Dotarliśmy do jubilera w Lądku-Zdroju. Prawda inna niż w mediach
W Lądku-Zdroju szabrownicy nie obrabowali sklepu jubilerskiego. Historia, która tuż po powodzi obiegła większość mediów w Polsce, okazuje się zmyśloną plotką powtarzaną przez zdenerwowanych mieszkańców. Wirtualna Polska rozmawiała z właścicielką sklepu, która opowiedziała, jak było naprawdę.
"Pierwszego dnia powodzi sklep jubilerski w Lądku-Zdroju został całkowicie splądrowany przez bandytów. Jego właścicielka jest załamana" - ta historia obiegła niezliczone media w Polsce. Polsat News, który przekazał informację, powołał się na świadków relacjonujących, że właścicielka "była tak zrozpaczona, że płakała przez kilka godzin po odkryciu kradzieży".
Kiedy poszliśmy tropem historii, prawda okazała się inna. W Lądku-Zdroju są dwa sklepy handlujące biżuterią. Według zapewnień policji żaden z właścicieli nie zgłosił rabunku czy kradzieży. Handlowcy z Lądka przekazywali nam strzępy informacji, o kogo może chodzić.
- Ja znam tę panią. Tak było! Podam telefon do jej sąsiada - mówił nam jeden z kupców. Kolejny rozmówca przekazał nam, że chodzi o panią Joannę z rynku. Wreszcie udało nam się z nią porozmawiać.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Wydawało nam się, że natura chce wygrać". Wstrząsająca relacja gen. Wiśniewskiego
Szabrownicy u jubilera. Tak było naprawdę
- Fala powodziowa rozbiła witrynę sklepu i część towarów wypłynęła wraz z błotem na ulicę. W tej chwili nie potrafię ocenić, ile rzeczy zginęło, czy coś zostało skradzione - mówi Wirtualnej Polsce właścicielka sklepu z biżuterią.
Sama słyszała historię o szabrownikach w sklepie jubilerskim i domyśla się, że chodzi o nią. - Ktoś nawet przyszedł z informacją, że strażak widział i pogonił tego złodzieja spod sklepu - dodaje pani Joanna.
Według właścicielki zmyślono historię, jakoby "płakała wiele godzin po odkryciu kradzieży". - Mieszkam pod miastem, a ponieważ drogi były zablokowane, mnie tu nie było. Przyjechałam dopiero po dwóch dniach. Oczywiście jest to dla mnie dramat - mówi dalej.
Potwierdza, że straty, jakie poniosła, są rujnujące. - Straciłam towar, który nie nadaje się do sprzedaży. Będę musiała wyremontować sklep. Nawet nie wiem, czy 200 tys. zł wystarczy na odbudowę - dodaje.
- Mam apel do wszystkich osób, które planowały wyjazdy turystyczne do Ziemi Kłodzkiej. Nie odwołujcie rezerwacji. To dla nas wielki problem, który pogłębia straty. Przyjedźcie tam, gdzie zniszczeń jest mniej. Pomożecie nam w ten sposób odbudować biznesy - podsumowuje pani Joanna.
Powódź i szabrownicy. Policja weryfikowała relacje
Kiedy historia o szabrownikach u jubilera w Lądku-Zdroju ukazała się w mediach, postawiono na nogi miejscowych policjantów.
- Patrol dotarł do sklepu, odnalazł właściciela, znaleziono łańcuszek w błocie. Nie można było stwierdzić, czy coś zostało ukradzione. Podsumowując, nie ma zgłoszonego przestępstwa kradzieży - mówi WP podinspektor Wioletta Martuszewska, rzeczniczka Komendy Powiatowej Policji w Kłodzku.
Podkreśla, że osobiście wypytała komendanta o szczegóły zdarzenia.
Kary dla szabrowników
Służbom trudno ocenić, jaka była rzeczywista skala działań szabrowników, ponieważ część doniesień okazała się dezinformacją. Sztab kryzysowy z premierem Donaldem Tuskiem i komendantem głównym policji wezwał lokalne władze i służby do wzmożenia nadzoru nad majątkiem powodzian.
19 września premier Tusk poinformował, że w jednej z pierwszych spraw o kradzież po powodzi sąd w trybie przyspieszonym skazał sprawcę na pół roku więzienia.