Ukryto "setki zgonów" z powodzi, "jako wypadki". Znamy finał tej historii
Rozsypały się teorie o ukrywaniu setek zgonów ofiar powodzi, lansowane m.in. przez Rafała Bochenka (PiS) oraz wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka (Konfederacja). Zgodnie z nimi ci, którzy utonęli w samochodach, mieli być kwalifikowani przez policję jako ofiary wypadków komunikacyjnych. Sprawdziliśmy: w całym powiecie kłodzkim nie było ani jednego śmiertelnego wypadku, zatem nie było możliwości ukrycia ofiar.
01.10.2024 11:04
- Mamy informacje podane przez jednego dziennikarza wczoraj wieczorem, że funkcjonariusze policji na Dolnym Śląsku mają polecenie, żeby kwalifikować utonięcia w samochodach porwanych przez rzekę jako wypadki komunikacyjne - powiedział w radiu RMF FM Krzysztof Bosak. Politykowi chodziło o wpis byłego dziennikarza TVP za czasów PiS, Bartłomieja Graczaka, na platformie X. Ten napisał, iż od znajomego policjanta dowiedział się, że "policja kreatywnie szacuje ofiary", a "śmierć w samochodzie zalanym wielką wodą to wypadek komunikacyjny".
"W TVN i TVP Info wam nie powiedzą o tej tragicznej konsekwencji niedbalstwa rządu!" - napisał na platformie X Rafał Bochenek z Prawa i Sprawiedliwość. Sugerował w ten sposób znacznie wyższą od oficjalnie podawanej liczbę ofiar. W ten sposób skomentował rozmowę Krzysztofa Ziemca z blogerem Radkiem Pogodą. Rozmówca Ziemca sugerował, że śmiertelnych ofiar powodzi może być znacznie więcej niż setka. - Dużo wyżej. (...) Przepłynęła przez moich widzów informacja, że tych ofiar może być nawet ponad 400 - dodał rozmówca byłego dziennikarza TVP.
Ile rzekomych zgonów można było ukryć przy okazji wypadków drogowych? Podążając tropem zarzucanego oszustwa, zwróciliśmy się do Komendy Powiatowej Policji w Kłodzku z pytaniem o liczbę zdarzeń drogowych ze śmiertelnymi ofiarami. "Od 13 do 22 września nie odnotowaliśmy żadnego zdarzenia drogowego zakwalifikowanego jako wypadek ze skutkiem śmiertelnym" - przekazał asp. Tobiasz Fąfara, zastępca oficera prasowego KPP w Kłodzku.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dane z Kłodzka oznaczają, że służby nie miały możliwości ukrycia ofiar powodzi wśród ofiar wypadków. Przypomnijmy, na terenie działania tej komendy leżą gminy Stronie Śląskie oraz Lądek-Zdrój, gdzie powódź przebiegała wyjątkowo gwałtownie. To stamtąd pochodziły dramatyczne nagrania pokazujące auta porywane przez wodę.
Zwolennicy teorii "o ofiarach wypadków" zakładają, że policja może być częścią zmowy i mistyfikacji. Jednak wersję policji potwierdzili w rozmowie z WP właściciele dwóch firm zajmujących się pomocą drogową i autoholowaniem w powiecie kłodzkim. Nie byli wzywani do wypadków - usłyszeliśmy.
Podobnie było w Nysie. - Nie wyjeżdżaliśmy do żadnego samochodu zatopionego wraz z ludźmi, wiedziałbym o tym. Jak wiadomo, była informacja o śmierci znanego lekarza, który był przy aucie, a został porwany przez nurt - powiedział nam ze wzburzeniem w głosie Jerzy Zagrodzki, szef znanej w okolicach Nysy firmy z branży pomocy drogowej.
Ofiary powodzi ukryte wśród innych zgonów? Teorie bez potwierdzenia
Dziesięć osób zginęło w związku z powodzią, jaka przetoczyła się na południu Polski - to oficjalna wersja podawana przez Marka Boronia, komendanta głównego policji. W mediach społecznościowych dane te są kwestionowane, jednak autorzy wpisów nie przedstawiają na to dowodów. Poza stwierdzeniem, że "ludzie tak mówią".
Czy na podstawie danych innych niż policyjne można weryfikować informacje, ile osób zabiła szalejąca powódź? Robert Czyżak, prezes Polskiej Izby Branży Pogrzebowej wskazuje, że można sprawdzić, ile na danym terenie wystawiono aktów zgonu. Dokument jest niezbędny do zorganizowania pochówku przez rodzinę.
Wirtualna Polska sprawdziła te dane w urzędach stanu cywilnego na terenach gmin. W tych statystykach nie udałoby się ukryć "setek ofiar" powodzi, ponieważ łączna liczba zgonów, ze wszystkich przyczyn, wynosi 56. Urzędnicy zapewniają też, że dane te nie wyróżniają się na tle statystyk z całego roku.
Urząd w Stroniu Śląskim wystawił sześć aktów zgonu, przy czym pierwszy z nich pochodzi z 15 września (niedziela). To właśnie jedna z ofiar powodzi, której pogrzeb odbył się dzień później. Burmistrz Stronia Śląskiego Dariusz Chromiec stanowczo dementuje krążące pogłoski o licznych ofiarach powodzi. - Zginęła jedna osoba, pozostałe zgony to m.in. pacjenci zakładu opieki leczniczej - podkreśla.
"Będą szukać tych ciał nawet w Bałtyku"
Do czasu publikacji artykułu Wirtualna Polska nie otrzymała danych z urzędu w Lądku-Zdroju. Sekretariat burmistrza przekazał nam, że urzędnicy USC są zaangażowani do działań sztabu kryzysowego. Policja informowała, że w Lądku były dwie ofiary: obywatel Niemiec znaleziony w samochodzie oraz kobieta znaleziona w domu zniszczonym falą powodziową.
W Kłodzku wydano dziewięć aktów zgonu. - Dane te nie odbiegają od danych z pozostałej części roku, zarówno w zestawieniu tygodniowym, jak i miesięcznym - podkreśla sekretarz gminy Krzysztof Oktawiec. Urzędnik dodał, że jest oburzony spekulacjami na temat liczby ofiar. - Twórcy tych teorii i tak pewnie nie uwierzą, będą szukać tych ciał nawet w Bałtyku - dodaje.
W powiecie nyskim również sprawdzaliśmy dane o zgonach w gminach, przez które przechodziła fala powodziowa. W Głuchołazach od 13 do 27 września wystawiono 20 aktów zgonu. - Jeden ma związek z utonięciem, reszta zmarłych to osoby w starszym wieku, pacjenci szpitala. Cztery dokumenty wystawiliśmy, zastępując urząd w Nysie, który został zalany, a przejęliśmy jego obowiązki - powiedziała WP kierownik USC Grażyna Struzik.
W gminie Paczków (tam, gdzie fala na Nysie Kłodzkiej uszkodziła zbiornik Topola) do 22 września nie odnotowano zgonów. W gminie Otmuchów wydano cztery akty zgonu, a na terenie gminy i miasta Nysa 17 takich dokumentów. - Dane za okres od 13 do 22 września 2024 r. nie wyróżniają się na tle średniej statystycznej za podobny okres w innych tygodniach - przekazała WP Joanna Dygas-Wandzel, kierownik USC.
Zobacz także
"(...) w tak tragicznej sytuacji związanej ze śmiercią osób przekazywane publicznie informacje powinny być rzetelne i cechować się odpowiednią wrażliwością. Warto o tym pamiętać, aby nie tworzyć przestrzeni do kłamliwych spekulacji, zwłaszcza w tak delikatnej materii, jak ludzkie życie" - apelowała policja, informując o swoich ustaleniach.
Powódź w powiatach kłodzkim i nyskim. Ogromne zniszczenia
Ostatnia powódź przyniosła ogromne straty w województwie dolnośląskim i opolskim. Powiaty kłodzki i nyski stanęły w obliczu potężnych zniszczeń. W WP informowaliśmy o najważniejszych wydarzeniach oraz przybliżaliśmy relacje mieszkańców i służb ratunkowych.
Mieszkańcy takich miejscowości, jak Roztoki i Boboszów, zaznali zarówno ulgi, jak i smutku z powodu klęski u sąsiadów. Zbiorniki retencyjne, takie jak ten w Roztokach, uratowały wiele domów przed całkowitym zalaniem. – W 1997 r., jak nastała powódź, to przez tydzień byłem uwięziony we wsi. Teraz woda podeszła jedynie pod drzwi – relacjonował Zbigniew Borodzicz, sołtys wsi Roztoki.
Zbiorniki zgromadziły łącznie blisko 15 mln m sześc. wody, spłaszczając falę powodziową. Niestety, nie wszędzie udało się uniknąć tragedii. W Lądku-Zdroju i Stroniu Śląskim doszło do dużych zniszczeń spowodowanych przez falę powodziową z potoku Morawka. Mieszkańcy, pomimo starań, musieli zmierzyć się z zalaniem swych domów. Hart ducha i solidarność sprawdzają się w tak trudnych chwilach. Społeczność powiatu kłodzkiego zorganizowała pomoc dla najbardziej poszkodowanych mieszkańców.
Dramatyczna sytuacja w powiecie nyskim. Głuchołazy spustoszone
W powiecie nyskim, a szczególnie w Głuchołazach, powódź przyniosła gigantyczne straty. Ewakuowano mieszkańców wsi Jarnołtówek i Pokrzywna, aby zminimalizować ryzyko i chronić ich życie. Głuchołazy stały się epicentrum dramatycznych wydarzeń. Burmistrz Paweł Szymkowicz apelował do mieszkańców o ewakuację, kiedy woda zniszczyła miejskie mosty i sieć wodociągową.
Intensywne opady deszczu nadciągnęły nad południową Polskę w wyniku pojawienia się niżu genueńskiego. To samo zjawisko było przyczyną katastrofalnych powodzi w Czechach oraz Austrii.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski