"W pierwszej chwili ogłuchłam". Widzieli akcję na niebie, po chwili spadł dron
Ogromny huk wystraszył w środę przed godz. 7 mieszkańców Wyryk w powiecie włodawskim. Ci, którzy wyszli przed swoje domy, byli świadkami skutecznej akcji myśliwca, który zestrzelił nadlatującego ze wschodu drona. Maszyna spadła na jeden z domów. Wieś jest w szoku.
Było przed godz. 7, kiedy pani Krystyna z Wyryk piła poranną kawę. Nagle usłyszała przeraźliwy huk.
- Wystraszyłam się tak, że aż całą gorącą kawę na siebie wylałam. Zaczęło tak huczeć, a ja tylko skuliłam się w kącie i tak siedziałam. Nigdzie nawet nie wyszłam. Syn z zagranicy dopiero zadzwonił, żebym wyszła zobaczyć. Mówię: boję się, ale w końcu wyszłam. Już tu była straż i dużo ludzi. Straszne to było, jeszcze nie mogę dojść do siebie - relacjonuje w rozmowie z WP Krystyna Szczerba, która mieszka tuż obok zniszczonego domu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zestrzelenie dronów nad Polską. Gen. Komornicki wskazał na cel Rosji
Dom, w który uderzyły szczątki zestrzelonego drona jest zniszczony. Dach zerwany, ściany uszkodzone a pokoje zdemolowane i zasypane gruzem. Oberwał także samochód. W środę rano na podwórku domu widać było porozwalane cegły, a w budynku gospodarskim powybijane szyby.
Właściciele domu to starsze małżeństwo. - Mieszkali tam dopiero kilka lat - mówili sąsiedzi, przyglądający się działaniom wojska i policji. - Ten dom strasznie długo stawiali. A teraz go stracili - załamuje ręce kolejna kobieta.
- Są zrozpaczeni, bo to jest dom, to jest dobytek ich życia - mówi wójt gminy Wyryki Bernard Błaszczuk.
Zniszczony budynek będzie sprawdzany najpierw przez wojsko i służby. Dopiero później jego stan oceni nadzór budowlany. Dlatego na razie poszkodowani będą musieli zamieszkać w lokalu zastępczym, który już znalazła dla nich gmina.
Mieszkańcy powiatu włodawskiego w strachu
- Sytuacja jest dosyć napięta, mieszkańcy są bardzo zaniepokojeni. Wysłaliśmy tu swoich psychologów z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie - mówi starosta włodawski Mariusz Zańko.
Relacje mieszkańców tylko potwierdzają jego słowa.
- Wyszłam rano przed dom, była gdzieś 6.45. Nagle słyszę taki huk. Wcześniej tutaj u nas to często latały śmigłowce patrolowe. A teraz patrzę, a tu sobie leci ten cały F-16. I w tym momencie walnęło. Nie wiedziałam, co mam ze sobą zrobić. Wpadłam do domu, nie wiem nawet, co w pierwszej chwili powiedziałam do córki. Po chwili mówię jej, że chyba drona zestrzelili - relacjonuje WP Paulina Gnatowicz z Wyryk, która mieszka kilkadziesiąt metrów od domu, w który uderzyły szczątki zestrzelonego drona.
- Córka za telefon złapała i wyleciała, żeby to nagrać. Już oczywiście nic nie było widać, tylko taki dymek na niebie - relacjonuje kobieta.
Na krótkim filmie nagranym przez córkę kobiety słychać jeszcze huk silników samolotów. Taki sam hałas wystraszył przed godz. 7 niemal wszystkich okolicznych mieszkańców.
- Huk wielki, aż w domu się zatrzęsło - mówi WP mieszkanka Lubienia koło Wyryk. - Ja wyszłam chwilę po tym, widziałam, jak coś leci nad moim domem, jeszcze tak zakręciło. Z sąsiadem mówimy: o, dron leci. A to był już ten myśliwiec i widać było jak strzela. A w powietrzu było czuć swąd spalonego plastiku - relacjonuje młoda kobieta.
Kobieta nagrała krótki filmik, na którym widać lecący samolot.
- Byłam sama w domu, dzwonię do męża rozpłakana, bo ja nie wiedziałam, co to się stało. Bo to było tak jakby tuż obok - mówi przejęta kobieta.
- To pani sobie wyobrazi, co tutaj u nas było. Ja w pierwszej chwili ogłuchłam. Nie wiedziałam, co się dzieje. Czy to gaz wybuchł? - mówi pani Barbara z Wyryk. Kobieta mieszka kilka domów od miejsca, gdzie spadły szczątki drona.
Lekcje w dwóch szkołach na terenie gminy zostały w środę odwołane przez wójta.
- Jedno dziecko miałam wyprowadzać o 7.25 do szkoły, to już nie poszła. Zadzwoniła do nas opiekunka, która jeździ w gimbusie, przekazała informację, żeby już dzieci nie wyprowadzać na autobus. Te dzieci, które były już w szkole zostały rozwiezione z powrotem do domów - relacjonuje Paulina Gnatowicz.
Kobieta chwali gminne służby, które jej zdaniem zadziałały bardzo sprawnie. Kiedy pytam o to, kiedy do mieszkańców dotarł alert RCB, przyznaje, że dopiero kilkanaście minut po całym zdarzeniu. Większość osób, z którymi rozmawiałem w Wyrykach i okolicach, dostała ostrzegawczego SMS-a dopiero po godzinie 7.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl