Utknęli na afrykańskiej wyspie. Statek odpłynął bez 8 pasażerów
Osiem osób utknęło na afrykańskiej wyspie. Luksusowy statek wycieczkowy, którym podróżowali odpłynął bez nich. W ciągu dwóch dni turyści, wśród których była kobieta w ciąży, przemierzyli siedem krajów, żeby dostać się z powrotem na pokład. - To bardzo trudny proces - powiedział jeden z pozostawionych pasażerów.
04.04.2024 10:12
Ośmioro pasażerów luksusowego rejsu wycieczkowego utknęło na jednej z afrykańskich wysp należących do położonego w Zatoce Gwinejskiej państwa Wyspy Świętego Tomasza i Książęca - podaje Sky News. Turyści podróżowali na pokładzie statku Norwegian Dawn, należącego do Norwegian Cruise Line, który 20 marca wyruszył z Kapsztadu w RPA w trzytygodniowy rejs wzdłuż wybrzeży Afryki. Wycieczka miała zakończyć się 10 kwietnia w Barcelonie w Hiszpanii.
Grupa składająca się z sześciorga obywateli Stanów Zjednoczonych i dwojga mieszkańców Australii, zeszła na wyspę 27 marca. Kapitan rejsu został poinformowany, że spóźnią się na powrót. Kiedy wrócili statek wciąż stał w doku - podaje Global News. Straż przybrzeżna próbowała przetransportować turystów na wycieczkowiec, jednak nie wpuszczono ich na pokład.
Wśród osób, które spóźniły się na statek były, między innymi, kobieta w ciąży, a także 80-latka, która opuściła pokład, żeby otrzymać pomoc medyczną. Turyści z Karoliny Południowej w Stanach Zjednoczonych opowiedzieli NBC News o trudnym procesie, który musieli przebyć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kapitan nie odpowiadał. 7 krajów w 48 godzin
- Kapitan portu próbował wezwać statek. Kapitan rejsu odmówił połączenia. Wysłaliśmy wiadomości na numer alarmowy obsługi klienta - powiedział pasażer z Karoliny Południowej cytowany przez Global News. - Powiedzieli, że jedynym sposobem na skontaktowanie się ze statkiem jest e-mail. Nie odpowiadali na nasze e-maile - dodał. Turyści postanowili zmierzyć się z barierami językowymi, kwestiami walutowymi i dogonić wycieczkowiec na własną rękę. W ciągu 48 godzin pokonali siedem krajów.
- Udało nam się dotrzeć do tamtejszej agencji turystycznej, żeby zorganizować loty do następnego portu. (...)To bardzo trudny proces. Masz do czynienia z wieloma językami, barierami językowymi, różnymi walutami - powiedział mężczyzna cytowany przez Sky News - Rozważamy czy wejdziemy na pokład statku. Znajduje się on w doku w Senegalu. Uważamy, że istniał podstawowy obowiązek opieki, o którym zapomniano, więc to nas niepokoi - dodał.
Źródło: Sky News, Global News
Czytaj także: