PublicystykaUstawa dyscyplinująca sędziów. Sąd Najwyższy na wojnie z PiS. Kaczyński czeka na podpis prezydenta

Ustawa dyscyplinująca sędziów. Sąd Najwyższy na wojnie z PiS. Kaczyński czeka na podpis prezydenta

Kierownictwo Prawa i Sprawiedliwości oczekuje od prezydenta Andrzeja Dudy, że ten uchwaloną przez Sejm ustawę dyscyplinującą sędziów podpisze jak najszybciej. Najpierw jednak ustawa musi trafić na jego biurko. Głowa państwa na przeanalizowanie nowego prawa i złożenie podpisu ma 21 dni. – Szef nie musi się spieszyć – przyznaje jego współpracownik.

Ustawa dyscyplinująca sędziów. Sąd Najwyższy na wojnie z PiS. Kaczyński czeka na podpis prezydenta
Źródło zdjęć: © East News | East News
Michał Wróblewski

"Pan prezydent o sądy się martwi, zapewniam" – przekonywał w piątek sekretarz stanu w KPRP Andrzej Dera w programie "Graffiti". Z tej troski o sądy głowa państwa "zdyscyplinuje" teraz sędziów ramię w ramię z macierzystą partią.

Ta oczekuje od Andrzeja Dudy rychłego podpisania najbardziej kontrowersyjnej ustawy, jaką uchwalono w Sejmie od 2017 roku. Prezydent ustawę dyscyplinującą – przez część mediów nazywaną "represyjną" lub "kagańcową" – musi podpisać w ciągu trzech tygodni. Zgodnie z Konstytucją bowiem, "Prezydent Rzeczypospolitej podpisuje ustawę w ciągu 21 dni od dnia przedstawienia i zarządza jej ogłoszenie w Dzienniku Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej".

– Andrzej zrobi to raczej szybciej niż później – słyszymy.

Sam Duda na Forum Ekonomicznym w Davos w czwartek mówił: – Kiedy tylko wrócę do Warszawy, mam nadzieję, że ta ustawa zostanie mi w miarę szybko przedłożona i wtedy się nad nią pochylę.

Najpierw jednak – wskazują nasi rozmówcy – głowa państwa może zaczekać na to, aż w sprawie wniosku premiera wypowie się Trybunał Konstytucyjny. Przypomnijmy: premier Mateusz Morawiecki zdecydował się skierować do TK wniosek o zbadanie przepisów zastosowanych w uchwale Sądu Najwyższego. Wcześniej z wnioskiem o "rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego" do TK zwróciła się marszałek Sejmu.

– Weta prezydenta nie będzie na pewno, a im szybciej podpis zostanie złożony, tym szybciej przetniemy tę chorą sytuację z buntem sędziów – słyszymy na korytarzach sejmowych od posłów PiS. – Tu Trybunał Konstytucyjny musi zadziałać błyskawicznie – powtarzają politycy partii rządzącej.

Pałac radykalnie o sędziach

Obóz rządzący nie ma wątpliwości, że Sąd Najwyższy – który podjął w czwartek uchwałę w sprawie sędziów powołanych przez prezydenta na wniosek tzw. nowej Krajowej Rady Sądownictwa – złamał prawo. Sześćdziesięciu sędziów SN pod przewodnictwem Pierwszej Prezes prof. Małgorzaty Gersdorf uznało, że sędziowie wskazani przez zdominowaną przez PiS nową KRS są nieuprawnieni do orzekania.

– Tak zwane orzeczenie Sądu Najwyższego jest naprawdę kuriozalne. To jest niszczenie polskiego porządku prawnego i niszczenie pewności prawa – ocenia rzecznik prezydenta Błażej Spychalski.

W programie "Graffiti" prezydencki minister Andrzej Dera dodawał, że "orzeczenie SN o zawieszeniu Izby Dyscyplinarnej SN jest rzeczą do tej pory niespotykaną". – Sędziowie SN stanęli ponad prawem, sprawili, że są bezkarni. Dziś mogą popełnić przestępstwo i w świetle tej uchwały, którą sami podjęli, nikt im nic nie może zrobić – ocenił Dera. Jednocześnie stwierdził, że "uchwała Sądu Najwyższego nie ma mocy prawnej".

Zdanie to podziela Andrzej Duda. Prezydent jest absolutnie zdeterminowany, żeby forsowane przez PiS zmiany dyscyplinujące sędziów wprowadzić w życie. – Ludzie, z którymi rozmawiam na spotkaniach w całej Polsce, niczego tak bardzo nie domagają się od rządzących, jak radykalnych, zdecydowanych zmian w wymiarze sprawiedliwości – przyznała głowa państwa na spotkaniu z mediami w Pałacu Prezydenckim.

Balansowanie na cienkiej linii

W ostatnich dniach, mówiąc o polskich sędziach, Duda szedł jeszcze ostrzej: grzmiał podczas wystąpień, że "nie będą nam tu w obcych językach narzucali, jaki ustrój mamy mieć", że "tu jest Polska", że trzeba "oczyścić nasz polski dom", i że to się uda, tak, jak kiedyś udało się obalić komunę.

Prezydent pokazuje, że jest w tej sprawie radykałem: wie, że na początku kampanii trzeba zmobilizować bazę wyborczą PiS. Ale niektórzy w partii wskazują, że Duda robi to za późno, bo dziś powinien łagodzić przekaz i walczyć o mityczne "centrum" (choć wielu w PiS uważa, że takowego nie ma), a nie o "twardogłową prawicę" spod znaku klubów "Gazety Polskiej" czy najbardziej zaangażowanych użytkowników social mediów.

Pałac Prezydencki pamięta analizy, które pokazują, że jest bardzo wiele powiatów i gmin, gdzie Andrzej Duda w wyborach prezydenckich w 2015 roku miał większe poparcie niż PiS w wyborach parlamentarnych w 2019 r. To te rezerwy właśnie ma mobilizować Duda.

Czy radykalny ton w tym pomoże? Zweryfikują to kolejne miesiące kampanii, a na końcu – wybory. Te mają się odbyć 10 maja.

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie