego. Sala 412 w Sejmie. Od godz. 12:00 ma się tu zacząć posiedzenie komisji zdrowia. Na nagraniu widać, jak o godz. 12:11 na salę wchodzi Wojciech Maksymowicz. Na kolejnych ujęciach widać posła siedzącego przy stole, w muszce i ciemnej marynarce. W pewnym momencie zadaje ówczesnemu ministrowi zdrowia Adamowi Niedzielskiemu pytania dotyczące programu szczepień. 

Według grafiku kliniki neurochirurgii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie Wojciech Maksymowicz pełnił w tym czasie dyżur lekarski. W godz. 8:00 - 13:00 powinien zajmować się chorymi. 

8 kwietnia. Wojciech Maksymowicz jest jeszcze członkiem rządzącej koalicji, więc pojawia się na konferencji, którą w Olsztynie nad jeziorem Ukiel organizuje szef jego partii Jarosław Gowin. Towarzyszy im jeszcze inny poseł Porozumienia Michał Wypij oraz Marcin Czyż, wiceprezes Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości. Po godz. 12:00 panowie przekonują, że Warmia i Mazury dostaną 200 milionów złotych na łagodzenie skutków pandemii. W tym czasie w godz. 8:00 -13:00 Wojciech Maksymowicz powinien być na dyżurze i zwalczać skutki pandemii. 

14 kwietnia. Według grafiku dyżurów Wojciech Maksymowicz powinien być od godz. 8:00 do 14:00 na dyżurze na oddziale dla chorych na COVID-19. Ale tego dnia ma co innego na głowie. Od kilku dni w mediach pojawiają się informacje o nieetycznych eksperymentach medycznych, które miał nadzorować. 

Gdy Ministerstwo Zdrowia potwierdza, że bada tę sprawę, poseł Maksymowicz organizuje po godz. 11:00 w Sejmie konferencję prasową, na której ogłasza, że odchodzi z klubu PiS. Wcześniej zdążył jeszcze wziąć udział w trzech głosowaniach. Tego dnia już nie wraca do Olsztyna. Występuje w kolejnych mediach.

20 maja. Po odejściu z klubu PiS Maksymowicz nie pozostaje długo bez przynależności partyjnej. Tego dnia w Sejmie przed godz. 10:00 konferencję organizuje Szymon Hołownia. Nowy nabytek klubu parlamentarnego Polska 2050, Wojciech Maksymowicz, mówi: - PiS forsuje powrót do czysto PRL-owskiego centralizmu. Dobrze pamiętam, jak to wyglądało i nie chciałbym wracać do tamtych czasów. 

Tego dnia od godz. 8:00 do 16:00 powinien być na dyżurze w Olsztynie. 

Wojciech Maksymowicz przechodzi do Polski 2050. W tym czasie - przynajmniej według oficjalnego grafiku - był na dyżurze w szpitalu (fot. Tomasz Jastrzebowski/REPORTER)
Wojciech Maksymowicz przechodzi do Polski 2050. W tym czasie - przynajmniej według oficjalnego grafiku - był na dyżurze w szpitalu (fot. Tomasz Jastrzebowski/REPORTER)

21 maja Maksymowicz powinien być na dyżurze od godz. 8:00 do 15:00. Nie ma go. Jest w Sejmie. Na zdjęciach z tego dnia widać m.in., jak po godz. 11:00 rozmawia z kończącym właśnie swoją kadencję Rzecznikiem Praw Obywatelskich Adamem Bodnarem. A po godz. 14:00 przemawia z mównicy sejmowej. 

15 czerwca. Tego dnia Wojciech Maksymowicz powinien dyżurować od godz. 8:00 do 14:00. Nic z tego. Na nagraniu z posiedzenia sejmowej komisji zdrowia Maksymowicza widać od godz. 8:30. Czyta coś w telefonie. A potem wypowiada się w sprawie wynagrodzeń dla pielęgniarek. 

23 czerwca. Tego dnia Wojciech Maksymowicz powinien dyżurować od godziny 8:00 do 14:00. Ale widać go na zdjęciach z Sejmu.O 10:15 wziął udział w pierwszym głosowaniu, a potem o 16:06 pojawił się na posiedzeniu komisji zdrowia. 

24 czerwca. Zamiast na dyżurze w godz. 8:00 - 13:00 Maksymowicz pojawia się o 9:16 rano w Sejmie na posiedzeniu komisji zdrowia. 

2 lipca. Wojciech Maksymowicz powinien pełnić dyżur od godz. 8:00 do 13:00. Zamiast tego po godz. 12:00 poseł Polski 2050 świętuje kolejne wzmocnienie partii Szymona Hołowni. Z okazji przejścia do ich klubu posła Michała Gramatyki Maksymowicz bierze udział w konferencji i okolicznościowej sesji fotograficznej. 

7 lipca. Tego dnia Wojciech Maksymowicz zamiast na dyżurze o godz. 8:00 (do godz. 13:00) w szpitalu, po godz. 9:00 melduje się na obradach komisji zdrowia i posiedzeniu Sejmu. Podczas spotkania komisji zabiera głos, mówi, że odczuwa niesmak, bo w dyskusji między posłami jest za dużo połajanek.

8 lipca. Znowu zamiast dyżuru w godz. 8:00 - 13:00 poseł Wojciech Maksymowicz pojawia się o godz. 11:03 na posiedzeniu komisji zdrowia. 

Łącznie na podstawie ogólnodostępnych informacji znaleźliśmy 11 dni, gdy Wojciech Maksymowicz, zamiast leczeniem ludzi w szpitalu, zajmował się polityką. Do tego kolejne 11 dni, gdy w trakcie dyżurów poświęcał czas na zdalne wypełnianie obowiązków posła.

Dodajmy tylko, że według ustaleń Wirtualnej Polski Wojciech Maksymowicz miał najwyższą stawkę za godzinę pracy w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Olsztynie.

Szpital wszystko potwierdza

Zapytaliśmy dyrekcję Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie, czy w opisanych przez nas datach Wojciech Maksymowicz rzeczywiście pełnił dyżury w placówce. Można by przecież przypuszczać, że lekarz zamienił się na dyżury, zaznaczył szefostwu, że nie będzie mógł być itd. W odpowiedzi, którą otrzymaliśmy, szpital potwierdził, że "dyżury prof. Maksymowicza, wykazane przez niego w grafikach, pokrywają się z datami i godzinami wskazanymi przez pana redaktora".

Z odpowiedzi dowiedzieliśmy się też, że od stycznia do sierpnia prof. Maksymowicz wykonał dziesięć zabiegów, w tym osiem jako główny operator oraz dwa jako asysta.

Siedziba Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie (fot. Artur Szczepanski/REPORTER)
Siedziba Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Olsztynie (fot. Artur Szczepanski/REPORTER)

Zapytaliśmy Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Olsztynie, co należało do obowiązków prof. Maksymowicza. W odpowiedzi podpisanej przez dyrektora Radosława Borysiuka czytamy, że jest to udzielanie świadczeń zdrowotnych i wykonywanie zawodu lekarza w sposób należyty, czyli zgodnie ze wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej, zasadami etyki zawodowej "oraz należytą starannością", w szczególności:

- zabezpieczenie medyczne, udzielanie konsultacji lekarzom wykonującym świadczenia zdrowotne w USK w Olsztynie, udzielanie porad pacjentom w Poradni Specjalistycznej w zakresie posiadanej specjalizacji, udział w komisjach i zespołach powoływanych zarządzeniami Dyrektora USK, wykonywanie badań diagnostycznych na potrzeby USK w Olsztynie, kształcenie zawodowe osób wskazanych przez USK w Olsztynie. 

Grafik dyżurów, w tym tych prof. Wojciecha Maksymowicza - jest sprawdzany i zatwierdzany przez koordynatorów oddziałów i klinik. Koordynatorką kliniki neurochirurgii jest, a właściwie była, dr Monika Barczewska. To bliska współpracowniczka Maksymowicza. W latach 2004-2020 była wiceprezeską Stowarzyszenia Wspierania Neurochirurgii "Mózg Podstawą". Prezesem był nie kto inny jak Maksymowicz. 

Umowa olsztyńskiego szpitala z Moniką Barczewską została rozwiązana 11 października 2021 r. A jak informuje nas rzecznik Prokuratury Okręgowej w Olsztynie, 14 października do Prokuratury Rejonowej Olsztyn Północ wpłynęło zawiadomienie dyrekcji szpitala dotyczące nieprawidłowości przy rozliczaniu dyżurów.  

Z kolei 15 października, czyli dzień po wysłaniu nam odpowiedzi, dyrektor szpitala Radosław Borysiuk podał się do dymisji. Z pracy zrezygnował też jego zastępca dr Łukasz Grabarczyk. Jako powód podali konflikt z koordynatorami klinik. Nieoficjalnie wiadomo, że chodzi o zwolnioną przez nich kilka dni wcześniej Monikę Barczewską. Dlaczego kierownictwo podało się do dymisji dosłownie tuż po udzieleniu nam odpowiedzi na pytania? Rzecznik Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego Wioletta Ustyjańczyk napisała w komunikacie, że Borysiuk "rezygnację złożył na prośbę Rektora Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, prof. Jerzego Przyborowskiego. Przyczyną rezygnacji była utrata zdolności zarządczych wobec faktu wypowiedzenia lojalności przez koordynatorów oddziałowych".

18 października skontaktowaliśmy się z Moniką Barczewską. Potwierdziła, że była koordynatorką w klinice neurochirurgii. Zdziwiła się, że znamy dane dotyczące dyżurów prof. Maksymowicza. Odmówiła rozmowy na ten temat. Zapytaliśmy, czy istnieje możliwość, że jako koordynatorka kliniki potwierdzała grafik, w którym Wojciech Maksymowicz miał pełnić dyżur, a w rzeczywistości nie było go w szpitalu. Monika Barczewska stwierdziła, że nie będzie z nami rozmawiać i nie będziemy jej przesłuchiwać. Po czym przerwała połączenie, nie odebrała już więcej telefonu ani nie odpisała na prośbę o kontakt. 

Wojciech Maksymowicz przesłał nam mailem w poniedziałkowe popołudnie swoje stanowisko, które cytujemy w pełni: 

"Oczywiste jest, że w dniach pobytu w Warszawie głównie w czasie obrad Sejmu nie pracowałem w szpitalu. Po prostu w takim tygodniu zajmowałem się chorymi przez 1-2 dni a w następnym tygodniu 4 lub 5 dni. Nie mówiąc o pracy w soboty i niedziele, gdy była taka potrzeba. Miałem umowę na 25 godzin tygodniowo, właśnie sam prosiłem o dwa razy mniejszą ich liczbę niż pełnoetatowo, żeby bez problemu pogodzić obowiązki szpitalne i polityczne. Z nawiązką się z tego wywiązywałem i wywiązuję, nie występując o zapłatę za nadgodziny. Było to podstawą co miesiąc wystawianych rachunków. Ich potwierdzenia dokonywali koordynatorzy klinik, w tym oddziału covidowego w okresie pandemii.

Wewnętrzne szablony sprawozdawcze mają w szpitalu nazwę 'planu harmonogramu' i pewnie dlatego takie właśnie przygotowywali pracownicy administracji szpitala, którym łatwiej było napisać równo tyle samo godzin codziennie. W przypadku, gdy zauważałem nieprawidłowość zapisu, korygowałem to. Po raz kolejny szuka się na mnie i moich współpracowników haków. Z osobami, które rozpowszechniają takie nieprawdziwe informacje, spotkam się w sądzie". 

"Nieprzyjemna sprawa"

Wszyscy lekarze, z którymi rozmawialiśmy, wskazali, że sprawa musi zostać dogłębnie wyjaśniona. Część medyków - anonimowo - zaznaczyła, że przypadki, gdy wysoko postawieni w lekarskiej hierarchii pracownicy dopisują się do dyżurów, których w praktyce nie wykonują, wcale nie są rzadkie. Dzieje się tak ponoć szczególnie w dużych szpitalach, gdzie brak jednego formalnie dyżurującego medyka zazwyczaj nie jest aż tak dotkliwy.

- Jeśli zaś było tak, jak wskazał to prof. Maksymowicz, to mamy do czynienia z gigantycznym skandalem. Wychodzi bowiem na to, że wszyscy - od pracowników administracji, przez lekarzy, koordynatorów, po dyrekcję - akceptowali fikcję, co w leczeniu ludzi jest niedopuszczalne - mówi lekarz z kilkunastoletnim stażem.

39. posiedzenie Sejmu, przemawia Wojciech Maksymowicz
39. posiedzenie Sejmu, przemawia Wojciech Maksymowicz Andrzej Iwanczuk/REPORTER

Inny medyk - także anonimowo - dodaje, że niedopuszczalna jest praktyka robienia harmonogramów, które potem nie są realizowane. I jeśli lekarz tylko dowie się, że uczestniczy w takim procederze, powinien jak najszybciej zakończyć współpracę.

- Wyobraźmy sobie sytuację, że po roku do szpitala wpływa powództwo związane z błędem medycznym. Jak w ogóle zająć się taką sprawą, jeśli kto inny był formalnie na dyżurze, a kto inny faktycznie? - wskazuje lekarz. Jego zdaniem w takim przypadku doszło również do wprowadzenia w błąd Narodowego Funduszu Zdrowia.

- Ze stanowiska prof. Maksymowicza wynika, że był w szpitalu w terminach, w których formalnie go w placówce nie było. Taki lekarz nie powinien wówczas udzielać świadczeń refundowanych przez NFZ, bo i na jakiej podstawie? - zastanawia się nasz rozmówca.

Profesor Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, przyznaje, że sprawa wymaga wyjaśnienia. - Na pewno niemożliwe jest jednoczesne pełnienie dyżuru w szpitalu i zajmowanie się innymi sprawami kilkaset kilometrów dalej - mówi WP.

I dodaje, że weryfikacja tej kwestii nie powinna być nadmiernie skomplikowana, gdyż szpital powinien posiadać pełną dokumentację zrealizowanych dyżurów choćby na potrzeby rozliczenia z Narodowym Funduszem Zdrowia.

- Z punktu widzenia pacjenta najistotniejsze natomiast jest to, by w danym szpitalu w danym czasie był lekarz na dyżurze. Mam nadzieję, że tak było w tym przypadku - zaznacza prof. Matyja.

Doktor Michał Sutkowski z Kolegium Lekarzy Rodzinnych w Polsce oraz członek prezydenckiej Rady ds. Ochrony Zdrowia mówi, że "sprawa jest nieprzyjemna".

- Wszystkim, z głównym bohaterem na czele, powinno zależeć na jej wyjaśnieniu. Być może jest jakieś wytłumaczenie tej sytuacji, np. koleżeńska zamiana dyżurów, ale powinno być to odnotowane w dokumentacji. Przecież na jej podstawie są wypłacane pieniądze - mówi dr Sutkowski.

Zarówno prof. Matyja, jak i dr Sutkowski zastrzegają, że ich opinie mają charakter uniwersalny; nie chcą oceniać tego konkretnego przypadku, gdyż dowiedzieli się o nim od nas.

Napisz do autorów:

Szymon.Jadczak@grupawp.pl

Patryk.Slowik@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1043)